Koszyk
Produkt dodany do koszyka Produkt zaktualizowany Produkt usunięty z koszyka Brak produktu na magazynie Podaj prawidłową ilość

Brak produktów w koszyku.

Jeśli zadajesz sobie to pytanie, to prawdopodobnie zastanawiasz się, jak pomóc dziecku odnaleźć się w świecie ogromu możliwości. Pewnie starasz się podążać za swoim dzieckiem, ale od czasu do czasu możesz zastanawiać się, czy to właściwa droga. Szczególnie w momentach, gdy Wasze potrzeby wydają się sprzeczne.

 

Czym jest rozpieszczanie?

Dla jednych rozpieszczaniem będzie kupowanie dziecku niepotrzebnych zabawek, bycie na każde zawołanie, wyręczanie, dla drugich – pozwalanie mu na wyrażanie trudnych emocji czy przytulenie, gdy dziecko zrobi coś niewłaściwego.

Według Słownika Języka Polskiego wyraz „rozpieścić” oznacza „zepsuć zbytnim pobłażaniem, dogadzaniem komuś”. Kiedy myślimy o skutkach rozpieszczania, to zazwyczaj wyobrażamy sobie człowieka roszczeniowego, kapryśnego, myślącego tylko o sobie, nie szanującego innych, może czasem niezaradnego. Z takim dzieckiem jest trudno nie tylko dorosłym. Taki maluch może stać się niesamodzielny, uzależniony od innych i wiecznie nieszczęśliwy. (Obejrzyj video)

 

Potrzeba to nie zachcianka

Nie da się „zepsuć” dziecka poprzez zaspokajanie jego potrzeb. Warto jednak pamiętać, że potrzeba to nie to samo, co zachcianka. Potrzeby są uniwersalne dla wszystkich ludzi, zachcianki mogą być różne w zależności od człowieka. W przeciwieństwie do zachcianek, potrzeby nie da się zastąpić inną potrzebą. Niezaspokojenie zachcianki wiąże się z chwilowym dyskomfortem, natomiast długotrwałe pomijanie potrzeb prowadzi do zaburzeń. W sieci można znaleźć wiele ich klasyfikacji – ja osobiście lubię odnosić się do listy potrzeb wg NVC (Porozumienia bez Przemocy).

Co nie jest rozpieszczaniem? 

Bez wątpienia nie da się rozpieścić poprzez okazywanie czułości. 

Tulenie, noszenie, głaskanie – to wszystko służy budowaniu relacji. 

Oczywiście, jeśli mama lub tato mają chory kręgosłup, a dziecko waży 14 kg, to nie ma nic złego w tym, że szukają innego sposobu na okazywanie troski, niż noszenie. Podobnie w sytuacji, gdy dziecko może samodzielnie przejść jakiś dystans lub zejść ze schodów. 

 

Rozpieszczaniem nie jest przytulanie dziecka, gdy się przewróci i bardzo płacze z bólu, wstydu, ze strachu. Jeśli maluch przechodzi nad upadkiem do porządku dziennego, to nie ma potrzeby robić tu zbędnego zamieszania. Upadki zdarzają się każdemu i są częścią życia. Natomiast popularne przekonanie wśród części rodziców: ”zignoruj płacz” pokazuje dziecku, że okazanie empatii jest czymś niewskazanym. Swoją drogą ciekawe, czy dorosły chciałby zostać zignorowany, kiedy potknie się na ulicy i będzie prosił o pomoc.

 

Również utulenie po „niewłaściwym” zachowaniu w celu uspokojenia dziecka nie sprawia, że staje się ono małym potworkiem i wchodzi nam na głowę. Długo byłam przekonana, że takie postępowanie rodzica jest swego rodzaju nagrodą i pokazuje maluchowi, że można bezkarnie bić, kopać, gryźć. Nic bardziej mylnego! By zachowywać się dobrze, dzieci muszą poczuć się dobrze. Przytulenie nie oznacza, że pozwalamy robić krzywdę ina wszystko się zgadzamy. Przytulenie pomaga się uspokoić by potem porozmawiać o tym, co się wydarzyło i szukać rozwiązań, by uniknąć trudnych sytuacji w przyszłości. Oznacza, że pokazujemy dziecku, w jaki sposób może odzyskać spokój i kontrolę nad sobą. Pomocą będzie tablica emocji, która pomaga nazywać to, co dzieje się z dzieckiem.

 

Co w takim razie robić, by dziecko w przyszłości umiało zarówno brać, jak i dawać, dbać o siebie, ale też o innych?

Dzieci uczą się przede wszystkim przez naśladowanie.

W idealnym świecie, w którym dorośli są świadomi swoich granic, posiadają umiejętność samoregulacji i dbania o własne potrzeby, mają empatię, szacunek do siebie i innych oraz nie ulegają naciskom z zewnątrz, właściwie nie trzeba robić nic specjalnego. Dziecko, dzięki obserwacji, ale też odpowiednim reakcjom, nabędzie ważnych życiowych kompetencji. 

Problem polega na tym, że nie żyjemy w takim idealnym świecie. Nie do końca znamy siebie i swoje potrzeby, często reagujemy z pozycji mózgu gadziego* i atakujemy lub ulegamy. 

W związku z tym, najpierw warto zadać sobie kilka pytań:

  1. Gdzie leżą moje granice, co jest dla mnie akceptowalne, a co nie? 
  2. Czy umiem odmawiać?
  3. Czy uważam, że potrzeby wszystkich członków rodziny są równie ważne i warte uwzględnienia, czy raczej spycham swoje potrzeby na dalszy plan?
  4. Czy wolę poświęcać siebie niż mierzyć się z niezadowoleniem innych?
  5. Czy zależy mi na uczeniu dziecka ważnych umiejętności życiowych, czy raczej na tym, żeby wszystko było zrobione idealnie i szybko?
  6. Czy pozwalam dziecku na samodzielność, czy poprzez wyręczanie jego w codziennych obowiązkach zaspokajam swoje własne potrzeby? 
  7. Czego chciałabym/chciałbym nauczyć dziecko na przyszłość?

Dzieci wciąż nas obserwują  i na tej podstawie wyciągają wnioski o sobie oraz otaczającym świecie. 

 

Jeśli widzą, że rodzice ciągle rezygnują dla nich ze swoich potrzeb, to mogą wyjść z założenia, że tak jest w porządku. I tego będą oczekiwać.

Zamiast tego zacznijcie prowadzić spotkania rodzinne, na których powstaną plany uwzględniające potrzeby wszystkich członków rodziny. (Więcej na temat spotkań rodzinnych przeczytasz w artykule: Spotkania rodzinne, bezpieczna przystań...

Jeżeli zawsze dostają to, o czym zamarzą, to nie mają szansy nauczyć się czekać, nie wspominając o docenianiu posiadanych rzeczy.

Twórz z dziećmi rysunkowy plan tego: 

 

Kiedy rodzice tłumią ich płacz przy pomocy tabletu lub kolejnego cukierka, to nie dają im szansy nauczyć się innych sposobów na samoregulację.

Zamiast tego nazwij i zaakceptuj emocje dziecka i ich przyczynę, zaproponuj przytulasa, lub bycie obok. (np.: jesteś wściekły, że zabrałam ci tablet, gdy twój czas minął, tak może się zdarzyć, co ci teraz pomoże?)

Gdy są wyręczanie i chronione przed rozczarowaniem, to nie nabywają nowych umiejętności i nie kształtują w sobie wytrwałości. 

Możesz wspierać mówiąc: “widzę, że jest to trudne, jestem tu obok”.

Kiedy pozbawia się je naturalnych konsekwencji swoich działań, to nie uczą się, że to, co robią przynosi konkretny skutek.

“Przykro mi, że nie zdążyłeś dziś umyć się przed porą bajki… Jutro możesz spróbować jeszcze raz”.

 

Jeżeli nie mają żadnych obowiązków (oprócz nauki), to omija ich szansa kształtowania w sobie zaradności i odpowiedzialności.

Wspólne zarządzanie i dzielenie się obowiązkami domowymi pomoże dzieciom poczuć, że są ważne w waszej rodzinie, podejmują decyzję i wnoszą istotny wkład. (Webinar dzieciaki i obowiązki)

 

Jeśli widzą, że rodzice zgadzają się na wszystko pod wpływem krzyku lub płaczu, to nabierają przekonania, że to są właściwe strategie na zaspokojenie swoich potrzeb.

Empatia polega na akceptacji frustracji i złości dziecka, a nie na zaspakajaniu zachcianek.

 

Nie musimy zawsze zaspokajać potrzeb w taki sposób, jaki pokazuje nam dziecko, szczególnie, jeśli ten sposób nie jest konstruktywny czy zgodny z nami. Szukajmy strategii, które będą służyły rozwojowi i odpowiadały obu stronom. Gdy dziecko żąda ciastka przed obiadem, prawdopodobnie jest głodne. Zaproponuj mu kawałek jabłka, lub jeśli możesz podaj zupę. Ciastko nie jest jedyną możliwością zaspokojenia głodu. Kupienie nowej zabawki nie stanowi jedynej opcji zaspokojenia potrzeby zabawy, a zgoda na malowanie po ścianach to nie jedyna opcja na realizację potrzeby autoekspresji. 

 

Czy marudzenie albo szybkie popadanie w histerię w zetknięciu z odmową, może być objawem rozpieszczenia?

Wszystko zależy od wieku, etapu rozwojowego i temperamentu dziecka. Dzieci, szczególnie te do 6 roku życia, nie mają dobrze wykształconej kory nowej, części odpowiedzialnej m.in. za racjonalną ocenę sytuacji i kontrolę emocji, w związku z tym ich reakcje są często nagłe, wybuchowe, niewspółmierne do bodźca. Dużą rolę odgrywa tu także temperament dziecka, czyli to czy nasza pociecha bardziej przypomina spokojną wodę, czy wulkan. Należy też pamiętać, że takie reakcje są często sygnałem stresu i w pierwszej kolejności powinniśmy się zająć szukaniem przyczyn i sposobów na powrót do równowagi. 

 

Zdarza się, że wzmacniamy marudzenie lub histerie poprzez uleganie, przekraczanie swoich granic, robienie czegoś dla „świętego spokoju”. Pamiętajmy jednak, że zawsze możemy zmienić swoje podejście i zacząć stosować zasadę: “Rób to, co mówisz”.

 

Podsumowując: Jak nie rozpieszczać zaspokajając potrzeby, a nie zachcianki dziecka?

Dbaj o swoje potrzeby

Twórzcie wspólne plany

Trzymaj się ustaleń wspierając dziecko łagodnymi słowami, nazywaniem jego emocji i dotykiem, czyli: 

Bądź uprzejma/y i stanowcza/y 

Wspieraj dziecko, zamiast wyręczać.

 

Agnieszka Semeniuk, Certyfikowana Edukatorka Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców i nauczycieli, pedagog specjalny, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, mama dwójki dzieci. Prowadzi stronę Mama Belfer Agnieszka Semeniuk  https://www.facebook.com/mamabelfer

Czy dajesz się zwariować?

Święta są takim czasem, kiedy w naszych domach i rodzinach trzeba pogodzić o wiele więcej spraw niż zwykle. Co składa się na to szalone nagromadzenie prac i obowiązków?  Trzeba biec na jasełka, do szkoły, wieczór przygotowywania ozdób w szkole jednego dziecka, koncert w przedszkolu drugiego., wigilię w pracy... Chcemy posprzątać bardziej niż zwykle, ugotować . I nawet jeżeli święta spędzamy poza domem, czeka nas strojenie choinek i masa innych prac. Kupowanie i pakowanie prezentów… a i choroby dzieci tego nie ułatwiają. Chcemy, żeby było ładnie, miło i przyjemnie. Żeby wszyscy się uśmiechali, z radością pomagali. No po prostu jak na świątecznej reklamie ;D.

Ciężko powiedzieć sobie (i innym) “nie” i zdecydować, że w tym roku uszka, makowiec, będą kupne… nie myje okien, albo rezygnuję czegokolwiek co wydaje się tak ważne… Po drugie, często spędzamy święta u innych, a to wymaga niezłej gimnastyki i dyplomacji. Bo jak tu powiedzieć babci, że ta czekoladka to już za dużo dla Twojego dwulatka.. i żeby się jeszcze nie obraziła?

 

Jak pogodzić tradycje z naszymi potrzebami?

Jak maksymalnie pogodzić oczekiwania wszystkich i ich zaangażować?

Jak to wszystko zrobić, żeby się na siebie nie wkurzać, nie frustrować?

 

Karuzela  oczekiwań, czyli patent na bycie niezadowoloną

To dobrze mieć oczekiwania i chcieć je realizować. Jest tu jednak mała pułapka, która kończy się bardzo źle.

To tak jak z zakupami. Gdy mężczyzna szuka czarnych spodni, wchodzi do pierwszego sklepu, no może czasem jeszcze drugiego… i ma sprawę załatwioną. Gdy kobieta szuka czarnych spodni to… ma całą listę kryteriów, które ten zakup ma zrealizować: odpowiednia długość i materiał, dobre na co dzień i do żakietu…. Mogłabym tak długo, ale chyba już wiecie o co mi chodzi. A chwilę po odejściu od kasy  widzimy niemal identyczne, tylko tańsze o 20%...

 

Karuzela oczekiwać w naszej głowie rośnie, jeśli nie spiszemy tego, na czym nam zależy naprawdę (zwykle spisujemy listy rzeczy do zrobienia).

 

Zawsze, gdy budujemy listę oczekiwań w swojej głowie, to ta lista ma tendencje, żeby się rozwijać jak młyńskie koło. Często jest tak, że w momencie podejmowania decyzji mamy przed oczami jedno z wielu kryteriów, a później oceniamy się (zwykle źle) za coś, o czym zupełnie nie pomyślałyśmy od początku. To idealny patent na bycie niezadowoloną.

 

Jak wyjść z tej pułapki? Określ co jest dla Ciebie najważniejsze podczas świąt. Atmosfera, czy potrawy.. a może jakaś konkretna sprawa. Co konkretnie chcesz w tym okresie zrobić? Jeśli będziesz miała taką listę rzeczy do zrobienia w głowie, a nie na kartce, to ta lista będzie rosła. Jeśli spiszesz swoje priorytety, będzie Ci łatwiej się na nich skupić. I nie zrozum mnie źle. Potrawy mogą być dla Ciebie ważniejsze niż jakaś efemeryczna atmosfera…

 

I dochodzimy do błędu numer dwa

Bądź konkretna! Czym jest atmosfera świąt dla Ciebie? Dla mnie to świąteczne piosenki, zapach ciasta, wspólne łuskanie migdałów, śpiewanie kolęd i uśmiech 🙂 Dużo uśmiechu. Pamiętaj, że idealne są tylko momenty. Dom to przecież nie muzeum figur woskowych.

 

Spisz także to, co chcesz robić w święta, a nie tylko to, co musisz.
Zadaj sobie pytania: Co ja chcę robić w święta? Jaki to ma być dla mnie czas? Jak sobie go uprzyjemnić? Co chcę jeść w te święta? 

A może Twoje dzieci są wystarczająco duże, żeby porozmawiać o tym wszystkim razem. I spisać to, co chcecie robić w święta i co musi być zrobione?

 

Zaangażuj dzieci zarówno w przyjemne, jak i mniej przyjemne zadania.

Pamiętasz spotkania rodzinne (KLIKNIJ), albo zasady dzielenia się obowiązkami? (więcej o planowaniu OBEJRZYSZ TU 

i znajdziesz w webianarze dzieciaki i obowiązki). Wykorzystaj je też w tym przypadku.

 

Jeśli już macie plan, a na planie znajdują się zdania miłe (granie z tatą w Minecrafta)  i niemiłe (wieszanie prania) to musicie wspólnie zdecydować kto co robi i kiedy. Dokładnie omawiamy to w naszej rozmowie z Moniką Cywińską (ZOBACZ)

Ale tak czy inaczej mogę Wam zagwarantować, że będą trudniejsze momenty.

Jak usprawnić planowanie i realizację planu? Użyć poczucia humoru, motywować, przypominać co będzie później. Plan traktujemy całościowo. Jeśli dziecko ma trudność w realizowaniu tego, co samo zaplanowało być może potrzebuje lekkiego wsparcia, przytulasa lub powiedzenia wierzę w Ciebie. Wspólnej pracy nad zadaniem (moja 7 latka woli cały dzień sprzątać razem ze mną niż sama zrobić małą rzecz). A może potrzebuje ścigania się z czasem, albo listy do odhaczania zadań (często odhaczamy wcześniej spisane, czy narysowane zadania na wspólnej rodzinnej mapie zadań, każdy z nas ma inny kolor flamastra, czasem osoba, która odhaczy najwięcej zadań może wybrać skąd zamówimy obiad, albo jaki film obejrzymy rodzinnie - najważniejsze żeby trochę lepiej się bawić przy tym wszystkim)

 

Co robić w trudnych momentach?

Kilka wskazówek dają Karty Pozytywnej Dyscypliny. Podstawowe błędy, jakie robimy, a które możemy zamienić na dobre techniki PD dotyczą motywowania dzieci do obowiązków.

Unikaj gderania. Skup się na rozwiązaniu (nie obwinianiu). Zrób coś miłego dla siebie. Uspokój się. Użyj jednego słowa dotyczącego czynności np. Kochanie, zmywarka.

Zawsze najpierw buduj relację. Podejdź do dziecka, zobacz co robi i powiedz: widzę, że zająłeś się klockami. Fajnie się bawić co? Mieliśmy umowę, że wypakujesz zmywarkę. Proszę Cię zrób to teraz. Wiemy, że dzieci zapominają. Że to nie ich priorytety. Więcej o skutecznym motywowaniu znajdziesz w artykule. (CZYTAM)

 

Bądź wdzięczna za to, co dostajesz.

Codziennie dostajemy mnóstwo miłości i czyściutkie 24 godziny. Możemy na nowo uwierzyć w siebie i nasze dzieci. Właściwie musimy. 

Załóż okulary wyolbrzymiające pozytywy, wychwytuj chwile, kiedy jest tak jak chcesz, żeby było. I jeśli masz w sercu wdzięczność, radość, nie zapomnij zawiadomić o tym twarzy (i innych wokół).

Dziękuj za każdy pozytyw, mów i doceniaj. To obudzi prawdziwą magię świąt.

P.S. Pamiętasz, że rundą wdzięczności zaczynamy każde spotkanie rodzinne? A gdyby wyrażać wdzięczność codziennie?

Rodzina to grupa bliskich sobie ludzi w różnym wieku, z różnymi potrzebami, na różnych etapach rozwojowych.  W rodzinie łączy nas więź, budujemy relacje, spędzamy ze sobą czas, mamy wspólną przestrzeń i wiele zadań do wykonania. Zdarzają się sytuacje i problemy, które trzeba rozwiązać, czasem kłótnie czy różnice zdań oraz bardzo dużo decyzji, które trzeba podejmować. Działamy w pewnej wspólnej przestrzeni i w zasadzie spotykamy się każdego dnia: podczas porannego szykowania do przedszkola, szkoły czy pracy, podczas posiłków, w weekendy i święta…codziennie. Widzimy się, a pomimo tego  „statek” obiera zupełnie inny kurs niż planowaliśmy, na pokładzie zdarza się bunt…albo każdy ciągnie liny w swoja stronę. Kapitan ma natomiast zupełnie inne plany niż załoga. W tym rejsie pomocne mogą być bezpieczne przystanie, czyli spotkania rodzinne.

Spotkania rodzinne czyli co konkretnie?

Spotkania rodzinne odbywają się regularnie raz w tygodniu, o ustalonej porze. Uczestniczy w nich cała rodzina. Mają swoją strukturę i plan. Rozpoczynamy od doceniania każdego członka rodziny za to, co zrobił lub powiedział w mijającym tygodniu i za co jesteśmy mu wdzięczni. Omawiamy rodzinne sprawy, tematy, problemy, które wymagają wspólnej decyzji, zaplanowania lub znalezienia rozwiązania.  Planujemy kolejny tydzień: informujemy o tym, co się wydarzy, dzielimy się obowiązkami domowymi, zapisujemy nasz zaplanowany czas. Kończymy spotkanie wspólną zabawą lub inną przyjemnością, w której wszyscy wezmą udział. Spotkania rodzinne organizujemy w taki sposób, aby w tym czasie nie odbywały się żadne inne zajęcia np.: obiad czy sprzątanie.

Po co spotkania rodzinne, skoro widzimy się codziennie?

Po to, aby zatrzymać nasz „statek” w bezpiecznej przystani i ustalić kurs w taki sposób, żeby każdy członek załogi czuł, że jest ważny i miał wkład w ten rejs.

Jest to czas dla rodziny, kiedy możemy porozmawiać o naszych sukcesach i trudnych sprawach w momencie, gdy opadły już emocje. Pokazujemy dzieciom umiejętności związane z:  rozwiązywaniem problemów, słuchaniem, podejmowaniem decyzji w oparciu o potrzeby wszystkich w rodzinie, poszukiwaniem rozwiązań, wypowiadaniem swojego zdania w szacunku do innych (pomocne będą tutaj Karty Technik Pozytywnej Dyscypliny). Docenianie pomaga  dzieciom i rodzicom czuć przynależność i znaczenie i modeluje wdzięczność. Wszyscy mają szansę wypowiedzieć się w ważnych rodzinnych tematach, brać udział w decyzjach i planowaniu. Spotkania pomagają „ogarnąć” domowe obowiązki i włączyć w ich wykonanie każdego członka rodziny. Nikt nie jest zaskoczony tym, co wydarzy się w ciągu tygodnia i  jako rodzina możemy skoordynować nasze działania. Spędzamy czas tylko ze sobą – nie przy okazji. Wspólna aktywność na koniec wzmacnia rodzinne relacje. 

Brzmi pięknie! Tylko gdzie jest haczyk?

Spotkania rodzinne to coś nowego, co oznacza zmianę a zmiany wymagają przygotowania i czasu na wdrożenie. Przed Rodzicami stoi wyzwanie szczegółowego poznania i najlepiej przećwiczenia spotkań rodzinnych np. na warsztatach PD dla rodziców, wyjaśnienia dzieciom jaki jest cel i jak będą te spotkania wyglądały. Aby dzieci mogły brać w nich aktywny udział potrzebują uczenia doceniania, zasad dotyczących słuchania, podejmowania decyzji czy poszukiwania rozwiązań (więcej na temat przygotowania i przeprowadzania spotkań  rodzinnych w książkach PD, szczegółowy opis spotkań rodzinnych znajdziecie w Albumie Spotkań Rodzinnych). Wymagają one od nas cierpliwości, pamiętania o tym, że uczenie dzieci umiejętności to proces, który wymaga czasu oraz gotowości na błędy czy trudniejsze momenty.  Wyzwaniem może być też dbanie o to, aby spotkania odbywały się regularnie, aby stały się rodzinną rutyną – wtedy będą skuteczniejsze.. 

Czas poświęcony na przygotowanie i naukę zaowocuje tym, że spotkania będą wspierające i nasz „statek” będzie trzymał obrany kurs.

Co wnoszą długofalowo spotkania rodzinne? 

Życzę wielu pięknych i pomyślnych rejsów!

Renata Korolczuk - Edukatorka Pozytywnej Dyscypliny dla Rodziców, Wczesnego Dzieciństwa i w Klasie. Prowadzę warsztaty i konsultacje dla Rodziców i Nauczycieli (żłobków, przedszkoli i szkół). Jestem tutorką i pracuję z moimi podopiecznymi wspierając ich w rozwój. Przygotowuję i prowadzę warsztaty „szyte na miarę” dedykowane konkretnym potrzebom grupy czy instytucji w obszarach kompetencji wychowawczych, umiejętności zarządzania zespołem, budowania zespołów, emocji, komunikacji, kompetencji liderskich.

[email protected] tel. 600937773

Znowu się wycofał. Twój nastolatek stoi bezradnie i patrzy błagalnym wzrokiem, z którego możesz wyczytać „zrób to za mnie”. Co zrobić, od czego zacząć, aby dziecko brało swoje sprawy, w swoje ręce? 

1. Zacznij od siebie i zdecyduj, co ty zrobisz.

Wbrew pozorom, właśnie to może okazać się najtrudniejsze. Zatrzymaj się i spójrz prawdzie w oczy i zadaj sobie pytanie, jaka była twoja postawa w stosunku do obowiązków twojego dziecka? Jak często, w imię miłości do dziecka, przejmowałeś dziecięce obowiązki? Zaczyna się często od najprostszych działań. Od pozbierania zabawek za dziecko (bo, będzie szybciej), pościelenia łóżka (bo ty lepiej to zrobisz), zawiezienia niespakowanego zeszytu do szkoły (bo dostanie złą ocenę i będzie mu smutno), szykowania prac plastycznych do późna w nocy (niech  już śpi, bo będzie zmęczone).

Gadzi mózg* (część mózgu odpowiedzialna za podstawowe funkcje życiowe takie jak oddychanie, metabolizm, przetrwanie czy walkę) podpowiada nam, aby nie przemęczać się,  ponieważ lepiej zachować energię na coś innego, bardziej miłego. Kiedy jest ktoś, kto za nas wykona obowiązki, to chętnie z tego korzystamy i nasze dzieci bardzo szybko uczą się takiej postawy. Kiedy taki schemat trwa przez wiele lat, trudno oczekiwać, że w wieku nastoletnim dziecko nagle zacznie być odpowiedzialne i chętnie będzie wykazywać inicjatywę przy wykonywaniu swoich obowiązków. (Więcej merytorycznej wiedzy na ten temat znajdziesz w webinarze DZIECI I OBOWIĄZKI)

Dlatego zacznij od siebie. Zmień swoje nastawienie, a zmiany zaczną się pojawiać. Buntu pewnie przy tym nie unikniesz, ale twoja stanowcza i pełna szacunku postawa zacznie przynosić efekty, szybciej niż się spodziewasz.

2. Co możesz jeszcze zrobić? Rozmawiaj.

Nikt nie lubi być zaskakiwany nagłymi zmianami, które przewracają świat do góry nogami. Kiedy już znajdziesz w sobie gotowość na zmiany, porozmawiaj z dzieckiem. Rozmowa z nastolatkiem bywa trudna, ale nie ma się co tego obawiać. Wiesz, że zmiana, którą chcesz wprowadzić wypływa z twojej troski i miłości do dziecka i tego się trzymaj. Bądź łagodny, pełny empatii a zarazem stanowczy. Ustalcie wspólnie nowe zasady i ich się razem trzymajcie. Warto to wszystko spisać, abyście mogli, w chwilach kryzysu, przeczytać to na co się umawialiście, bo jak to mówią „pamięć mam dobrą, ale krótką”.

3. Czy jeszcze coś możesz zrobić? Tak. Zbuduj relacje, zanim naprawisz sytuacje. 

Bądź drugim pilotem, który bacznie obserwuje, i gdy trzeba koryguje tor lotu. Szukaj i inicjuj aktywności, w których to właśnie dziecko będzie mogło wykazać się swoją kreatywnością i poczuje w sobie moc sprawczą.

Przykład? Proszę bardzo.

Idźcie razem do kina. Niech to będzie twój pomysł, ale całą resztę zostaw dziecku. Niech ono wybierze kino, film, niech ustali z tobą czas i niech kupi bilety. Doceń cały wkład i wysiłek, jaki dziecko włożyło w te zadania. Baw się dobrze i zaproponuj, że chętnie w przyszłości skorzystasz jeszcze z takich wyjść zorganizowanych przez dziecko. 

Wiem, że  wyjście do kina to przyjemne zadanie, gorzej jest, gdy trzeba załatwić coś mniej przyjemnego, ale wtedy też po prostu bądź przy dziecku. Gdy dziecko np. zgubi szkolną kartę wejściową czy klucz, nie biegnij sam do szkoły, aby to załatwić. Porozmawiaj z dzieckiem, i niech ono samo zajmie się rozwiązaniem tego problemu. Twoja postawa niech będzie uprzejma, ale i stanowcza. Następnie doceń  wysiłek dziecka i z zaciekawieniem wysłuchaj całej historii.

Pamiętaj, że zmiany mentalne to proces. Nie można pstryknąć palcami i powiedzieć „już  zrobione”. Potrzeba czasu, zrozumienia, miłości i trzymania się obranego kierunku.

Zapamiętaj jeszcze jedno: błędy są wspaniałą okazją do nauki. 

Błędy są i będą składową naszej codzienności. Są nieuniknione. Ważne jest jednak, aby na błędach się uczyć i traktować je jako trampolinę do zmian na lepsze. Pozwól dziecku na popełnianie błędów, ale jednocześnie naucz je myślenia, nakierowanego na szukanie rozwiązań. Pokazuj dziecku, że w nie wierzysz,  bo rośnie to, na co zwracasz uwagę.

Powodzenia!

 

*Narzędzia  Pozytywnej Dyscypliny pomocne w organizacji domowego życia znajdziesz tu:

E-book spotkania rodzinnie

Karty Narzędzi Pozytywnej Dyscypliny

Maria Stoksik -  prywatnie jestem żoną i mamą trzech chłopców Dominika (12l.), Adama (10l.) i Maksymiliana (4l.). Jestem również Edukatorem Pozytywnej Dyscypliny. Lubię gotować , czytać, poznawać nowe miejsca, jak również poznawać samą siebie. Dzięki drodze do poznania siebie, dotarłam do Pozytywnej Dyscypliny i teraz cała moja rodzina ma wspaniałe narzędzia do rozwoju, pogłębiania relacji i obustronnego zrozumienia. Przepełniona pasją i miłością idę w świat z pozytywną dyscypliną, aby dzielić się jej wielkimi wartościami.

Czy dzieci potrzebują obowiązków?

U podstaw Pozytywnej Dyscypliny leży szczególna dbałość o potrzebę przynależności i znaczenia u dzieci. Mówiąc w skrócie, wszyscy ludzie potrzebują czuć, że są ważni i potrzebni w grupie w której żyją, niezależnie od tego czy mamy na myśli rodzinę, klasę, czy społeczeństwo.. 

 

Przekładając to na nasze domowe sprawy, obowiązki nie są jedynie czymś trudnym i przykrym, ale dają dzieciom możliwość poczuć się kimś znaczącym w rodzinie, do której przynależą. Nawet jeśli nie widzą one sensu w samym wykonywaniu obowiązku, to chcą być częścią rodziny, tworzyć wspólnotę i dbać o jej potrzeby.

 

Naszym zadaniem jest więc pokazać im sens wykonywania obowiązków, a więc np. czemu upieramy się przy myciu toalety co tydzień?

 

Jak zacząć?

Od siebie. Zastanówmy się, czym dla nas są obowiązki? Czy wypełniamy je z przymusu, czy z troski o naszą rodzinę? Cz myślImy raczej “muszę wszystko wziąć na siebie, bo nikt nie zrobi ode mnie lepiej”, czy dzielimy się pracami z łatwością?  Czy umiemy odpuścić, czy raczej myślimy, że świat się zawali? Dzieci są doskonałymi obserwatorami i często przejmują nasze przekonania, również te niewspierające. Warto się też zastanowić, czy nie wyręczamy dzieci tam, gdzie mogą działać samodzielnie? Często rodzice próbują robić wszystko dla i za dzieci, a potem, gdy brak im sił stwierdzają, że mają dość „darmozjadów”, dzieci muszą się nauczyć, itp. Nie czekajmy więc z wprowadzaniem obowiązków dopiero, gdy zrobi się ich za dużo, wprowadzajmy dzieci w ten świat stopniowo. Tym bardziej, że maluchy garną się do pomagania. Jeśli się nad tym zastanowić, to większość dzieci ma obowiązki takie, jak odkładanie zabawek na miejsce, sprzątanie po sobie. Przedszkolaki i uczniowie mają w placówkach dyżury, a ci drudzy dodatkowo muszą odrabiać i przygotowywać się do lekcji. Niektóre dzieci mają też zwierzątko, czy roślinki do podlewania. 

 

Gdy już jesteśmy pewni, że chcemy wprowadzić nowe obowiązki, pojawia się pytanie, jak się do tego zabrać? 

Po pierwsze proponuję zacząć powoli, od jednego, dwóch zadań. Dobrze wyjść od pytania, „jakie obowiązki mamy w naszym domu/rodzinie”? Można to zrobić np. na spotkaniu rodzinnym i gdy już mamy listę, poprosić dziecko o wybranie samemu, do czego się zobowiązuje. Może jest coś, co wyda mu się atrakcyjne, jak mycie okien myjka parową, a może są takie rzeczy, które napawają je obrzydzeniem, jak mycie toalety.  Musimy też mieć świadomość, co jest w zasięgu możliwości dziecka (np. wystarczająca siła, żeby utrzymać odkurzacz), a także zadać sobie pytanie, czy jest to w stanie zrobić wystarczająco dobrze? A więc, czy ja zaakceptuję okna z zaciekami, ziemniaki, z których więcej obrano niż zostawiono, krzywo poskładane ubrania, itp. Dajmy dzieciom czas na naukę, nie propagujmy niezdrowego perfekcjonizmu. Nie łudźmy się też, że dziecko od razu będzie wiedziało, co robić, nawet jeśli widziało dorosłego wykonującego tę czynność milion razy. Prawdopodobnie będzie mu trzeba pokazać, metodą małych kroków, co trzeba zrobić, w jakiej kolejności, gdzie leżą narzędzia, których musi użyć, na co zwrócić uwagę, itp. 

W Pozytywnej Dyscyplinie mówimy o kilku etapach uczenia nowej umiejętności. 

  1. Pokaż 
  2. Bądź obok, 
  3. Bądź nieco dalej 
  4. Pozwól robić samodzielnie

Na każdym z etapów dziecko zapewne spędzi trochę czasu. Dlatego jeśli chcesz żeby maluch sprzątał, na początku róbcie to razem. Niech prace domowe będą okazją do spędzenia razem czasu, słuchania muzyki, rozmawiania, czy śpiewania.

 

Kolejnym krokiem jest przygotowanie spisanego lub rozrysowanego wraz z dzieckiem harmonogramu. Na początku trzeba mu będzie przypominać,  jakie obowiązki miało wykonać. Oczywiście mówimy to bez robienia wyrzutów, a więc np. jeśli chcemy, by dziecko załadowało zmywarkę, przypominamy mu o tym, że miało załadować, a nie wypominamy, że tego nie zrobiło. Starszemu dziecku warto też przypomnieć nie tyle o samej czynności, nie tylko o tym, że ma coś do zrobienia, ale też o tym, żeby zajrzało do kalendarza. W ten sposób uczymy dzieci samodzielności w pamiętaniu o obowiązkach i ich terminowej realizacji, kontroli kalendarza, harmonogramów, planowania itp.  Przy tym temacie pojawia się też kwestia ram czasowych, przeznaczonych na dane obowiązki. Jeśli mamy wyjść z psem, to jest to obowiązek realizowany w zależności od potrzeb, natomiast na odkurzanie możemy się umówić np. w sobotę, czyli jest to aż 12-sto godzinna rama czasowa.

 

Więcej o umowach z dziećmi znajdziesz w artykule JAK ZMOTYWOWAĆ NASTOLATKA (KLIKNIJ)

i w książce “Pozytywna Dyscyplina dla nastolatków”, “Pozytywna Dyscyplina dla przedszkolaków”

 

Kiedy zacząć?

Oczywiście możemy wykorzystać pewne daty, jako wprowadzenie w obowiązki, np. urodziny, przeprowadzka do innego pokoju, czy nowego domu, powrót mamy do pracy, a w związku z tym pomoc w domu, czy nawet zadanie w kalendarzu adwentowym. Przestrzegam tylko przed wprowadzaniem obowiązku pod pretekstem pojawienia się nowego członka rodziny, czy też z okazji pierwszego dnia w szkole, bo wtedy samoistnie przybywa wiele nowych obowiązków.

 

Co nie jest obowiązkiem?

Warto tu napisać, że absolutnie nie jest obowiązkiem opieka nad młodszymi dziećmi! Jeśli dzieci tego chcą i lubią, możemy im na to pozwalać, natomiast to jest nasz rodzicielski obowiązek i dzieci nie są jeszcze gotowe poradzić sobie z tak wielką odpowiedzialnością. Poza tym brak im wielu kompetencji, choćby zachowania się w sytuacji kryzysowej. Trzeba o tym pamiętać

zwłaszcza przy najstarszym dziecku, aby nie wtłaczać je w rolę, z której może mu być ciężko się uwolnić nawet w życiu dorosłym, np.. przedkładając troskę o rodzeństwo nad troskę o żonę/męża. 

 

Co zrobić, gdy dzieci nie wykonują obowiązków?

Po pierwsze, musimy sobie przemyśleć dlaczego? Być może zostały one narzucone i dziecko nie widzi ich sensu. Dobrze jest więc zacząć od pytań, np. co jest potrzebne, żeby w naszym domu było przyjemnie/bezpiecznie/higienicznie? To nie tylko rozwinie u dzieci większą świadomość, jak działa świat, ale pomoże też rozwijać samodzielność i odpowiedzialność. Być może są to obowiązki wymyślone na siłę, dla samych obowiązków? Dzieci doskonale wiedzą, kiedy dane działanie nie ma sensu i skutecznie bronią się przed ich wykonywaniem. Również w momencie, kiedy obowiązki zostały narzucone w formie kary i trudno jest dostrzec ich sens, dzieci mogą się buntować (więcej o konsekwencjach kar możesz przeczytać w książkach Pozytywnej Dyscypliny).

 

W przypadku, gdy dzieci po prostu nie pamiętają o swoich zobowiązaniach, możemy im uprzejmie i stanowczo przypominać, do czego się zobowiązały. Dobrze jest mieć wtedy spisany harmonogram i do niego się odwoływać, ale także, na kolejnych spotkaniach rodzinnych, rozmawiać z dziećmi, dlaczego dotychczasowy system się nie sprawdza? Może warto zmieniać obowiązki, co tydzień lub miesiąc, aby uniknąć monotonii?

 

Gdy dzieci marudzą, warto im też powiedzieć, że my sami również wykonujemy niektóre obowiązki z wielką niechęcią, ale widzimy w tym jakiś sens, więc się mobilizujemy. Warto im też podpowiedzieć lub wspólnie poszukać sposobów na poradzenie sobie z niechęcią do danego obowiązku, np. sprzątać można przy muzyce, prasować przy serialu, itp. A przede wszystkim dać im czas na naukę – nie od razu Rzym… posprzątano!

 

Justyna Rosek - certyfikowana edukatorka Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców, specjalistów okresu wczesnodziecięcego i kandydatka na trenera PD z Krakowa. W swojej pracy łączy Pozytywną Dyscyplinę z rodzicielstwem bliskości, Self-regiem i Porozumieniem bez przemocy. Prywatnie mama dwójki dzieci, nieustannie testujących jej kompetencje wychowawcze.

Więcej: Moja Wioska

crossmenu