Koszyk
Produkt dodany do koszyka Produkt zaktualizowany Produkt usunięty z koszyka Brak produktu na magazynie Podaj prawidłową ilość

Brak produktów w koszyku.

I stało się. Marzenia spełniają się. Projekt Pozytywnej Dyscypliny dzięki Waszemu ogromnemu wsparciu zostanie zrealizowany. Naszym celem było zebranie funduszy na wydanie książki „Pozytywna Dyscyplina", kart technik Pozytywnej Dyscypliny i stworzenie strony internetowej.

Dzięki Waszemu wsparciu na platformie Polak Potrafi zebrałyśmy 32 492 zł!!!

Wydajemy książkę "Pozytywna Dyscyplina"
i Karty Technik Pozytywnej Dyscypliny i tworzymy podstawową stronę www.
Osiągnęłyśmy sukces dzięki Wam. Nigdy nie wątpiłyśmy, że dzięki fanom PD uda się wypuścić na rynek Polski książkę, która ułatwi rodzicom, nauczycielom i wychowawcom ich codzienne działania, pracę i sprawi, że wszyscy będziemy bardziej radośni, a rodzicielstwo stanie się przyjemniejsze.

Udało się nam zebrać 32 492 zł przy wsparciu 326 osób, to oznacza, że ruszamy pełną parą i wydajemy książkę, karty technik i gdzieś przy okazji tworzymy podstawową stronę.

Będzie się działo, ruszamy z warsztatami, webinarami i konsultacjami.
Zapraszamy wszystkich do dalszego śledzenia rozwoju Pozytywnej Dyscypliny
i czynnego udziału w wydarzeniach z nią związanych.

"WSTĘP DO WYDANIA TRZECIEGO

Jestem niezwykle zbudowana faktem, że książka Pozytywna Dyscyplina jest obecna na rynku wydawniczym od dwudziestu pięciu lat i że uważa się ją obecnie za klasykę gatunku. Prawdziwą radość sprawiają mi również słowa wielu rodziców i nauczycieli o tym, jak bardzo poprawiła ona ich relacje z dziećmi w domu i w szkole. Myślę że poniższe dwa zdania w pewien sposób oddają to wszystko, czego się od nich dowiaduję.

„Dzieci tak bardzo się zmieniły, że po dwudziestu pięciu latach, byłam gotowa przestać uczyć. Na szczęście Pozytywna Dyscyplina pozwoliła mi dopasować się do nowych warunków pracy i zmian zachodzących w dzieciach. Uczenie znów sprawia mi przyjemność”. „Ani moje dzieci, ani ja nie jesteśmy idealni, ale teraz bycie rodzicem przynosi mi więcej radości i jest przyjemne”.

Można się zastanawiać, po co wprowadzać zmiany, jeśli poprzednie wydanie okazało się takim sukcesem? Nie zdziwi chyba nikogo, jeśli napiszę, że przez dwadzieścia pięć lat wiele się nauczyłam. Miałam szczęście pracować z tysiącami rodziców i nauczycieli podczas warsztatów i wykładów. Dzieli się ze mną swoimi sukcesami, wyzwaniami i porażkami. Dowiedziałam się od nich, co działa, co trzeba dopracować, a na co położyć większy nacisk oraz o czym należy jeszcze wspomnieć.

Pierwszy rozdział zawiera Cztery Kryteria Pozytywnej Dyscypliny. Dla wielu rodziców i nauczycieli kryteria te okazały się pomocne w zrozumieniu różnych podejść do dyscypliny oraz tego, jakie działania rodziców wywierają pozytywny i długofalowy wpływ na dzieci. Cztery kryteria pomagają więc wyeliminować takie metody wychowawcze, które nie odnoszą się z szacunkiem do dziecka i na dłuższą metę nie przynoszą pożądanych rezultatów.

Czasami zastanawiam się, czy walka pomiędzy karą a spolegliwością trwać będzie wiecznie. Wydaje się, że dla wielu osób istnieją tylko te dwa ekstrema. Wyznawcom kary wydaje się, że jedyną dla niej alternatywą jest spolegliwość. Ci zaś, którzy się od niej odżegnują, często popadają w drugą skrajność i stają się zbyt spolegliwi. Pozytywna Dyscyplina pozwala dorosłym znaleźć drogę środka pomiędzy karą a spolegliwością i daje narzędzia, które pozwalają być uprzejmym i stanowczym jednocześnie, a poza tym uczą dzieci cennych życiowych i społecznych umiejętności.

W tym wydaniu kładę większy nacisk na bycie uprzejmym i stanowczym jednocześnie. Rodzice i nauczyciele wciąż mają z tym kłopot. Częściowo wynika on z czarnobiałego systemu myślenia, albo to albo to. Pomocna zwykle okazuje się analogia z oddychaniem. Co by było gdybyśmy tylko wydychali powietrze, ale go nie wdychali? Odpowiedź jest oczywista. Bycie albo uprzejmym albo stanowczym nie jest może kwestią życia lub śmierci, ale bycie uprzejmym i stanowczym może zadecydować o sukcesie lub porażce. Warto również wiedzieć, że uprzejmość może zapobiec wszystkim problemom wynikającym ze zbytniej stanowczości (takim jak bunt, niechęć, czy obniżone poczucie własnej wartości), a stanowczość może zapobiec wszystkim problemom związanym z nadmierną uprzejmością (np. pobłażaniu, manipulacji, rozpieszczeniu, obniżonemu poczuciu własnej wartości) tylko i wyłącznie wtedy, kiedy występują w parze.

W tym wydaniu znacznie więcej napisałam o używaniu Pozytywnego Czasu jako umiejętności życiowej zarówno w przypadku dorosłych, jak i dzieci. Pamiętanie o tym, że podczas konfliktów i kłótni wykorzystujemy głownie nasz mózg gadzi (a przecież gady zjadają swoje młode!), czyli jedynymi dostępnymi dla nas opcjami jest walka (walka o władzę) albo ucieczka (wycofanie się i brak komunikacji) pozwala z większym dystansem i humorem podchodzić do tego, co się wydarza. Świadomość tego stanu rzeczy powinna jeszcze bardziej przekonywać nas do wykorzystywania narzędzia jakim jest Pozytywny Czas, odzyskiwania dobrego samopoczucia i rozwiązywania problemów w oparciu o bliskość i zaufanie, a nie dystans i wrogość.

Bycie uprzejmym i stanowczym przychodzi nam znacznie łatwiej, kiedy ochłoniemy, przeprosimy i wykorzystamy jedno z wielu narzędzi Pozytywnej Dyscypliny. Dlatego właśnie więcej miejsca poświęciłam tego rodzaju Pozytywnemu Czasowi, który pomaga i dorosłym i dzieciom poczuć się lepiej, a w efekcie zachowywać się lepiej.

Dla wielu dorosłych barierą nie do przeskoczenia jest fakt, że Pozytywny Czas ma być czasem przyjemnym i pozytywnym dla dziecka. Mają błędne przekonanie, że w ten sposób nagradzane jest nieodpowiednie zachowanie dziecka. Kiedy jednak zaczynają uświadamiać sobie długofalowe konsekwencje kary oraz zasady działania gadziego mózgu, zaczynają też dostrzegać korzyści Pozytywnego Czasu.

Kolejnym ważnym tematem tego wydania jest koncentracja na rozwiązaniach. Wcześniej często ogarniało mnie zniechęcenie, ponieważ nieustannie słyszałam tylko i wyłącznie o logicznych konsekwencjach. Wydawało się, że rodzice i nauczyciele byli przekonani, że istnieją tylko dwa narzędzia dyscyplinowania dzieci: logiczne konsekwencje i odosobnienie. Odosobnienie jest rodzajem kary, tak samo jak logiczne konsekwencje, które zwykle są wilkiem w owczej skórze.

Jednym z moich ulubionych powiedzeń jest „Czyż nie jest szaleństwem uważać, że aby dzieci zachowywały się lepiej, najpierw musimy sprawić, by poczuły się gorzej?”. Słysząc to zdanie, rodzice i nauczyciele najczęściej zdają sobie sprawę z niedorzeczności tego przekonania, a jednak w konfrontacji z nieodpowiednim zachowaniem, nagminnie uciekają się do stosowania kar.

Koncentracja na rozwiązaniach była dla mnie swego rodzaju objawieniem. Pewnego dnia uczestniczyłam w spotkaniu klasowym, na którym uczniowie wymyślali „konsekwencje” dla spóźnionego na lekcję ucznia. Zauważyłam, że wszystkie zaproponowane przez nich „konsekwencje” były mniejszą lub większą karą. Zarządziłam przerwę i spytałam „Jak myślicie, co by się stało, gdybyście zamiast na konsekwencjach koncentrowali się na rozwiązaniach?”. Dzieciaki szybko „złapały” o co mi chodzi i wszystkie kolejne sugestie były pomocnymi rozwiązaniami. Od tamtej pory mówię rodzicom o koncepcji skupiania się na rozwiązaniach i zawsze potem słyszę, jak bardzo są zdumieni tym, że dzięki niej ilość kłótni i walk w domach i szkołach zdecydowanie się z zmniejsza.

W tym wdaniu bardzo mocno podkreślam również odpowiedzialność dorosłych za wiele problemów wychowawczych. Zanim rozwinę temat, wyznam, że wahałam się, czy o niej pisać, ponieważ obawiałam się, że niektórzy mogą odebrać to jak zarzut, a przecież moim celem jest po prostu budowanie świadomości i związanej z nią odpowiedzialności. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że rodzice mogliby uniknąć wielu wyzwań wychowawczych, gdyby sami podjęli trud zmiany. Szczerze? Znudziło mnie nieustannie wysłuchiwanie narzekań rodziców na dzieci.

Zaczęłam więc delikatnie i uprzejmie pytać, jak sami przyczynili się do powstania problemu. Miałam podejrzenia, że niektóre „nieodpowiednie zachowania” dzieci zostały w pewnym sensie „zaprogramowane” przez dorosłych. Przykładem może być „bunt” dziecka, kiedy rodzic lub nauczyciel stawia żądania. To samo dziecko mogłoby być skore do współpracy, gdyby dorosły zaangażował je w proces wymyślania rozwiązań podczas spotkań rodzinnych lub klasowych lub pomógł mu stworzyć grafik zadań, a potem zamiast żądać, pytał „Jaka była nasz umowa?” lub „Jaka czynność jest następna w kolejności?”. Oczywiście może się zdarzyć, że te rozwiązania nie zadziałają w każdej sytuacji, dlatego właśnie Pozytywna Dyscyplina ma tak wiele różnych technik.

“Osobowość, jak twoja wpływa na twoje dzieci” to zupełnie nowy rozdział, który pomaga zrozumieć dorosłym, do czego zachęcają dzieci swoim zachowaniem – a są to zarówno rzeczy pozytywne, jak i negatywne – wynikającym z takiej, a nie innej konstrukcji osobowościowej. Wielu dorosłych nie uświadamia sobie, jak podejmowane w dzieciństwie decyzje wpłynęły na to, kim są dzisiaj i z kolei jak to jacy są, wpływa na ich potomstwo. Wiedza zawarta w tym rozdziale może być inspiracją do zmiany własnych zachowań, które być może skłaniają dzieci do podejmowania nie najszczęśliwszych decyzji w procesie kształtowania własnej osobowości. I znów pragnę podkreślić, że pisząc ten rozdział daleka byłam od oceniania, obwiniania, czy kategoryzowania kogokolwiek. Świadomość jest kluczem do zmiany.

Przez ostanie dwadzieścia pięć lat zmieniło się wiele rzeczy w obszarze rodzicielstwa i wychowania dzieci. Namacalnym tego dowodem jest między innymi fakt, że na moje wykłady i warsztaty przychodzi coraz więcej ojców, którzy zdecydowanie bardziej angażują się w wychowanie dzieci. Inne zmiany (jak na przykład nadmierny materializm czy „bycie superrodzicem”) da się zniwelować, a poczynione w ich wyniku szkody naprawić, jeśli rodzice wezmą sobie do serca sugestie, które zawsze leżały u podstaw Pozytywnej Dyscypliny, na przykład, że wyrządzają krzywdę dzieciom, jeśli robią za nie zbyt dużo, nadmiernie je chronią, ratują z każdej opresji, nie spędzają z nimi wystarczającej ilości czasu, kupują im zbyt wiele rzeczy, odrabiają za nie prace domowe, gderają, wywierają naciski, stawiają żądania, besztają, a potem w poczuciu winy usiłują to wynagrodzić.

Fundamentem zdrowego poczucia własnej wartości u dzieci jest ukształtowanie w sobie przekonania „jestem zdolny do czegoś/ potrafię”. Kiedy rodzice robią rzeczy wymienione w poprzednim paragrafie, dzieci nie mają szansy ani na stworzenie takiego przekonania, ani na rozwinięcie umiejętności, które mogą ich w tym wspierać. Jeśli nieustannie mówi się dzieciom, co mają robić, nie daje się im okazji do wymyślania własnych rozwiązań, testowania ich i ćwiczenia tych kompetencji, które rodzice chętnie widzieliby u nich w przyszłości.

Spotkania rodzinne i klasowe stały się nieco bardziej popularne, ale jeszcze daleka droga przed nami. To właśnie podczas nich dzieci mają okazję rozwijać wszystkie Siedem Ważnych Poglądów i Umiejętności opisanych w rozdziale pierwszym. Niestety wielu rodziców i nauczycieli mylnie uważa, że mogą rozwinąć je bez praktyki i doświadczenia.
Ostatnio udzielałam wywiadu redaktorowi pewnego czasopisma, który był święcie przekonany, że większość dorosłych wie, że w przypadku dzieci kara nie działa. Życzyłabym sobie, aby była to prawdą. Dopóki jednak tak się nie stanie, jest jeszcze wiele do zrobienia. Nieustannie moim marzeniem jest zaprowadzenie pokoju na świecie poprzez zaprowadzanie go w domach i szkołach. Kiedy zaczniemy traktować dzieci z godnością i szacunkiem i uczyć ich wartościowych umiejętności życiowych, dzięki którym staną się dobrym ludźmi, same zaczną dbać o pokój na świecie.
Niektóre książki zostały napisane z myślą o rodzicach, inne o nauczycielach. Ta napisana jest dla jednych i drugich ponieważ:
Założenia są takie same dla rodziców i dla nauczycieli. Jedną różnicą jest kontekst w jakim są zastosowane. Wielu nauczycieli jest rodzicami, którzy pragną wykorzystywać je zarówno w szkole jak i w domu.
Porozumienie i współpraca pomiędzy domem i szkołą polepsza się, kiedy rodzice i nauczyciele wykorzystują te same lub podobne metody, pomagając dzieciom i sobie nawzajem w pozytywny sposób.

Zasady Pozytywnej Dyscypliny można porównać do układanki złożonej z wielu kawałków, czyli koncepcji. Trudno jest dostrzec cały obraz dopóki nie ułoży się większej jej części. Czasem jedno pojęcie nie ma sensu, dopóki nie połączy się go z innym pojęciem lub podejściem.

Kilka puzzli układanki

Zrozumienie Czterech Celów Niewłaściwego Zachowania
Uprzejmość i stanowczość jednocześnie
Wzajemny szacunek
Błędy jako okazja do nauki
Odpowiedzialność społeczna
Spotkania rodzinne i klasowe
Angażowanie dzieci w rozwiązywanie problemów
Zachęta

Jeśli coś nie działa, sprawdź, prawdopodobnie brakuje jakiegoś elementu. Rozwiązywanie problemów może nie być skuteczne, jeśli dorośli lub dzieci nie rozumieją, ze błędy są wspaniałą okazja do nauki. Spotkania rodzinne lub klasowe mogą nie przynieść pożądanego rezultatu, dopóki uczestniczące w nich osoby nie nauczą się szanować siebie nawzajem i nie wezmą na siebie pewnej dozy społecznej odpowiedzialności.

Nadmierna stanowczość bez uprzejmości może prowadzić do nadmiernej surowości. Czasami trzeba zatrzymać się w pół kroku, na chwilę zapomnieć o nieodpowiednim zachowaniu dziecka i uzdrowić relację. Uzdrowienie polega między innymi na stosowaniu zachęty, która usuwa motywację do nieodpowiedniego zachowania, nie zajmując się nim bezpośrednio. Wydawać się może, że zachęta nie działa, dopóki nie zrozumie się przekonań stojących za błędnymi celami.

Książka pełna jest przykładów skutecznego wykorzystania Pozytywnej Dyscypliny w domach i szkołach. Kiedy zrozumiesz zasady, zdrowy rozsądek i intuicja pomogą ci zastosować je w codziennym życiu. Tysiące rodziców i nauczycieli wspierają się nawzajem w uczeniu się Pozytywnej Dyscypliny, organizując grupy wsparcia rodziców i/lub nauczycieli. W tych grupach nikt nie jest ekspertem, każdy opowiada o popełnionych przez siebie błędach, które wyśmienicie wspierają proces nauki. Wszyscy wiemy, z jaką łatwości dostrzegamy błędy innych i ich potencjalne, kreatywne rozwiązania – wtedy widzimy problemy z perspektywy okiem obiektywnego obserwatora. Własne problemy wiążą nas emocjonalnie, tracimy perspektywę i zdrowy rozsądek. W grupach wsparcia rodzice i nauczyciele uświadamiają się, że nie są sami, że nikt nie jest idealny, a wszyscy mamy podobne rozterki i problemy. Powszechna reakcja rodziców i nauczycieli, którzy uczestniczą w tych grupach, wygląda mniej więcej tak „Co za ulga, nie jestem jedyną osobą, która doświadcza takiej frustracji!”. Czujemy się lepiej, kiedy uświadamiamy sobie, że jedziemy na jednym wózku.

W grupach wsparcia nawet facylitatorzy nie są ekspertami, a praca w nich przynosi lepsze rezultaty, jeśli nikt nie wchodzi w rolę eksperta. Lider lub liderzy grupy są odpowiedzialni za zadawania pytań i pilnowanie struktury spotkania, nie za dostarczanie odpowiedzi. Jeśli nikt w grupie nie zna odpowiedzi na pytanie, szuka się jej w książce Pozytywna Dyscyplina.

Dodatki zawierają wskazówki dotyczące facylitacji group wsparcia. Grupa może liczyć od dwóch do dziesięciu uczestników. Przy większej ilości osób jest mniej okazji do osobistego zaangażowania. Zadaniem uczestników jest czytać rozdziały z książki, być przygotowanym do odpowiedzi na pytania i współpracować z liderami grupy w zakresie realizacji postawionych celów. Jeśli uczestnikowi nie udało się przeczytać danego rozdziału, wciąż może skorzystać na przysłuchiwaniu się dyskusji i uczestnictwie w doświadczalnych ćwiczeniach.

Nie trzeba od razu koniecznie zgadzać się ze wszystkimi założeniami Pozytywnej Dyscypliny. Korzystaj z tego, co ma dla ciebie sens w danym momencie. A jeśli zauważysz, że jest coś, co do ciebie nie przemawia, nie musisz wylewać dziecka z kąpielą. Może zdarzyć się tak, że koncepcje, które trudno ci zaakceptować lub zrozumieć dziś, później zaczną mieć dużo większy sens. Pewna kobieta przyznała się przede mną, że próbowała niektórych z zasad na swoim synu, po to tylko, żeby udowodnić, że nie działają, ale ku jej zdumieniu przyczyniły się one do poprawy ich relacji. Później została liderem grup wsparcia rodziców, ponieważ chciała dzielić się z innymi tym, co dla niej samej było niezwykle pomocne.

W procesie zmiany starych nawyków warto jest być cierpliwym w stosunku do siebie i swoich dzieci. Im lepiej rozumie się podstawowe zasady Pozytywnej Dyscypliny, tym łatwiejsze staje się wprowadzanie ich w życie. Cierpliwość, poczucie humoru i umiejętność przebaczania wspierają proces nauki.

Przestrzegam również przed próbowaniem więcej niż jednej nowej metody na raz. Dzięki książce poznasz wiele nowych koncepcji i umiejętności i pamiętaj, że praktyka czyni mistrza. Jeśli będziesz wymagać od siebie zbyt dużo, możesz się szybko zniechęcić i uznać, że to wszystko jest za bardzo wymagające. Próbuj różnych rozwiązań po kolei, sprawdzaj rezultaty i traktuj błędy jako wspaniałą okazję do nauki.
Pozytywna Dyscyplina nie powoduje, że dzieci stają się idealne, ale wielu rodziców twierdzi, że po wprowadzeniu w życie jej zasad i rozwiązań przebywanie z nimi przynosi więcej radości i satysfakcji. Tego właśnie i wam życzę!

Moje na pewno! Antek nie chce wracać z placu zabaw, Zuzia chce wylać cały ketchup na talerz... Miliony codziennych drobnych spraw, które mogłyby potencjalnie wyprowadzić mnie z równowagi. Może czasem wyprowadzają, ale po pierwsze nie chcę się złościć na moje dzieci, a po drugie teraz wiem, że to NIE MA SENSU.

Czym jest sens w wychowywaniu dzieci?
Dla mnie sens wychowywania dzieci i uczenia się Pozytywnej Dyscypliny polega na dwóch rzeczach:

  1. Lepiej radzę sobie z codziennymi sytuacjami wychowawczymi. A jeśli moja córka już wyje o ketchup, to znaczy, że jest za późno i jedyne co mogę zrobić to przeciwdziałać problemom w przyszłości.
  2. Dzieci uczą się ważnych umiejętności życiowych i współpraca przebiega coraz lepiej, a ja widzę, że są one mądre, zaradne i otwarte (i mają całą masę innych ważnych dla mnie cech, które mają im pomóc w życiu)

Teraz wiem, że krzycząc nie uzyskuję tych celów
Ludzki mózg, który zaczyna doświadczać stresu włącza reakcję walka (o ketchup) lubucieczka (z ketchupem) i jednocześnie wyłącza korę nową odpowiedzialną za współpracę i uczenie się (rozsądnego postępowania żywieniowego).

Jakoś wiemy, że krzycząc na wyłączony z prądu komputer nie uzyskamy swojego celu, a jednak ciągle wracamy do krzyczenia na dzieci, i wydaje nam się, że ten człowiek na złość nas nie słucha.

Jak włączyć dziecko do prądu?
Czyli jak włączyć jego korę nową aby chciało nas wysłuchać i może nawet słuchać?
Mózg dzieci reaguje pozytywnie jedynie na jeden rodzaj energii. Energię miłości.

Jak oswoić kota w dziecku?
Dzieci w stresie są dużo bardziej podobne do ssaków niż ludzi. Co robimy gdy chcemy żeby jakiś ssak wykonał naszą prośbę? Co robisz gdy chcesz zachęcić kota do współpracy i żeby Cię polubił?
Proszę, zastanów się właśnie teraz, to właściwy kierunek......Daję Ci jeszcze chwilę.....
Jest kilka rzeczy które zazwyczaj robimy:

  • dajemy jeść,
  • mówimy łagodnym głosem,
  • delikatnie głaszczemy (przecież wiemy gdy chcemy kota znienacka wziąć na ręce to może nas podrapać, więc czemu się dziwimy, że nasze dziecko czasem też próbuje?)

Dopiero gdy oswoimy kota, lub psa, możemy nauczyć go nowych sztuczek.
Dopiero gdy włączy się kora nowa w mózgu naszego dziecka, jesteśmy w stanie do niego dotrzeć z naszymi spokojnymi, racjonalnymi argumentami.

Bo dzieci wysłuchają mnie wtedy kiedy będą czuły się bezpieczne
Gdybym nakrzyczała na Zuzię za ketchup byłoby tylko gorzej, skończyłoby się płaczem, złością i buntem na każdym dalszym etapie. Trudno, wzięła sobie go pomimo mojego sprzeciwu. Nigdzie nikt nie napisał, że dzieci będą Cię słuchać. Umiałam się zatrzymać, bo wiem, że swoim zachowaniem tylko pogorszyłabym sprawę. Zuzia znała moją opinię i zdecydowała się zadziałać wbrew niej. I dobrze, cieszę się, że kieruje się swoimi wartościami, chociaż czasem mi się to nie do końca podoba. Kiedyś mnie obok niej zabraknie i będzie potrzebowała opierać się na sobie. I chcę, żeby to było mocne oparcie.

Zadbaj o kota w sobie
Ty też jesteś kotem i tam gdzieś w środku potrzebujesz łagodności. Jeśli będziesz próbował działać w stresie, będzie Ci bardzo trudno być czułym, empatycznym i skutecznym rodzicem. Ciężej będzie Ci pamiętać o szerszym obrazie i nie skupiać się na takich drobiazgach jak ketchup.

Zbuduj dyscyplinę skutecznego dbania o relacje domowe
Ty też masz szansę nie tylko raz na zawsze poszerzyć swój repertuar rodzicielskich umiejętności, ale także:

  • możesz też ZROZUMIEĆ co się dzieje w mózgu Twojego dziecka i skuteczniej reagować.
  • możesz odnaleźć w sobie więcej wyrozumiałość zamiast złości.
  • więcej skuteczność zamiast bezsilności.
  • i poczucie dumy zamiast wstydu

Czy kolejność urodzenia ma znaczenie?

Często dzieci z tej samej rodziny niezwykle się od siebie różnią, a przecież mają tych samych rodziców, uczone są tych samych zasad i funkcjonują w podobnym środowisku. Zdarza się, że bardziej podobne są do dzieci z innych rodzin, które urodziły się w tej samej pozycji w kolejności urodzenia. Oczywiście nie jest tak, że wszystkie najstarsze, środkowe i najmłodsze dzieci oraz jedynacy wyciągają takie same wnioski ze swoich doświadczeń i są identyczne. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi i tak samo wiele nas łączy jak i dzieli, ale osoby urodzone na tym samym miejscu w kolejności urodzenia często charakteryzują się pewnymi wspólnymi cechami.

Przedstawiam wam trzy hipotetyczne siostry Helenę, Marię i Tamarę. Spróbujcie na podstawie opisu odgadnąć, w jakiej kolejności przyszły na świat. Zastanówcie się nad własnymi cechami charakteru i przypomnijcie sobie, jak zachowują się dobrze wam znane osoby, które są najstarszymi, środkowymi i najmłodszymi dziećmi.

Helena

Dziewczyny uwielbiały razem wyjeżdżać na wakacje. Zwykle wyjazdy, a wcześniej ich planowanie wyglądały dość podobnie. Helena właściwie do ostatniej chwili nie bardzo wiedziała, gdzie jadą i co trzeba ze sobą zabrać. Bagaże pakowała dzień przed wyjazdem i jak szalona załatwiała sprawunki, bo okazywało się, że albo zeszłoroczny kostium kąpielowy do niczego się już nie nadaje, albo musi kupić mocne buty, bo jadą w góry. Planowanie nie było jej mocną stroną, za to jej towarzystwo zawsze gwarantowało dobrą zabawę i mnóstwo śmiechu. Sprawdzała się świetnie wtedy, kiedy plan zawodził i trzeba było improwizować. Z uśmiechem i wdziękiem załatwiała wydawałoby się niemożliwe rzeczy i jak kot lubiła chadzać własnymi ścieżkami.

Tamara

Tamara była jej przeciwieństwem, choć obie miały poczucie wyjątkowości. To ona była mózgiem wyjazdu. Zawczasu wszystko planowała i dopinała na ostatni guzik. Bilety lotnicze kupowała z półrocznym wyprzedzeniem, rezerwowała hotele, kwatery i samochody. To często denerwowało Helenę, której czasem marzył się wspólny wyjazd na wariackich papierach. Tamara lubiła też decydować o tym, gdzie pojada i co będą robić. Właściwie dyktowanie warunków było dla niej całkiem naturalne, w końcu to ona brała za wszystko odpowiedzialność. Z równowagi wyprowadzały ją nieprzewidziane okoliczności, które po pierwsze burzyły jej misterny plan, a po drugie wprowadzały chaos. A chaos oznaczał ryzyko. Nie, tego Tamara szczerze nie cierpiała.

Maria

Największy spokój ducha w tej trójce charakteryzował Marię. Cierpliwie znosiła słowne przepychanki Heleny i Tamary i z taktem wkraczała w odpowiednim momencie, by je pogodzić. Zależało jej na tym, by wszystkie czuły się dobrze i spędzały czas w miłej atmosferze. Choć to zwykle Tamara proponowała cel podróży, Maria, jeśli chciała, potrafiła przekonać ją do swojej koncepcji. Rzadko jednak forsowała swoje zdanie, gdy wzbudzało negatywne emocje. Interesował ją kompromis, nie walka. Z ochotą poznawała nowe miejsca i często zaskakiwała siostry niestandardowymi, czasem ryzykownymi, rozwiązaniami problemów. Czasem siostry wyjeżdżały w większym gronie i tak jakoś się składało, że byli to głównie znajomi Marii. Miała ich mnóstwo, a siostry śmiały się, że lgną do niej, bo i przytuli i pocieszy i pozwoli się wypłakać.

Kiedy jeszcze ich wyjazdy współfinansowali rodzice, to Maria i Helena szły, by zdobyć gotówkę. Potrafiły tak zręcznie przedstawić sytuację, że rodzice dawali im nawet więcej niż potrzebowały. Dla Tamary to była czysta manipulacja, dla jej sióstr umiejętne dobranie środków wyrazu do wymogów sytuacji. Tamara po prostu lubiła wykładać kawę na ławę.

(Odpowiedzi znajdziesz na końcu tekstu.)

 

Najmłodsze, środkowe, najstarsze: charakterystyka

Uważa się, że typowymi dla najstarszych cechami są odpowiedzialność, słowność i rozwaga. Świetnie spełniają się w roli liderów. Problemem może być ich przywiązanie do władzy i narzucanie innym swojego zdania. Lubią porządek i strukturę. Często uważają, że trzeba być albo pierwszym albo najlepszym, bo tylko wtedy zostaną zauważeni i docenieni. Przeciętność ich nie interesuje. Gdy przychodzi na świat drugie dziecko, czują się zdetronizowani i jeszcze bardziej pragną udowodnić swoją wartość.

O środkowych dzieciach mówi się, że to urodzeni negocjatorzy, rozjemcy i mediatorzy. Interesuje ich dobre samopoczucie wszystkich osób, być może najmniej własne, dlatego łatwo im chodzić na kompromisy. Są wyczulenie na wszelkie przejawy niesprawiedliwości, stąd mają tendencję do stawania po stronie najsłabszych i pokrzywdzonych. Środkowe dziecko zwykle czuje się wciśnięte pomiędzy pozostałe i pozbawione przywilejów najstarszego i korzyści płynących z bycia najmłodszym. To wystarczający powód, by mylnie mniemać, że aby udowodnić swoją wartość musi być odmienne od pozostałych.

Najmłodsze dzieci to beniaminki całej rodziny. Często są rozpieszczone i uważają, że inni kochają ich wtedy, kiedy się nimi zajmują i wykonują za nich wszelkie czynności. Zwykle łatwo nawiązują znajomości, lubią się bawić, są niezależne i nie unikają ryzyka. Jeśli rodzice lub starsze rodzeństwo mają autorytarny sposób bycia, najmłodsze dzieci sięgają po manipulację, by w jakiś sposób – jeśli siłą nie mogą, bo przecież są najmniejsze – kontrolować sytuację.

Jedynacy przypominają albo najstarsze albo najmłodsze dzieci. Zwykle nie są tak perfekcyjni jak najstarsze dziecko w rodzinie i wolą być wyjątkowi niż pierwsi lub najlepsi. Ponieważ nie muszą rywalizować z rodzeństwem o miłość i uwagę rodziców, często również są nadmiernie rozpieszczani, głównie przez matkę. W przyszłości może to prowadzić do nieporozumień w relacjach – brak zainteresowania i podziwu ze strony innych odczytywany jest przez nich jako brak akceptacji i odrzucenie. Jedynacy umieją się sobą zająć i polegać na sobie. Nie straszna im samotność.

Korzystając z teorii kolejności urodzenia trzeba wziąć pod uwagę czynniki, które wpływają na istnienie wyjątków. Takich czynników jest kilka, ale dwa najważniejsze to płeć i różnica wieku pomiędzy rodzeństwem. Jeśli pierwsze i drugie dziecko są odmiennej płci, oboje mogą mieć cechy najstarszego dziecka, szczególnie jeśli w rodzinie istnieje jasny podział ról ze względu na płeć. Najwyraźniejszy podział ról ze względu na miejsce urodzenia występuje, jeśli rodzeństwo dzieli nie więcej niż cztery lata. Im większa różnica, tym mniejsza rywalizacja. Jeśli młodsze rodzeństwo urodzi się po ośmiu latach, może mieć cechy najstarszego i najmłodszego, a najstarsze cechy jedynaka i najstarszego

 

Teoria kolejności urodzenia – jak z niej skorzystać?

Celem dotycząca kolejności urodzenia nie jest kategoryzowanie i tworzenie stereotypów. Jej zadaniem jest wzbogacić naszą wiedzę o nas i dzieciach i przyczynić się lepszego zrozumienia zasad na jakich funkcjonujemy i dzięki temu wpłynąć na poprawę naszych wspólnych relacji.

Do czego może się nam przydać ta wiedza?

Po pierwsze możemy odkryć źródło naszych własnych przekonań i wynikających z nich działań. Być może jako najstarsze dziecko jesteśmy dość autorytarni i dominujemy innych? Albo jako środkowe dziecko nadmiernie rywalizujemy w pracy i za wszelką ceną usiłujemy zdobyć akceptację innych? A jako najmłodsze wciąż mamy poczucie, że niewiele wiemy, inni są mądrzejsi i stąd bierze się niskie naszej poczucie wartości. Świadomość jest pierwszym krokiem do zmiany.

Po drugie warto się zastanowić, jak nasze cechy i predyspozycje wynikające z kolejności urodzenia wpływają na nasze relacje z dziećmi i czego ich w ten sposób uczymy.

Po trzecie, świadomi pewnych cech związanych z każdą pozycją w kolejności urodzenia i najczęstszych błędów popełnianych przez rodziców, możemy zmienić podejście do dzieci. Nie powtarzać nieustannie pierworodnemu dziecku, że jest najstarsze i że w związku z tym musi być bardziej odpowiedzialne i mądrzejsze, ponieważ to tylko wzmacnia już i tak silne cechy i może przyczynić się do nadmiernego dążenia do doskonałości, a w życiu dorosłym do  brania odpowiedzialności za życie innych osób, na przykład męża, żony lub dziecka. Powstrzymać się od nadmiernego rozpieszczania najmłodszego potomka, a tym samym od wspierania go w przekonaniu, że przynależy i jest ważne tylko wtedy, kiedy inni się o niego troszczą i mu usługują. Rozpieszczanie prowadzi do uzależnienia się od innych, egoizmu i nieodpowiedzialności. Być może poświęcić trochę więcej czasu środkowemu dziecku i przypominać mu, że nie musi się niczym wyróżniać i buntować, żeby zostać zauważone i otrzymać odpowiednią porcję miłości.

Najstarsza – Tamara

Średnia – Maria

Najmłodsza – Helena

Więcej informacji o teorii kolejności urodzenia i jej związku z wychowaniem dzieci znajdziecie w książce „Pozytywna Dyscyplina” Jane Nelsen, która już wkrótce ukaże się na polskim rynku nakładem wydawnictwa CoJaNaTo.

crossmenu