Kocham Pozytywną Dyscyplinę. Za uniwersalność, za liczne techniki, za to, że jest oparta na wiedzy neurobiologicznej. Ale przede wszystkim za to, że u podstaw są tak cenne dla mnie i mojej rodziny wartości jak miłość i wzajemny szacunek.
A jednak ostatnio przy powiększonej rodzinie i moim zerówkowiczu zaczęło brakować mi sił na odwoływanie się do ustaleń z Narad, zasad spisanych na lodówce. Ciągle to samo… Nie wiem, czy wiecie o czym piszę – też tak miałyście/macie?
Zaczęłam wątpić w PD.
I wtedy trafiłam na pewien artykuł, który otworzył mi oczy, dał przyzwolenie (nie, że ktoś w PD mi kiedyś zabronił, ale tak wewnętrznie byłam zablokowana) by nie być tak zapamiętale konsekwentną, jak mawiam: do upadłego: uprzejmą, stanowczą i „do upadłego” konsekwentną.
Traktuje to „podejście” jako technikę uzupełniającą PD, absolutnie z PD kompatybilną.
Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać że stoi z PD w sprzeczności, mi uratowało spokój w domu.
Być może i Wam „modelowanie łaskawości” jak autorka artykułu nazywa to „podejście” przypadnie do gustu. Być może pomoże wyjść z zatwardziałej konsekwencji. A być może po lekturze okaże się, że dla Was to żadne odkrycie i w swej intuicyjnej mądrości stosowaliście modelowanie łaskawości nawet o tym nie wiedząc 🙂
Artykuł w procesie tłumaczenia okroiłam zachowując oczywiście myśl przewodnią i ideę – całość w oryginale znajdziecie tu:
https://visiblechild.wordpress.com/2015/09/02/model-graciousness/
„
Jest takie jedno pytanie, które pojawia się w głowach rodziców częściej niż jakiekolwiek inne.
Wydajemy się być zorientowani w tym jak z poszanowaniem dla innych ustalać granice, oferować wybór, zauważać uczucia dzieci. Zdajemy się rozumieć różnice pomiędzy naturalnymi i logicznymi konsekwencjami i nawet pełni łagodności pomagamy naszym dzieciom przejść przez pełne dla nich traum zdarzenia.
Ale kiedy zostajemy przyparci do muru jest jedna rzecz, która nas boryka:
„Co mam zrobić kiedy on po prostu odmawia zrobienia tego, o co go proszę?”
Przeformułuję to pytanie.
Nie zrozumcie mnie źle, dobrze Was słyszę. Pytacie co zrobić, gdy Wasze dziecko odmawia pozbierania zabawek, ubrania się, umycia zębów albo posprzątania bałaganu, które zrobiło (pomimo Waszego odwoływania się do zasad, ustaleń, harmonogramu i stosowania konsekwencji itp (dop. tłumacza)). Wiem. Nadal przeformułuję pytanie. Słyszę słowa, które wypowiadacie, ale gdy przepuszczę je przez filtr w moich uszach pytanie brzmi bardziej tak: „Co mam zrobić gdy nie mam kontroli?”.
Tak, właśnie tak. Kontrola. W mojej opinii wszyscy jesteśmy trochę opętani kontrolą.
To jedna z tych rzeczy w ramach kategorii „powinnam” i „muszę”. To przycisk na magnetofonie w mojej głowie, który uruchamia i odtwarza w nieskończoność taśmę z:
„Jeśli nie zmuszę ich by to zrobili będę popychadłem”
„Ona MUSI to zrobić! Jestem rodzicem i muszę ją zmusić”
„To moje zadanie uczyć ją. Może być uparta, ale ja ją wychowam”
„Moje życie zamieni się w piekło, jeśli nie będę nalegać by to zrobili. Wejdą mi na głowę.”
„Nie zamierzam mieć jednego z tych rozpieszczonych dzieci, które oczekują, że rodzice zrobią wszystko za nie!”
„Muszą nauczyć się odpowiedzialności i że każde działanie ma swoje konsekwencje!”
Brzmi znajomo?
Co czujesz i myślisz, gdy czytasz te zdania?
Myślę, że niektórzy myślą „Właśnie Tak!”.
I może znajdziecie sporo osób popierających takie myślenie nawet wśród „łagodnych” i „pełnych szacunku” rodziców i blogerów. O ironio, znalazłam więcej konsekwentnych sztywniaków wśród tych społeczności niż oczekiwałam. Jak dla mnie to reakcja na bycie postrzeganym jako „przyzwalający na wszystko”.
Chcemy zapewnić innych, że mimo iż jesteśmy uprzejmi i pełni szacunku to nie pozwalamy wejść sobie na głowę, dlatego dużo mówimy o tym jak nakłonić dzieci do robienia rzeczy. Jeśli jesteśmy konsekwentni (ale ciągle uprzejmi) to nie jesteśmy popychadłami, za których ludzie mogą nas uważać.
Nie kupuję tego.
Raz jeszcze okazało się, że widzę rzeczy inaczej niż wszyscy (tia, to moje przeznaczenie).
Chcecie wiedzieć co ja czuję i myślę gdy czytam te przykłady?
Myślę, że one wszystkie brzmią trochę jakbyśmy mieli doczynienia z wrogiem.
Dzieci są przeciwnikami. Ja mam rację, oni się mylą. Wiem lepiej. Oni są po prostu uparci. Muszę ich złamać. Jestem RODZICEM.
Tak właśnie. Kontrola.
I strach. Nie zapominajmy o strachu. Strachu, że nie jesteśmy efektywni. Strachu, że nasze dzieci będą rozpieszczone. Strachu, że nasi przyjaciele i bliscy, którzy myślą o nas, że jesteśmy tymi „modnymi” rodzicami spod znaku „łagodnej dyscypliny” będą śmiać się i kręcić głowami z krytyką. Albo gorzej, że będą dawać nam rady w stylu „cóż, gdybyś to Ty bardziej rządziła, Twoje dzieci miałyby lepsze maniery”. Mnóstwo strachu w tym rodzicielstwie. O tak.
Widzicie, nie uważam że musimy mieć tego rodzaju relacje z naszymi dziećmi, gdzie my rządzimy. Porozmawiajmy więc o innym podejściu i nie, nie takim, które prowadzi do wejścia nam na głowę.
Zanim przejdę do sedna zaznaczę tylko, że nie jestem zwolenniczką pobłażania i wiem oraz przyjmuję do wiadomości, że naszą rolą jako rodziców jest uczyć odpowiedzialności, wartości, dobrych manier, bycia pomocnym, niezależnym, skutków działań itp itd.
Problem w tym, że tych rzeczy nie można dziecka „nauczyć”. Można zmusić dziecko żeby zrobiło jakąś rzecz. Ale taka nauka nie zostaje z dzieckiem na dłużej. Ponieważ dzieci nie uczą się na podstawie tego co mówimy. Nie uczą się nawet na podstawie tego co robimy. Uczą się na podstawie tego jacy jesteśmy. I ciągle obserwują.
Dlatego zdecydowałam się na „modelowanie łaskawości”.
(…)
Co to znaczy?
To znaczy że pokazujesz, modelujesz dzieciom prawdziwy duch, intencję tego co chcesz by posiadły. Jeśli chcesz by były hojne, bądź hojna. Jeśli chcesz by były pomocne, bądź pomocna. Jeśli chcesz by pomagały bez pytania, pomagaj bez pytania. Jeśli chcesz by mówiły miękko, Ty też tak mów. Jeśli chcesz by dziękowały, i Ty dziękuj. Zawsze bez ociągania, bo zakładam że nie chcesz ociągania u swoich dzieci. Chyba załapaliście ideę?
Tak, to naprawdę takie proste.
Przykład: ona specjalnie (albo tak się nam wydaje) wylewa szklankę mleka na stół, z którego kaskadą mleko rozlewa się na podłogę.
Logiczna konsekwencja: sprzątnięcie rozlanego mleka. Wręczasz ścierkę i zachęcasz do posprzątania. Ona odmawia, śmieje się lub ucieka. Więc na spokojnie odwołujesz się do faktów, tłumaczysz co się stanie, gdy mleko zostanie na podłodze (że brud, zarazki, że ślisko, że niebezpiecznie ) i oferujesz swoją pomoc. Przynosisz dwie ścierki i wręczając jej jedną mówisz „Potrzebuję pomocy w sprzątaniu. Tu jest Twoja szmatka a tu moja, zrobimy to razem”. Albo oferujesz ograniczony wybór przynosząc wiaderko z wodą i mówisz „Trzeba posprzątać mleko. Wolisz wycierać mleko czy trzymać wiadro podczas gdy ja będę wycierać?”.
(Uwaga! Zaczyna się robić ciekawie. Nie przestawaj czytać!)
Ona znowu odmawia! Albo dalej się śmieje. Albo rzuca ścierką. Albo ucieka… Siedzisz więc (zapewne sfrustrowana) i myślisz „Ale przecież poprosiłam ją we właściwy sposób! Dałam ograniczony wybór! Zaoferowałam pomoc! Nie może wylewać mleka i nie spotkać się z żadnymi konsekwencjami. Mam ją przeczekać, zmusić żeby posprzątała? Jestem zupełnie spokojna, nie zdenerwowałam się. Robię wszystko co mówią eksperci i książki, ale ona mi nie pomaga. Co teraz?”
Powiem Wam co teraz: modeluj łaskawość. Posprzątaj. Powiedz łagodnie i z przekonaniem (musisz czuć to przekonanie, to ważne), że jesteś szczęśliwa że tym razem możesz pomóc w sprzątaniu i że jesteś pewna ze następnym razem ona Ci pomoże (bo jesteś pewna, prawda?).
A jeśli następnym razem okaże się że byłas w błędzie i ona nie pomogła, nadal miej przekonanie że zrobi to następnym razem ( a brak pomocy zrzuć ma karb złego dnia w szkole, skoku rozwojowego, zabkowania czy popsutej zabawki wcześniej tego dnia).
Ucisz niespokojne głosy w Twojej głowie mówiące: „Jeśli posprzątam ona nigdy nie nauczy się odpowiedzialności”. Ucisz urażony głosy w Twojej głowie mówiące:” Mam dość robienia wszystkiego za nią podczas gdy jest w stanie zrobić to sama”. Ucisz karne głosy w Twojej głowie mówiące :”Ona rozlała, to jej wina, ona sprząta”. Miej wiarę, że posprząta następnym razem. Ponieważ jednego z tych następnych razów ona to zrobi. Będzie jak Ty: Pomocna, Hojna, Altruistyczna.
Dałabym jeszcze jeden przykład, ale to działa na tej samej zasadzie bez względu na przykład. Znacie to wyrażenie: „Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć w świecie”. To jest ten styl rodzicielstwa.
Pewnie chcecie wiedzieć dlaczego warto?
Ujmę to najprościej jak to jest możliwe „JA tego nie zrobiłem”.
Każdy z nas spotkał się z tym zdaniem: czy to w szkole, czy w domu. Rodzic, nauczyciel lub inne dziecko prosi dzieci o pomoc w posprzątaniu czegoś a one odpowiadają „Nie zrobiliśmy tego”, „To nie mój bałagan”, „Ty to posprzątaj”, „Nie pracowałem tam”.
Nie wiem jak dla Was ale dla mnie to zdanie jest jak dźwięk paznokci na tablicy. To kwintesencja tego jakie nie chce by moje dziecko było.
Chcę wychować dziecko, które będzie hojne, altruistyczne, empatyczne.
Chcę, by moje dziecko było tym, które nie śmieje się, gdy koledze eksploduje eksperyment na zajęciach chemii, tylko idzie i pomaga sprzątać.
Jeśli chcę by była taką osobą sama muszę się taką stać. Pomagać bez ociągania. Akceptować ograniczenia innych emocjonalne i rozwojowe ogólne lub tylko chwilowe. Modelować łaskawość.
(…)
I tak, istnieją tematy nienegocjowalne, gdzie nie ma przestrzeni na modelowanie łaskawości. I tak, one wymagają innego zestawu strategii. Modelowanie łaskawości nie jest odpowiedzią na wszystko. Nie ma jednej „odpowiedzi” na każde zmaganie rodzicielskie. Wszystko „zależy”.
Są sytuacje, w których najlepsze będzie poczucie humoru, są takie gdzie sztywne trzymanie się ustalonych reguł jest najlepszym wyjściem, ale często to łaskawość rozwiąże sytuację.
Jeszcze raz, aby było to jasne – tu nie chodzi o to, aby chodzić za dzieckiem i sprzątać po nim. Tu chodzi o patrzenie na siebie jak na osobę chętną do niesienia tej extra pomocy, którą dzieci nauczą się nieść dalej.
Modelowanie łaskawości nie oznacza, że nie masz oczekiwań. Masz. Powinnaś mieć. Tu chodzi o to co zrobić gdy te oczekiwania są niespełnione, masz kolejne narzędzie w ręku, takie, które nie pochodzi ze strachu lub chęci kontroli.
Spróbuj tego, tylko dziś, przez jeden dzień.
Zrób eksperyment. Myśl w takich trudnych momentach „Modeluję zachowania i wartości, które są dla mnie ważne. Wierzę, że nauczą się ich ode mnie”. I zobacz jak to działa na Ciebie, na dzieci. Sprawdź jak Ci z tym podejściem.
„
I jak? Zachęceni do spróbowania?
Ja byłam. Spróbowałam. Zadziałało oswobadzająco.
I za autorką tekstu mówię, tu nie chodzi o porzucenie zasad, o brak wymagań. Tu chodzi o ten moment, w którym bardziej wartościowe dla naszych dzieci będzie zobaczyć nas w roli chętnego do pomocy, ciepłego i wrażliwego na ich chwilową słabość człowieka, niż zatwardziałą w zasadach osobę.
Przestałam być „do upadłego” konsekwentną.
Bo nie na tym polega rodzicielstwo ani Pozytywna Dyscyplina.
W swoich dzieciach już obserwuję zmiany – Starszak chętnie SAM oferuje pomoc Młodszemu lub nam, gdy widzi, że tej pomocy potrzebujemy. Bez proszenia.
I to jest to!
Polecam.
6odpowiedz na "Jak i kiedy warto ODPUSZCZAĆ, czyli modelowanie łaskawości. Czyżby kolejna technika PD?"
Bardzo dziękuję za ten tekst. Próbuje wydostać się właśnie z tej zatwardziałości w zasadach . To stawia mnie zawsze w roli żandarma – a nie chcę taką być dla moich bliskich, bo stąd już bardzo blisko do krzyku. Potraktuję to jako narzędzie do dalszej pracy nad sobą 🙂
Ja sobie w takich sytuacjach mysle co zrobilabym gdyby mleko rozlal przez przypadek ktos dorosly, np. maz. Zwykle sobie pomagamy wiec wstalabym szybko od stolu, wziela scierke i starla rozlane mleko, dopytujac sie pewnie z troska, czy aby maz ubrania sobie nie pobrudzil… Staram sie byc taka sama w stosunku do dzieci (choc nie zawsze wychodzi).
Czemu dla dzieci jestesmy tak bardzo wymagajacy?!
Hmmmm…. chciałabym dojśc do takiego momentu zanim zaleje mnie furia. Trudna sztuka, ale spróbuję.
Trzymam kciuki i polecam książkę: „Życie ze złością” Pottera, mi bardzo pomogła kiedyś dawno temu.
To jest jak balsam na moje serce.
Daje do myślenia skoro są takie efekty…