Jeśli myślicie, że nie mamy na swoich półkach żadnych książek rodzicielskich oprócz Pozytywnej Dyscypliny, to grubo się mylicie 😉 i tym samym chcemy Wam pokazać co czytają edukatorzy.
Znacie książkę „Świadome rodzicielstwo” - D. Siegel i M. Hartzzel?
Przeczytaj opinię o tej pozycji edukatorki Pozytywnej Dyscypliny - Aleksandry Brodowskiej
A jakie książki Wy nam polecicie i dlaczego?
Niebawem powstanie też artykuł o tym co odradzamy i dlaczego 🙂
Często wracam do książki Daniela Siegla i Marry Hartzzel „Świadome rodzicielstwo”, a odkąd poznałam Pozytywną Dyscyplinę, już wiem, że ta metoda wychowawcza i bycie świadomym rodzicem, to dwa uzupełniające się puzzle.
Pozytywna Dyscyplina daje ogrom możliwości, sposobów, narzędzi, by budować pełną szacunku komunikację z dziećmi. Jednak narzędzia te nie będą aż tak efektywne, jeśli nie zajrzymy w siebie, nie dotkniemy swoich ran, nie przepracujemy jakieś traumy i nie zaopiekujemy się sobą. Na te aspekty zwraca uwagę właśnie "Świadome rodzicielstwo". Książka daje możliwość głębokich wglądów w swój wewnętrzny świat, zawiera ćwiczenia do samodzielnej refleksji, wyjaśnienia naukowe, badania.
Znajdziecie w niej, znany z PD „mózg na dłoni”, potwierdzenie jak bezcenne są spotkania rodzinne, które inicjują w dzieciach psychowzroczność [zdolność wyobrażenia sobie i rozumienia czyichś przeżyć], o tym jak ważne jest nawiązanie relacji, zanim naprawisz sytuację, o docenianiu błędów w swojej ścieżce rodzicielskiej, o potrzebie porządku czyli granic i wiele innych powiązań z pozytywną dyscypliną.
Dzięki książce Daniela Siegla i Marry Hartzzel „Świadome rodzicielstwo” odkryłam, że moje rodzicielstwo zaczyna się ode mnie, od mojej samoświadomości.
Okazuje się, że w sytuacji konfliktowej z dzieckiem, bycie przy sobie i rozpoznanie tego, co osobiście przeżywam, co moje ciało i umysł wspomina z dzieciństwa – pozwala odbudować więź z dzieckiem.
To współczujące podejście do siebie daje możliwość zrezygnowania z samo potępienia.
Tak jak Jane Nelsen w Pozytywnej Dyscyplinie, podobnie autorzy „Świadomego rodzicielstwa”, podkreślają, że wszyscy mierzymy się z naszym człowieczeństwem, z byciem nieidealnym rodzicem.
To przynosi ulgę. Okazuje się, że traktowanie siebie z poczuciem humoru i cierpliwością, przynosi otwartość i życzliwość dla dzieci. Za to nieustanne potępianie siebie za „błędy” zamyka nas w obrębie naszych emocjonalnych problemów i uniemożliwia budowanie porozumienia.
Mama dwójki wspaniałych dziewczynek, edukatorka Pozytywnej Dyscypliny, Nauczycielka Montessori. Na co dzień działa w Pracowni Monetssori prowadzonej przez Stowarzyszenie „Rodzice Razem”.
Jako rodzice oczekujemy, że nauczyciele nie tylko przekażą naszym pociechom wiedzę o świecie, ale także zadbają o ich rozwój emocjonalny. Mamy nadzieję, że pomogą dzieciom zdobyć umiejętności potrzebne do tego, by stały się kompetentnymi dorosłymi. Jak rozmawiać z nauczycielem, aby poprawić Waszą współpracę?
Krótko mówiąc, chcemy, by wspólnie z nami wychowywali nasze dzieci, które spędzają w placówkach bardzo dużo czasu. Zależy nam, by czuły się tam dobrze i bezpiecznie. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy nie zgadzamy się z podejściem nauczyciela, albo chcemy się z nim podzielić swoimi doświadczeniami i zaproponować mu przyjrzenie się Pozytywnej Dyscyplinie?
Jak nie podważać jego kompetencji?
Zapytałam te edukatorki Pozytywnej Dyscypliny, które są nauczycielkami, by poznać punkt widzenia drugiej strony. Przeczytaj, jakie mają rady dla rodziców.
Jak reagować, kiedy widzimy, że dziecku dzieje się krzywda? Kiedy dorosły w naszym odczuciu odnosi się do dziecka bez szacunku. Używam słowa “dorosły”, bo rozumiem, że może chodzić o nauczyciela, inną mamę, jakąś pomoc w szkole lub przedszkolu.
Nie jest to prosta sprawa. Potrzebujemy spokojnie ocenić, jaki ma wymiar i charakter dane zachowanie wobec dziecka. Czy możemy to zostawić i poobserwować?
Jeśli jednak uznamy, że sytuacja wymaga naszej interwencji, wówczas powinniśmy pamiętać o kilku kwestiach.
Po pierwsze warto pamiętać, że reakcja w stresie — z poziomu „gadziego mózgu”, kiedy jesteśmy zdenerwowani, nie przyniesie pożądanego efektu. Dlatego znajpierw zaopiekuj się sobą. Zauważ swoje zdenerwowanie, zapisz na kartce to co zaobserwowałał/eś. Daj sobie (i nauczycielowi) czas na ochłonięcie emocji.
Spróbuj “wejść w buty” nauczyciela. Co go zdenerwowało? Jak mogła wyglądać sytuacja z jego perspektywy.
Nikt nie czułby się zachęcony do słuchania osoby, która powiedziałaby, że zachowujesz się skandalicznie, że powinieneś pójść na jakiś kurs, a Twoje dzieci są niewychowane. Jak byś się wtedy czuł?
Zamiast krytykować zauważ dobrą intencję nauczyciela.
Mów o tym, jak Ty się czujesz i co zaobserwowałeś w jego zachowaniu.
Na szczęście w Pozytywnej Dyscyplinie mamy narzędzie zwane “uprzejmy i stanowczy”. Zacznij od okazania zrozumienia i jednocześnie wyraź swoją opinię bez świadomej intencji ranienia czy też dokuczenia drugiej osobie.
Weź pod uwagę, że nauczyciel też może mieć słabszy dzień lub trudniejszy czas. Zwłaszcza jeśli już go znasz, będziesz w stanie stwierdzić, czy to jednostkowy przypadek, czy nie.
Możesz powiedzieć: „Domyślam się, że praca z dziećmi jest sporym wyzwaniem. Czy jest coś, co Pani mogłoby też dziś pomóc? Jeżeli będzie miała Pani taką gotowość, mogę chętnie coś polecić”.
Umów się na rozmowę z tą osobą. Pamiętaj, by przestrzeń do spotkania była bezpieczna dla obu stron. Niech wasza rozmowa nie odbywa się przy innych osobach, ani tym bardziej przy dziecku lub dzieciach, których sprawa dotyczy.
Jeżeli uważasz, że jest to sprawa, która wymaga zaangażowania przełożonego nauczyciela, warto się zwrócić do dyrektora placówki. Na początek spróbuj naświetlić dyrekcji sprawę ogólnie, bez wskazywania nazwisk, z prośbą o przyjrzenie się tego typu sytuacjom.
Innym sposobem na rozwiązanie trudnej sytuacji z nauczycielem, zwłaszcza gdy reagujemy na bieżąco, jest zwrócenie się bezpośrednio do dziecka w obecności nauczyciela.
Spróbuj zauważyć emocje dziecka, zadać mu pytanie pełne ciekawości, np.: “Widzę, że coś się dzieje. Widzę, że jest Ci smutno. Ojej, chyba masz dziś ciężki dzień. Czy jest coś, co pomogłoby Ci się poczuć lepiej? Jest coś, co Pani Nauczycielka, która jest z Tobą, mogłaby zrobić dla Ciebie?”.
W ten sposób pokażesz nauczycielowi lub innej osobie dorosłej, że można się z dzieckiem komunikować zupełnie inaczej.
Olga Pośpiech - edukatorka Pozytywnej Dyscypliny prowadzącą warsztaty i szkolenia z Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców i nauczycieli szkolnych i przedszkolnych, mama dwóch chłopców w wieku wczesnoszkolnym.
Myślę, że to bardzo istotne, żeby rozmawiać z nauczycielem o sytuacjach i metodach wychowawczych, które nas niepokoją. Jednocześnie jest to szalenie trudne, dlatego że bardzo dużo zależy od tego, jaka jest kondycja psychiczna i wewnętrzna danego nauczyciela.
Jeśli nauczyciel jest bardzo wrażliwy na to, co mówią inni, ma wewnętrznie niepoukładane obszary z samooceną, to trudno będzie mu przyjąć uwagę od rodzica. Przyjmijmy jednak, że jest to nauczyciel, który jest skory do rozmowy, gotowy do tego, żeby nas usłyszeć.
Proponuję dwa sposoby na pokazanie mu alternatywnego podejścia do dzieci zgodnego z Pozytywną Dyscypliną.
Gdybym była rodzicem wychowującym dzieci w duchu PD i nie podobałby mi się system motywacji zewnętrznej w przedszkolu, który opiera się na “buźkach” smutnych i wesołych, gdzie widać to nieempatyczne podejście do dziecka i brak życzliwości, zaproponowałabym nauczycielce zapoznanie się z książką Pozytywna Dyscyplina dla przedszkolaków.
Pamiętaj jednak, by wybrać odpowiedni moment na taką rozmowę. Niech to będzie w wolnej chwili, w spokojnej atmosferze, a nie w drzwiach sali, gdy nauczyciel zajmuje się opieką nad dziećmi.
Umów się z nauczycielem, gdy kończy pracę lub podczas dyżuru. Zaproponuj zapoznanie się z książką na temat Pozytywnej Dyscypliny i zapytaj, czy nauczyciel mógłby swoim eksperckim okiem ocenić, czy metody proponowane w książce są godne naśladowania i czy widzi możliwość ich stosowania w placówce.
Zanim zwrócisz mu uwagę na konkretne zachowanie, zastanów się jak dokładnie chcesz to zrobić. Weź też pod uwagę, że bycie nauczycielem bardzo empatycznym, uważnym na dziecko jest trudne i wyczerpujące, zwłaszcza gdy ma się do zaopiekowania grupę kilkanaściorga dzieci.
Innym ciekawym sposobem może być zaangażowanie się w placówce w akcję typu “Cała Polska czyta dzieciom” lub gdy rodzice czytają dzieciom.
Wybierz jakieś opowiadanie lub książeczkę zgodną z założeniami Pozytywnej Dyscypliny, która pokazuje, jak dzieci pracują nad znalezieniem rozwiązania zamiast być karane lub odsyłane, by się „uspokoiły”.
Podsumowując, pamiętaj, że nawet jeśli nauczyciel stosuje metody, z którymi się nie zgadzasz, to z pewnością nie robi tego z intencją wyrządzenia dziecku krzywdy. Być może po prostu nie zna innych sposobów postępowania z dzieckiem.
Anna Remiszewska - mama czwórki, edukatorka Pozytywnej Dyscypliny, nauczycielka przedszkolna z powołania i wyboru.
W komunikacji na linii rodzic-nauczyciel zdecydowanie najważniejsza jest skuteczność.
Rodzice są w dużo trudniejszej sytuacji, bo większość nauczycieli przechodzi szkolenia z komunikacji z rodzicami. Natomiast rodzice takiej szansy nie mają i uczą się metodą prób i błędów.
Kiedy myślę o skutecznej długofalowej komunikacji między rodzicem a nauczycielem, to bardzo ważna wydaje mi się świadomość rodzica na temat jego umiejętności interpersonalnych i tego, czy w danej sytuacji jest w stanie udźwignąć rozmowę z nauczycielem. Czy będzie gotowy opanować emocje i skupić się na celu spotkania?
Zastanów się, z jakim nastawieniem zwracasz się do nauczyciela? Czy idziesz na rozmowę, bo czujesz, że Twoje dziecko potrzebuje innego podejścia, a Ty masz potrzebę, by o tym porozmawiać? Czy idziesz pokazać nauczycielowi, jak bardzo jest niekompetentny?
Jakie są Twoje oczekiwania wobec nauczyciela? Zastanów się, czy są one realne? Czy ich realizacja leży tylko po stronie nauczyciela? Czy idziesz po to, by wspólnie poszukać rozwiązania danej sytuacji? Dobrze iść z jakimś planem.
Przemyśl wcześniej, jaka ma być Twoim zdaniem rola nauczyciela? Jakie masz oczekiwania wobec nauczyciela, jeżeli - na przykład - Twoje dziecko ma problem z rozstaniem się rano, bo jest w okresie adaptacji, a Ty wciąż je przytulasz i nie masz gotowości, by rozstanie zakończyć? Czy pomocne będzie dla Ciebie, że przerwie tę sytuację, weźmie dziecko za rękę i zaprowadzi do sali? A może to, że będzie grzecznie czekał, lub jeszcze inaczej - przejmie moje dziecko, biorąc je na ręce?
Nauczyciel nie zawsze może się zgodzić na zaproponowane przez nas rozwiązanie. I nie dlatego, że uważa się za mądrzejszego czy bardziej kompetentnego od rodzica. Raczej wynika to z faktu, że ze swojej perspektywy i doświadczenia może wiedzieć, że długofalowo proponowane przez nas rozwiązanie nie będzie wspierające. Warto posłuchać argumantów drugiej strony.
Bardzo ważną rzeczą w komunikacji rodzic-nauczyciel jest zakładanie dobrych intencji. Nawet jeżeli nauczyciel prezentuje zachowania, które nie wspierają nas, nie wspierają naszego dziecka, to warto wziąć pod uwagę, że nie robi tego, by świadomie wyrządzić komukolwiek krzywdę.
Pamiętaj, że nawet jeśli komunikat nie był wspierający, to nigdy nie ma w tym złej woli nauczyciela. Złóż to na karb zaistniałej sytuacji i splotu okoliczności. Nie wiesz, co się wydarzyło wcześniej...
Jeśli w rozmowie trzymasz się faktów, mówisz o swoich uczuciach, o konsekwencjach i o tym, czego oczekujesz, to Twoja komunikacja będzie asertywna. Jednocześnie jest mniejsze prawdopodobieństwo, że urazisz drugą stronę.
Nauczyciele są bardzo wrażliwi na punkcie swojej kompetencji. Tym bardziej, że w obecnych czasach ten zawód jest bardzo niedoceniany i wokół niego narosło sporo krzywdzących mitów.
Dlatego mów wprost, że nie przychodzisz, by podważyć jego kompetencje. Chcesz jedynie, by Twoje dziecko traktowane było w sposób, który je wspiera.
W rozmowie skup się na faktach, a nie na tym, co się Tobie wydaje, czy o tym, co ktoś Ci powiedział.
Zaznacz, jakiego rozwiązania oczekujesz, które będzie do zaakceptowania dla obu stron.
Jeśli jest to pierwsza rozmowa, unikaj odwoływania się do konsekwencji. Ale jeżeli sytuacja się powtarza, wtedy możesz powiedzieć, że rozmawialiście już wielokrotnie i Twoim następnym krokiem będzie rozmowa z dyrektorem.
Zanim podejmiesz radykalne kroki, warto zapytać nauczyciela, czy nie potrzebuje wsparcia, czy nie chciałby skorzystać z Twojej rodzicielskiej wiedzy. Znamy jako rodzice swoje dzieci najlepiej.
Potrafisz rozpoznać potrzeby swojego dziecka na pierwszy rzut oka, wyczuwasz je po zachowaniu dziecka i po nieoczywistych sygnałach. Natomiast nauczyciel musi się tego nauczyć w bardzo krótkim czasie i to w przypadku każdego dziecka z grupy.
Jestem zwolennikiem takiego rodzaju komunikacji, który sprawia, że nauczyciel, rodzic i dziecko czują się kompetentni. Wiedz, że jako rodzic masz taką moc. Ty jesteś ekspertem od swojego dziecka, i jednocześnie nauczyciele są specjalistami od edukacji i wychowania. Warto uznać ich kompetencje i korzystać z ich wiedzy i doświadczenia.
Jak to zrobić? Wysłuchaj tego, co nauczyciel ma Ci do powiedzenia. Zaakceptuj to, co mówi o Twoim dziecku. Nawet jeśli nie są to pozytywne rzeczy, warto podziękować nauczycielowi, że Cię o nich poinformował. Powiedz, że zależy Ci na tym, żeby nauczyciel przekazywał Ci wszystkie informacje dotyczące Twojego dziecka, zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Nie neguj kategorycznie tego, co nauczyciel mówi. Komunikat w stylu: „Nie, to nie możliwe, żeby on/ona to zrobił(a). W domu się tak nie zachowuje” nie pomaga.
Zrozum, że dziecko jest w innym środowisku, które inaczej na nie wpływa. Nauczyciel, słysząc takie stwierdzenie, często wyrabia sobie opinię, że rodzic nie jest gotowy na przyjmowanie komunikatów dotyczących trudności, które ma dziecko.
Słuchając, możesz oczekiwać, że tez zostaniesz wysłychana. Możesz też powiedzieć: " Dziękuję za informacje, chce podzielić się swoim punktem widzenia, żebyśmy mogli znależć najlepsze dla dziecka rozwiązanie".
Znalezienie wspólnie rozwiązania jest celem skutecznej komunikacji między rodzicem a nauczycielem.
Jeżeli nauczyciel przekazał, że moje dziecko zachowuje się niezgodnie z zasadami, ma trudność z dzieleniem się zabawkami, samodzielnością, to nie przyjmuj tego jako krytyki Twoich kompetencji rodzicielskich. Skup się na znalezieniu rozwiązania wspólnie z nauczycielem.
Zapytaj, co zdaniem nauczyciela pomoże, by problem się nie powtarzał. Jak możesz go wesprzeć? Podpowiedz, co u Was w domu działa. Zapytaj, czy może powinieneś w domu o czymś z dzieckiem porozmawiać.
Jeśli nauczyciel czuje, że rodzicom zależy na dobru dziecka i są gotowi współpracować, wtedy się mocno otwierają na różne sugestie i rodzicielskie inspiracje dotyczące wychowania dzieci, a nawet organizacji przedszkola.
W rozmowie z nauczycielem warto powiedzieć: „Słyszę, co pani do mnie mówi. Rozumiem, że była pani wtedy zdenerwowana i jednocześnie nie zgadzam się na to, żeby komunikat do mojego dziecka w stylu: Jak nie zjesz, to pójdziesz do maluchów, pojawił się kolejny raz”.
Następnie doprecyzujmy, co dalej. Możesz zasugerować rozwiązanie, które stosujesz w domu i które się sprawdza. Zapytaj, czy takie rozwiązanie jest możliwe w placówce. Szukaj rozwiązań. Komunikat życzliwy i stanowczy jasno sygnalizuje nasze granice i szanuje drugą osobę, ale po nim, jeśli chcemy się dobrze skomunikować, musi się zadziać coś jeszcze.
Jeśli Twój życzliwy i stanowczy komunikat nie zostanie domknięty wspólnym poszukiwaniem rozwiązań, wówczas może być on mocno ucinający w odbiorze drugiej strony. Zwłaszcza dla osoby, która nie miała do tej pory z nim styczności.
Kontrakty są skutecznym rozwiązaniem w sytuacjach bardzo trudnych. Warto pewne rzeczy zakontraktować, bo to zyskuje moc i do tego bardziej się stosujemy. Taki kontrakt daje nam i nauczycielowi poczucie bezpieczeństwa.
Możesz zakontraktować, żeby nauczyciel w stosunku do Twojego dziecka nie używał pewnych komunikatów, np. żeby go nie straszył.
Na pierwszym spotkaniu z rodzicami kontraktuję z nimi i mówimy sobie, co jest dla nas ważne, bo wtedy mamy szansę ustalić standardy współpracy.
Joanna Goc-Matyskiel - edukatorka Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców i nauczycieli, wspierająca dorosłych w kształtowaniu u dzieci ważnych postaw społecznych i życiowych oraz odkrywaniu jak bardzo są zdolne i kompetentne. Prywatnie szczęśliwa żona i #matakapraktykujacaPD.
Pamiętajmy o tym, że wszyscy mamy dobre intencje, a wychowywanie dzieci, czy to w domu, czy w placówce jest bardzo wymagającym zadaniem. Dlatego Pozytywna Dyscyplina oferuje zarówno książki, szkolenia i podręczniki dla rodziców, jak i dla nauczycieli.
A może taka ksiązka, czy karty narzędzi byłyby dobrym prezentem z okazji zbliżającego się "Dnia nauczyciela", z dedykacją dla jego otwartości, i życzliwości, jaka ma dla naszych dzieci?
Mam nadzieję, że rady naszych edukatorów okażą się dla Ciebie przydatne.
Daj znać, które rady bierzesz dla siebie, a może podzielisz się z nami swoim doświadczeniem (najlepiej pozytywnym)?Czy w szkole lub przedszkolu Twojego dziecka nauczyciele stosują Pozytywną Dyscyplinę?
Jeśli chcesz dostać informacje na ten temat, możesz do nas napisać na adres: [email protected]
Jeżeli uważasz, że nasz tekst może się komuś przydać, śmiało udostępnij go znajomym rodzicom.
Książka Pozytywna Dyscyplina dla przedszkolaków
Książka Pozytywna Dyscyplina w klasie
52 Karty Narzędzi (technik) Pozytywnej Dyscypliny dla Nauczycieli
Często pokutuje wadliwe przekonanie, że dziecko musi poczuć, że źle robi i zapłacić za swój błąd, a wystarczy, żeby w trudnej dla niego sytuacji, poczuło się lepiej.
Ta metoda pomaga rodzicom w trudnych sytuacjach. Uczy, jak być empatycznym i stanowczym, ale też wskazuje, w jaki sposób dać dziecku poczucie, że jest ważne. Wspiera także rodziców i zapewnia im psychiczną równowagę.
O to jak i dlaczego Pozytywna Dyscyplina działa, pytała mnie Monika Głuska-Durenkamp z portalu Hello Mama.
Joanna Baranowska: W 2012 roku miałam kilkumiesięczną córkę oraz dwulatka i trochę typowych dla dziecka w tym wieku kłopotów. Zajmowałam się wtedy coachingiem dla mam. Jedna z moich klientek powiedziała do mnie: „Ty musisz zajmować się 'Pozytywną Dyscypliną’”. Kiedy usłyszałam, że coś muszę, od razu włosy stanęły mi dęba, bo wtedy nie miałam czasu na nic więcej! Ale dała mi materiały i dodała: „Przejrzyj”. To był skrypt po angielsku i w miarę czytania miałam rosnące poczucie, że wszystko mi się układa w głowie. Zaczęłam rozumieć, co dzieje się z moim synem.
Opisywała choćby to, że dzieci zachowują się źle, kiedy czują się źle. Małe dziecko bywa niegrzeczne, krzyczy, nie dlatego, że sobie to wymyśliło, czy że robi nam na złość. Ono samo nie rozumie, co się z nim dzieje, fizycznie i psychicznie. Nieznośny dwulatek jest zaskoczony tym, co czuje. Dostaje cały pakiet emocji, także złość, ale nie ma dostępu do myśli, że histeria nie jest akceptowalnym kulturowo sposobem rozładowania złości. Dlatego dla malucha jest najlepszym, bo dostępnym rozwiązaniem.
Do około drugiego roku życia dzieci nie umieją opisać co się z nimi dzieje. To związane jest z rozwojem mózgu, szczególnie kory nowej odpowiedzialnej za racjonalne myślenie i mowę i kory przedczołowej za samoregulację. W „Pozytywnej Dyscyplinie” taki kontekst jest brany pod uwagę. Gdy więc dwulatek jest nieznośny, pamiętam o dwóch kwestiach. Po pierwsze, stres powoduje, że trudno zachować nam racjonalne podejście.
Po drugie dwulatek dopiero uczy się, czym jest racjonalne podejście. Dlatego jako rodzic nie oczekuję od niego racjonalnego zachowania. Za to mogę mu pomóc wyciszyć się, czyli poczuć się lepiej by zachowywał się lepiej.
Rolą dorosłych jest pomaganie dziecku w tym, żeby zachowywało się dobrze. W „Pozytywnej Dyscyplinie” uderzyła mnie prostota narzędzi, którymi możemy to osiągnąć. Dostarcza ona rodzicom gotowych technik do pracy nad sobą i do pracy z dzieckiem. To proste rzeczy zgodne z tym, jak działa w danym wieku mózg. W „Pozytywnej Dyscyplinie” staramy się pamiętać o tym, co chcemy osiągnąć długofalowo. Wszystkie narzędzia „Pozytywnej Dyscypliny” pomagają rozwinąć w dziecku kompetencje takie, jak samodzielność, komunikatywność, kreatywność.
Często pokutuje wadliwe przekonanie, że dziecko musi poczuć, że źle robi i zapłacić za swój błąd, przepraszać, a wystarczy, żeby dziecko w trudnej dla niego sytuacji, poczuło się lepiej.
Na przykład przed spacerem, gdy marudzi zamiast denerwować się i walczyć z nim, po prostu dać mu wybór. „Hej, wychodzimy na spacer, więc wybierz buty, w których chcesz wyjść”, „Wolisz śniegowce, czy kalosze?”. Jeśli trudno mu się uspokoić, zawsze warto zauważyć jego emocje i nazwać to, co być może się z nim dzieje. „Jest Ci smutno, że przerywasz zabawę, tak? Może przytulimy się teraz, szybko zrobimy zakupy i wrócisz do swoich klocków, ok?”
To błędne myślenie, a dawanie wyboru jest bardzo ważne. Odpowiedź, które chce buty, jaki jogurt woli, pozwalają dziecku uczyć się podejmować decyzje. Gdy zadajemy dziecku pytanie, okazujemy mu, że jest ważne i pomagamy znaleźć użyteczne dla wszystkich rozwiązanie. Pomagamy mu poczuć łączność i przynależność, zrozumieć, że jest ważne w rodzinie i w społeczności.
Równowagę między dziećmi a rodzicami. Popadanie w skrajności nigdy nie jest dobre, ani same zakazy, ani gdy rodzic ulega i zawsze ustępuje w imię dobrego samopoczucia dziecka. To nikomu nie pomaga. W tej metodzie ważne jest dbanie o szacunek do rodzica, jak i dziecka.
Unikalne jest właśnie szukanie równowagi między potrzebami rodzica a dziecka. Rodzic decyduje o pewnych szerszych granicach działania dziecka, pozostając liderem w rodzinie. Jednocześnie negocjuje granice z dzieckiem, pomaga mu zrozumieć konsekwencje swoich działań, jest obok i wspiera malucha stającego w obliczu nowych życiowych wyzwań. Jest to dalekie od wyręczania, czy też usuwania z drogi dziecka wszystkich trudnych sytuacji. Raczej zastanawiamy się jakich umiejętności potrzebuje dziecko, by poradzić sobie z kolejnymi wyzwaniami i oswajać je z nimi stopniowo.
Tak, znam to pytanie. Rodzice często pytają, czy dawanie uwagi źle zachowującemu się dziecku pomoże mu zachowywać się lepiej, czy wzmocni złe zachowanie. W „Pozytywnej Dyscyplinie” uważamy, że zachowania, których celem jest skupianie na sobie uwagi (pozytywne i negatywne zachowania) są wierzchołkiem góry lodowej.
Podstawą problemu jest potrzeba przynależności i znaczenia. Odpowiedzią na poszukiwanie uwagi przez dziecko jest wzmocnienie jego potrzeby przynależności. Możemy zaangażować je do pomocy, przytulić, albo umówić się na wspólną zabawę.
Jeśli będziemy skupiać się na zachowaniu, to prawdopodobnie wzmocnimy w nim podświadome przekonanie, że jest ważne tylko wtedy, gdy dostaje uwagę dorosłego. W „Pozytywnej Dyscyplinie” chcemy żeby czuło, że jest zawsze ważne.
Dlatego tak znaczące jest budowanie poczucia przynależności i znaczenia poprzez to, co wnosi w społeczność, jaką jest rodzina. Dzieje się tak, na przykład wtedy, gdy dwulatek może sam przynieść z kuchni kubeczek, nalać do niego wody. Jeśli wyleje po drodze, zamiast zwracać uwagę typu „Znów rozlałeś”, prosimy, żeby wziął szmatkę i wytarł. Delikatnie i z czułością wymagamy od niego, podsuwając rozwiązanie. Dzieci chętnie w to wchodzą, a to najlepsza okazja na rozwinięcie kompetencji. Gdy młodsza siostra płacze, to starsze rodzeństwo może iść ją przytulić, pocieszyć. Dziecko uczy się wtedy być empatyczne i czuje się ważnym członkiem rodziny.
„Pozytywna Dyscyplina” mówi, że nasze potrzeby też muszą być zaspokojone. Dziecko komunikuje, że chce uwagi, poczuć się ważne. A my staramy się, jak już wspominałam, żeby zawsze tak było. Nadmierna uwaga, opiekuńczość, po raz setny owijanie kocykiem, nikomu nie służy (dziecko czuje rosnącą ze zmęczeniem bezsilność). Staramy się o balans. W takim wypadku dobrze jest obserwować swoją frustrację i zastanowić się, co zrobić, by uporządkować wspólne wieczory. Być może ten dzisiejszy będzie wyglądał, tak jak zwykle i nic już nie zdziałamy, ale następnego dnia warto zacząć rozmowę z dzieckiem o tym, jak może wyglądać plan wieczoru.
Dzieci chętnie powiedzą, co robią, mogą z pomocą dorosłego narysować swój plan i próbować się go trzymać. Dajmy dziecku wybór: „Czytamy dziś 2 czy 3 bajki?”. Wzmacniajmy je pytając, czego potrzebuje, by trzymać się planu wieczoru, który współtworzyło.
Mówmy o swoich potrzebach i tym, co robimy np.: „Teraz dam ci buziaka i pójdę zrobić sobie herbatę, wrócę za kilka minut na jeszcze jednego przytulasa”. Jestem zwolenniczką wprowadzania stopniowych zmian. Działania zdecydowanie, i z wyczuciem.
Zasady są takie same. Każda mama chciałaby, żeby dziecko dobrze się uczyło. To normalne. Ja sama znam dobrze mojego syna i wiem, że gry i konsole są dla niego też ważne. Jako psycholog rozumiem, że przemysł komputerowy, to także praca wykwalikowanych specjalistów. Dbają oni o to, żeby te gry wciągały. Dzieci mogą nie być gotowe, by samodzielnie oprzeć się takim pokusom. Tu nie pomogą groźby czy kary. Gdy mój syn zapomina o odrobieniu lekcji, staram się myśleć, czego potrzebuje, żeby czuł się bardziej odpowiedzialny i robił je sam, bez przymuszania. Konsekwentnie pytam, co miał na lekcjach, jak mu poszło. Staram się okazać mu wsparcie i wiarę w to, że da radę.
Stawiam mu pytania otwarte, które mają go trochę nakierować, popchnąć, żeby był bardziej uważniejszy, skoncentrowany, samodzielny i sam nabrał umiejętności uczenia się. Drugim ostatecznym narzędziem jest regulowanie dostępu do wszelkich ekranów. Kora nowa, odpowiedzialna za samokontrolę, dojrzewa około 25-30 roku życia. Nie mogę oczekiwać, że dziesięciolatek wygra w walce z korporacjami budującymi coraz bardziej angażujące gry i media społecznościowe. I to nie jego wina.
To jedna z klasycznych metod wychowawczych, która rozwija się od niemal 40 lat. Ale jej korzenie sięgają jeszcze głębiej, do psychologii indywidualnej tworzonej przez austriackiego psychoterapeuty Alfreda Adlera. On, jako jeden z pierwszych, zainteresował się jednostką w szerszym kontekście społecznym. Uważał, że wszyscy ludzie mają jedno podstawowe pragnienie: chcą czuć, że przynależą i że są ważni. W latach 80. koncepcje rozwinęły Lynn Lott i Jane Nelsen. W 1981 roku Jane Nelsen napisała i własnym sumptem opublikowała książkę Positive Discipline („Pozytywna Dyscyplina”)”.
Rok później Jane i Lynn zdecydowały się na współpracę przy książce „Pozytywna Dyscyplina dla nastolatków” i zaczęły wspólnie prowadzić warsztaty empirycznego przyswajania umiejętności wychowawczych dla rodziców i nauczycieli. Niedługo później napisały ”Pozytywna Dyscyplina w klasie” i stworzyły podręcznik z mnóstwem empirycznych ćwiczeń dla nauczycieli i ich uczniów. W kolejnych latach seria „Pozytywna Dyscyplina” wzbogaciła się o wiele pozycji, które powstały z myślą o różnych grupach wiekowych, kontekstach rodzinnych i szczególnych potrzebach.
Kilka lat temu, wraz z trzema mamami także zafascynowanymi „Pozytywną Dyscyplinę”, zaczęłyśmy współpracę. Naszym marzeniem jest, aby ją przybliżyć wszystkim rodzicom, nauczycielom i osobom pracującym z dziećmi w Polsce, w szkołach. I to się udaje. Prowadzimy szkolenia, warsztaty, certyfikujemy edukatorów. Jeśli chcą państwo porozmawiać, dowiedzieć się więcej, czy pójść na warsztat, to warto poszukać edukatorów w swojej okolicy. Nieraz pracują przy bibliotekach, ośrodkach pomocy społecznej, poradniach pedagogiczno- psychologicznych…
Każdy rodzic może sprawdzić, czy przemawia do niego podejście „Pozytywnej Dyscypliny”, pobierając za darmo fragment wybranej przez siebie książki. Wystarczy wejść na www.pozytywnadyscyplina.pl/1rozdzial
Wywiad ten pierwotnie ukazał się w portalu Hello Mama.