Najpełniej wyrażamy miłość w milczeniu.
W obecności, w przytuleniu, uważności na siebie i ciszy, która nastaje po słowie “dziękuję”.
Wybór mądrego milczenia może być jak głęboki oddech w biegu, jak fuga w wielobarwnej mozaice. Cisza tworzy przestrzeń na aktywne słuchanie, jest wyjściem naprzeciw dojrzałej relacji. W ciszy spotykam się z dzieckiem – takim, jakie ono jest. Nie zagłuszam własną projekcją, nie indukuję swoich lęków i ocen. Milcząca obecność pełna akceptacji nabiera terapeutycznej mocy dla dziecka i… rodzica.
To podejście ma swoje odbicie w języku Pozytywnej Dyscypliny i w konkretnych narzędziach, które proponuje metoda. Milcząca, akceptująca obecność jest przestrzenią miłości, w której łatwiej z otwartością podejmuje się obowiązki. Bo żaden ruchomy mechanizm w konstrukcji nie będzie działał sprawnie bez konserwacji olejem, a taką funkcję w Pozytywnej Dyscyplinie pełni miłość i szacunek. Żadna z technik na dłuższą metę nie doprowadzi do celu bez z fundamentu miłości i akceptacji, zarówno dla potrzeb rodzica jak i dziecka. Ta wszechogarniająca miłość wyraża się w komunikacji pełnej szacunku do dziecka i rodzica jednocześnie.
Nośnikiem tej równowagi w miłości jest spójnik „i”:
Rozumiem, że podoba Ci się zabawa na dworze i teraz jest już czas, by wracać do domu.
Wiem, że nie masz ochoty na lekcje i teraz są w twoim planie dnia.
Kocham cię i odpowiedź brzmi: nie.
Spójnik „i” wypełnia pęknięcie po „ale” – które jest warunkowe, wyłączające, sprzeczne. “Ale” działa jak dawanie prezentu jedną ręką i odbieranie drugą. Za to „i” jest wyrazem miłości do dziecka i jednocześnie zdrowej miłości do siebie. Pokazuje, że nasze dwa światy potrzeb mogą istnieć w jednej przestrzeni. Dziecko, by czuć się bezpiecznie, nie musi zawsze usłyszeć słowa „tak”. Potrzebuje obecnego, dostępnego opiekuna, który akceptuje jego uczucia, zauważa, okazuje zrozumienie. Mówiąc za Jasperem Juulem¹, trzeba, by opiekun był dojrzałym przywódcą, który wyznacza granice. Życzliwość i stanowczość do dziecka i do samego siebie powinny zawsze iść w parze, aby uniknąć postawy skrajności.
Skarżymy się na co dzień, że dzieci nas nie słuchają, choć sami nie jesteśmy najlepszym przykładem i wzorem do naśladowania. One zaczną nas słuchać, gdy poczują się wysłuchane. Jak często przerywasz, wyjaśniasz, bronisz swojej pozycji, prawisz kazania, wydajesz polecenia, zagłuszając głos dziecka? Zatrzymaj się i po prostu słuchaj. Możesz zacząć od pytań pełnych ciekawości, które otworzą cię na to, by usłyszeć i zrozumieć świat dziecka.
“Jak czułaś się, gdy brat zabrał Ci zabawkę?”, “Co możesz mu dać w zamian?”.
Szukajcie wspólnie rozwiązań problemu. Bez tego wszelkie działania nie mają sensu – nie naprawiaj dziecka, nie zaprzeczaj uczuciom. Słuchaj i milcz. Okazujesz w ten sposób wiarę we własne dziecko. Pamiętaj, że w większości przypadków ono potrzebuje po prostu słuchającego rodzica, „czułego” ucha – by lepiej regulować swoje emocje, nim znajdzie rozwiązanie problemu. W ten sposób stwarzasz dziecku okazję do nauki, by stawało się samodzielne i budowało większą pewność siebie.
Czy Twoje dziecko czuje, że jest ważne? Czy rozjaśnia ci się twarz na jego widok? Czy dajesz mu odczuć, że jest cenniejsze od tego, co w tej chwili robisz? Pamiętaj o specjalnym czasie z dzieckiem bez telefonów, innych osób i spraw, które masz na głowie. Bycie uważnym na drugiego to jeden z największych darów. I nie chodzi tu o nieustanną koncentrację na dziecku. Wystarczy specjalny czas zaznaczony w kalendarzu tylko dla niego.
Nie oczekuj, że dzieci będą kontrolować swoje zachowanie, jeśli ty masz z tym problem. Modeluj zachowanie dziecka. Miej przygotowany wcześniej plan - który ustaliłeś z dzieckiem wcześniej - jak postąpisz w konkretnej sytuacji. I działaj bez słów. Jeśli zapowiadasz wcześniej to, co zrobisz, a potem życzliwie i stanowczo przejdziesz do działania, unikniesz poczucia winy. Podążasz za planem i szanujesz siebie. Działanie zamiast mówienia to dużo lepszy sposób, by odzyskać uwagę tych dzieci, które nauczyły się odcinać od naszych „kazań”.
Komunikacja niewerbalna często wyraża więcej niż mowa. I choć wiem, że to trudne, powstrzymaj się od słów. Gesty mogą mieć większą moc niż słowa i tworzyć ważne rytuały: położenie ręki na sercu („kocham cię”) czy na ramieniu („jestem obok”), wskazanie rzeczy, którą trzeba posprzątać. Pokaż uniwersalny gest („time-out”), gdy potrzebujesz przerwy, by ochłonąć. Ustalcie swój rodzinny alfabet znaków na wyrażanie szacunku i miłości lub przerwanie kłótni. Te ciche sygnały pomagają rozwiązywać problemy – dzieciom ułatwiają podążanie za ustaleniami a rodziców zwalniają z roli stróża prawa i „napominacza”. Stosuj sekretny gest: „błysk miłości”, dotyk nosa, mrugnięcie okiem itp. To świetny sposób na budowanie więzi. Dzieci uwielbiają wszelkie szyfry. Zachęcaj je do tworzenia tajnych znaków, dzięki którym również tobie przypomną o rzeczach, które warto zmienić.
Rudolf Dreikurs zauważył, że trzeba zamilknąć, gdy narasta konflikt w rodzinie, by język na nowo stał się środkiem komunikacji. Unikaj potoku słów, gadania w próżnię. Użyj tylko jednego słowa. Zazwyczaj to jedno słowo – łagodne i stanowcze – wystarczy, by utrzymać kontrolę nad emocjami. Zastosuj żart, sięgnij po humor – zaproponuj dzieciom, że mogą liczyć na palcach, kiedy zaczynasz używać zbyt wielu wyrazów.
Cudownie byłoby mówić językiem żyrafy³. Okazywać wielkie serce i zataczać szeroką perspektywę. Być wyczulonym na odbiorcę i empatycznym. Porzucać ton eksperta albo złego proroka.. Językowy obraz świata żyrafy kreuje piękną przyszłość. Ale trudno być żyrafą w sytuacji wzburzenia, silnego stresu i zagrożenia. Naturalny instynkt „walcz-albo-uciekaj” uruchamia nasz gadzi mózg. Cztery kroki do porozumienia mogą być jak zimowy atak na K2. By ocalić relację i uniknąć przepaści, chwytam się pozytywnej przerwy. Bo gdy doświadczasz silnego stresu, nie masz dostępu do racjonalnej części swojego mózgu. Spokojna rozmowa w stanie wzburzenia rzadko jest możliwa. Aby wrócić do równowagi, potrzeba chwili na oddech. Zapewnij dziecko, że korzystanie z pozytywnej przerwy służy wspólnemu dobru. Jest sposobem, by dopuścić do głosu relacyjną część mózgu. Powróćcie do kontaktu ze sobą, gdy oboje poczujecie się już lepiej.
A jeśli z trudem przychodzi ci milczenie pełne wsparcia i mocy, dobieraj starannie słowa i ton głosu. Skup się na tym, co pozytywne w bliskich. Doceniaj przy każdej okazji. Bo to, na czym skupisz swoją uwagę, wzrasta. Pielęgnuj wszystko, co dobre. Wyrób w sobie nawyk doceniania i komplementowania każdego dnia, bo to buduje więź. Dzieci zachowują się lepiej, gdy czują się lepiej, i ty też. Jednym ze sposobów, by było to możliwe, jest regularne zauważanie na głos ich mocnych stron. Załóż „dzienniczek komplementowania” lub „pozytywny dzienniczek”, w którym zapisujesz, za co doceniasz każdego w rodzinie. Wykorzystaj spotkania rodzinne, by wyrażać swoją wdzięczność i obdarzać komplementem bliskich. Twój przykład będzie inspirował innych do okazywania miłości na co dzień.
Jako narzędzie komunikacji milczenie od zawsze mnie intryguje, a przeniesione na grunt rodzicielstwa zdejmuje ciężar wszechwiedzy i nieomylności, reagowania zawsze i natychmiast. Może być bezpieczną przystanią. Cisza jako wartość, tak niepopularna obecnie w świecie, według Pozytywnej Dyscypliny stanowi wyraz głębokiej miłości do dziecka, partnera i ludzi w ogóle. Jestem otwarty na kogoś innego niż ja, kogoś odrębnego a ja go przyjmuję w swoim milczeniu coraz bardziej.
(jest to jedno z wielu narzędzi Pozytywnej Dyscypliny, które zostały zebrane w Kartach Narzędzi)
Język to potężne narzędzie w komunikacji. I w milczeniu, modelując konkretne zachowania, i w dialogu – za każdym razem realnie wpływamy na językowy obraz świata naszych dzieci, jego wewnętrzny krajobraz i wizerunek wewnętrznego ja. „Granice mojego języka są granicami mojego świata” mawiał Ludwig Wittgenstein. Bardzo często co i jak mówimy do dziecka, staje się jego mową wewnętrzną. Od nas zależy, po jakie narzędzia sięgamy i jaki obraz kreślimy. Czy będzie to dla dziecka potężnym wsparciem w dorosłym życiu, czy uderzy w jego pewność siebie?
Cisza bywa trudna w rodzicielstwie pośród wielogłosu, natłoku treści, sprzecznych opinii ekspertów. Wydawać by się mogło, że milczenie zagraża pozycji rodzica. Ale przecież największą moc posiadamy, gdy jesteśmy z ciszą zaprzyjaźnieni.
¹ J. Juul, Zamiast wychowania. O sile relacji z dzieckiem, Wydawnictwo MiND, Podkowa Leśna 2016.
² Więcej o wspomnianych technikach w: J. Nelsen, M. Nelsen, B. Ainge, Pozytywna Dyscyplina w praktyce. Narzędzia wspierające rodziców, Milanówek 2020, s. 295-318.
³ Marshal Rosenberg i jego koncepcja Porozumienia bez Przemocy i jego metafora języka żyrafy i szakala.
Co ma wspólnego z Pozytywną Dyscypliną wieloryb, obwarzanek i wewnętrzny olbrzym? Okazuje się, że całkiem sporo w kontekście myślenia pozytywnego i świadomej pracy w kierunku zmiany perspektywy.
Od kiedy pamiętam, było mi zawsze bliżej do pesymisty niż optymisty. Mój wewnętrzny krajobraz kreślą piękne i surowe klimaty Północy. Nie jestem zwolennikiem „hurraoptymizmu” i nie do twarzy mi w różowych okularach. Optymizm oparty na naiwnym „jakoś to będzie” wydaje się zbyt kruchy, żeby na nim budować. Świadoma praca, przekierowywanie się na pozytywne myślenie i praktykowanie wdzięczności wydają się dużo trwalsze. To akcent na obwarzanka, a nie na dziurę w obwarzanku¹.
Na nasz sposób interpretacji świata mają z pewnością wpływ geny, styl przywiązania z najbliższą osobą i temperament. Jako osoba wysoko wrażliwa², poza ewolucyjną reakcją „walcz albo uciekaj”, często wybieram zachowawcze „poobserwuj z dystansu, przeanalizuj poziom ryzyka, zachowaj ostrożność”. Trudniej jest wtedy z adaptacją do zmian, z ufnym patrzeniem w przyszłość, ale jest to możliwe przy zmianie przekonań, postawy życiowej i myśli, w które się wsłuchujemy.
Współczesna psychologia przekonuje, że obie perspektywy – optymisty i pesymisty – to nie tak bardzo odległe bieguny. Ujęcie tematu według teorii dialogowego „Ja”³ integruje te dwie postawy. Wskazuje, że każdy ma w sobie wewnętrznego pesymistę i wewnętrznego optymistę. Rzecz w tym, czy jest między nimi równowaga. Czy świadomie dopuszczam do głosu jednego lub drugiego? Czy robię przestrzeń dla wewnętrznego optymisty, osłabiając znaczenie roli krytyka? Ostatecznie wybór należy do nas. Komu damy prawo głosu w naszym życiu?
W tym świetle optymista bardziej słucha głosu afirmacji i nie poddaje się narracji wewnętrznego krytyka. Ten proces jest trudny, ale możliwy – głównie dzięki gotowości, by zmienić soczewkę w spojrzeniu na świat. Na głębszym poziomie odczucie szczęścia determinują nasze przekonania, postawy, myśli i działania. Warto wyjść im naprzeciw i stać się odpowiedzialnym za własne szczęście.
Taką soczewką o transformującej mocy przekonań jest Pozytywna Dyscyplina. To metoda wychowawcza, w której wyraz „pozytywny” jest odmieniany przez wiele przypadków. Wśród praktycznych i skutecznych narzędzi rodzicielskich mamy dostęp do pozytywnej przerwy, budujemy na pozytywach dziecka (mocnych stronach), patrzymy na wyzwania wychowawcze jako cele długofalowe. Widzimy dziecko całościowo, akceptując to, jakie jest i co czuje. Uprawomocniamy emocje dziecka i swoje, szanując je. Budujemy na zachęcie i głębokiej więzi z dzieckiem, czemu służą spotkania rodzinne w pozytywnej, miłej atmosferze. I tak dalej…
By jednak techniki Pozytywnej Dyscypliny nie były tylko manipulacją, instrumentalnym podejściem do dziecka i procesu wychowania, warto w pierwszym kroku przepracować własne przekonania i spojrzeć inaczej na przekonania dzieci:
Pozytywna Dyscyplina nie skupia się na zmianie dziecka, ale zrozumieniu jego błędnych strategii w dążeniu do przynależności. Jednocześnie wymaga zmiany przekonań rodzica i jego metod wychowawczych. Ten mechanizm wyjaśnia obrazowo znana nam metafora góry lodowej. Za trudnym zachowaniem dziecka (wierzchołek góry lodowej) kryje się w istocie jego błędne przekonanie ukryte pod taflą wody.
Lubię nadawać tej metaforze głębsze znaczenie i widzieć ten proces jak spotkanie z wielorybem. Zanim wyruszyłam w podróż z Pozytywną Dyscypliną, byłam jak pan Maluśkiewicz. Krótkowidząca, z niepotrzebnym ekwipunkiem – z marchewką w jednej ręce, w drugiej z kijem. Próbowałam zmieniać bliskich, ale nie siebie. Stosować kary, walczyć o władzę. Wybór właściwej soczewki wskazał drogę rozwoju. Pozwolił odkryć, że wieloryb jest tuż obok, pod powierzchnią błędnych znaczeń. Z całym swoim pięknem i głębią.
Wieloryb w różnych kulturach jest symbolem widoczności, ale też emocji, wewnętrznej prawdy i kreatywności. Opiekuje się rodziną, patronuje rozwiązywaniu konfliktów i szukaniu mądrości…
Co konkretnie można wdrożyć, aby przekierować myśli na pozytywne? Połącz różne strategie i wzmacniaj postawę wdzięczności w sobie i dziecku:
Początkowo zmiana podejścia pesymistycznego na optymistyczne będzie bardzo trudne, bo ten pierwszy sposób myślenia uruchamia się automatycznie. Jest to jednak możliwe. Warto obudzić w sobie wewnętrznego olbrzyma. Olbrzymiego wieloryba.
Zmiana przekonań na bardziej pozytywne to samospełniająca się przepowiednia. A praktyka wdzięczności jest sposobem na zwiększenie poczucia szczęścia i widzenia spraw w jasnym świetle.
Za co dziś podziękujesz? Co wzbudza Twoją wdzięczność? Zapisz to. Słowa zapisane mają dużo większą moc.
Anna Kołodziejska - mama dwóch synów, na co dzień czerpie z PD, redaktor, od lat wspiera self-publishers i wydawnictwa w procesach wydawniczych
¹ Cyt. Garry’ego Landretha „Patrzcie nie na dziurę w obwarzanku, lecz na sam obwarzanek”, instruktora terapii zabawą i mentora wielu terapeutów, za: Pozytywna Dyscyplina dla dzieci ze specjalnymi potrzebami, Warszawa 2019.
² Aron, Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza, wyd. Feeria, 2017.
³ Teoria Huberta Hermansa, za art. Anna Grabińska: Jak obudzić w sobie optymistę i przestać się zamartwiać, „Newsweek Psychologia” 4/2020.