Znasz to?
W duszy śpiewa kabaret OTTO, że „znowu są wakacje”, w ręku trzymasz potwierdzenie rezerwacji pobytu ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb pociech, liczne atrakcje w planach, piasek, woda, las, parki linowe, baseny, gry i nadzieja, że w końcu odpoczniesz, naładujesz akumulatory, a Twoje dzieci będą pławić się w wakacyjnym szczęściu.
Docieracie na miejsce i…
W Twoim dziecku (albo dzieciach) włącza się Wakacyjny Maruda.
Że za gorąco, że pada, że plaża to dziś nie, że jedno chce tu a drugie tam, że wody dość, że TV za mało, że lodów za mało, że frytek za mało i dlaczego nie można właściwie jeść tylko lodów i frytek od rana do wieczora (na zmianę), że za długo się czeka na to albo na tamto, że tamten ma więcej, że w ogóle ma, a Twoje dziecko to ma owszem, ale najgorsze wakacje na świecie.
Zaczynasz się zastanawiać, co poszło nie tak, co można jeszcze zrobić, żeby Twoja pociecha była szczęśliwa, ale… to droga donikąd.
Bo nie jest ważne ILE i CO ma dziecko, aby było szczęśliwe.
Czy Twoje dziecko jest ciągle z czegoś niezadowolone?
Czy umie cieszyć się z wakacji, docenia je?
Czy Twoje dzieci umieją okazywać wdzięczność (nie tylko w wakacje)?
Naucz dziecko doceniać to co ma!
Jak nauczyć dziecko wdzięczności opowiedzą edukatorzy Pozytywnej Dyscypliny. Ale zanim przejdziemy do ich pomysłów i tajemnych technik to kilka definicji:
Najważniejsze jednak jest to, w jakim stopniu mamy wpływ na nasze poczucie szczęścia.
Nie jest to 50% uwarunkowane genetycznie. I nie jest to 10% wynikających z okoliczności życiowych, choć mogłoby się wydawać, że właśnie od tej kolejnej porcji frytek zależą udane wakacje. Okoliczności są odpowiedzialne za te 10% szczęścia, czyli chwilowe odczucie bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia. Dlatego tak małe znaczenie ma ilość atrakcji organizowanych dzieciom.
Wg psychologii pozytywnej i wyników wieloletnich badań nad szczęściem wynika, że 40% poczucia szczęścia zależy od sposobu postrzegania i interpretowania otaczającej nas rzeczywistości*.
*Sonja Lyubomirsky i jej tort szczęścia w książce pt. „Wybierz szczęście”
Od czego zależy poczucie szczęścia?
Sposób myślenia o sobie, relacjach z ludźmi i wydarzeniach kreuje nasz świat i znacząco wpływa na nasze poczucie szczęścia. Szczególnie istotne jest to, że możemy mieć realny wpływ na to, jak myślimy.
Twoje dziecko również.
To jego życie, może wziąć za nie odpowiedzialność i bez względu na okoliczności budować swoje szczęście.
Sprawczość, którą w ten sposób oddajemy dzieciom to najprostszy sposób do budowania zdrowego POCZUCIA PEWNOŚCI SIEBIE, stanu, w którym czujemy się dobrze sami ze sobą, jesteśmy pewni poczucia własnej wartości i własnych kompetencji, akceptujemy siebie i swoje życie.
Stąd już prosta droga do DOCENIANIA, czyli przyznania czemuś lub komuś wartości i znaczenia, z jednoczesnym poczuciem emocjonalnego powiązania i POCZUCIA WDZIĘCZNOŚCI.
O tym, jak nauczyć dziecko wdzięczności opowiadają:
Sylwia Kobus, wieloletni edukator Pozytywnej Dyscypliny, mama trójki.
Jaki wpływ na poczucie szczęścia ma docenianie i wdzięczność?
Tylko przy pierwszym synu wpadłam w okrąg zapewniania synowi atrakcji i zabawiania go w celu wywołania u niego poczucia szczęścia (polecam artykuł o nadopiekuńczości: KLIK).
Gdy miał 3 lata i minę marudy już niemal w trybie ciągłym na buzi poczułam, że to nie błędne koło i degrengolada i zaczęłam szukać sposobów na budowanie w nim poczucia szczęścia bez względu na ilość czasu spędzanego ze mną i formy atrakcyjnych inicjatyw (wpływ na to miało też przyjście na świat drugiego synka).
Na ratunek – Mindfulness
Odkryłam Uważność (Mindfulness) i zaczęłam ją stosować. Zamiast wymyślać plan atrakcji na każdy dzień serwujący wtedy już dwójce dzieci wspaniałe przeżycia, ciągłą naukę, euforię i zachwyt zaczęłam uczyć je być tu i teraz.
Pamiętam pierwsze sesje leżenia na naszym salonowym mięciutkim dywanie i słuchanie bicia serca, zauważanie jak czuje się ręka i noga. Z rozrzewnieniem wspominam pierwsze spacery tak wolne, że przejście odległości 50 m zajmowało nam godzinę, bo oglądaliśmy każdy chodnikowy kafelek, każdą mrówkę.
A po jakimś czasie po takich spacerach zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak bardzo doceniamy że właśnie dziś spadł deszcz i można było pochodzić w kaloszach, pochlapać się i zaobserwować te wszystkie dżdżownice.
To znaczy, dzieci doceniały dżdżownice, a ja, czując wstręt do dżdżownic, doceniałam, że oni je spotkali.
Tak wyglądały początki nauki doceniania i wdzięczności.
Dzięki temu miłemu uczuciu dzieci wyciszyły się i zaczęły dostrzegać, że ich życie jest szczęśliwe bez względu na ilość atrakcji, a właściwie to bez nich.
Teraz plany tygodniowe i wakacyjne tworzymy razem – to nasz Rodzinny Kalendarz Frajdy.
A wieczorami przy kolacji lub w trakcie Specjalnego Czasu robimy Pozytywne Podsumowanie Dnia. Najstarszy syn wykorzystuje do tego także Pozytywny Dzienniczek – właśnie teraz – będąc na wakacjach u dziadków.
Joanna Baranowska prekursorka Pozytywnej Dyscypliny, mama trójki.
Gdyby można było wskazać jedną rzecz, która poprawia relacje, byłaby nią wdzięczność.
I chociaż takie badania istnieją, to w ogóle ich nie potrzebujemy, żeby wiedzieć, że im więcej wdzięczności sobie okazujemy, tym lepiej dzieje się w rodzinie.
Zacznij od siebie.
Zawsze dobrym pomysłem jest zastanowienie się, czy nam dorosłym łatwo idzie zauważanie tego co dobre. Pewnie w każdej chwili, możemy znaleźć coś, co możemy docenić i coś, na co możemy ponarzekać. Na przykład, teraz kiedy piszę te słowa, boli mnie gardło. Jestem przeziębiona, ale w sumie cieszę się, że jest to choroba, z którą poradzi sobie rosół i paracetamol (i tylko takich chorób Wam życzę).
Mój syn robi wokół siebie bałagan, gdy gotuje. Ale gotuje.
Jak go docenić? “Cieszę się, że ugotowałeś zupę i byłoby jeszcze cudowniej, gdybyś posprzątał to, czego używałeś”.
I tu dochodzimy do sedna, ciężko nam dorosłych doceniać siebie i nasze dzieci. Czasem może się wydawać, że narzekanie to rodzinna gra, w której każdy chce wygrać, też to widzicie? I niestety świetnie nam wychodzi granie w nią.
Jak zmienić zasady tej gry?
My stosujemy po prostu komplementy, które znacie ze spotkań rodzinnych.
Same spotkania organizujemy raz w tygodniu, ale rundki komplementów robimy sobie częściej. Siadamy po prostu przy stole i każdy każdemu mówi, za co mu dziękuje. “Dziękuję, że szybciutko wstałaś” mówię do Zuzi, “Dziękuję, że pomogłeś mi posprzątać kuchnię” do Antka.
To naprawdę miły i zamieniający energię zwyczaj. Po takiej rundce wszyscy czują się otuleni miłością, ciepłem i bliskością. Dzięki temu bardziej doceniamy się nawzajem i czujemy się doceniani.
Ważna jest też umiejętność doceniania siebie i ogólne poczucie, że to, co robimy, jest ważne, niezależnie od tego, czy inni nas doceniają. Tu pojawia się kwestia rozumienia siebie i własnych priorytetów i rozumienie tego, jak codzienne drobne zadania łączą się z tym, co jest dla Ciebie lub mnie ważne dziś i co będzie ważne za 10 lat (bardzo dużo na ten temat mówię w kursie Mama bez frustracji i poczucia winy)
Zobacz też:
– artykuł „Nadopiekuńczość”
– nagranie omawiające technikę Pozytywnej Dyscypliny: Specjalny Czas
– Pozytywny Dzienniczek i Pozytywne Podsumowanie Dnia
– książkę „Uważność Żabki”
Dołącz także do nas na Facebooku i Instagramie, gdzie regularnie publikujemy treści pomagające radzić sobie z rodzicielskimi wyzwaniami.
0odpowiedz na "Jak wyłączyć tryb marudzenia na wakacjach?"