Moje doświadczenie
Na co dzień pracuję z rodzicami dzieci w wieku od 6 miesięcy do 4 lat, udzielając konsultacji z zakresu Integracji Sensorycznej i prowadząc rodziny, które od miesięcy nie przesypiają nocy. Pracuję z rodzicami dzieci rozwijających się typowo i nietypowo (czasami nazywając je dziećmi z gwiazdką?).
W weekendy, ferie i wakacje, razem z mężem Danielem prowadzę Pracownię PoliSensor. Z dzieciakami, młodzieżą i osobami dorosłymi, z różnym stopniem niepełnosprawności, wyjeżdżamy na narty, rajdy rowerowe, pod namioty, gotujemy razem. Pomagamy tworzyć tym dzieciakom grupę społeczną, w której mogą po prostu zażyć rozrywki. Takiego czasu im brakuje ze względu na sporą ilość terapii czy realizacji obowiązków szkolnych. Dbamy o siebie i uczymy się samodzielności – kluczowej umiejętności, aby w przyszłości móc zamieszkać samodzielnie lub z minimalnym wsparciem osób z zewnątrz.
Dlaczego zostałam edukatorem PD?
Inspiracją do rozwoju jest zazwyczaj moja 6 letnia dziś Hela. Przeczytałam książkę i zaczęłam od warsztatów dla rodziców. Znalazłam dużo odpowiedzi dla siebie. Kiedy już część podejść wdrożyłam w domu i zauważyłam inną jakość wspólnego bycia ze sobą, poczułam że sporo rzeczy mogłoby zadziałać na wyjazdach w Pracowni. I tak to się zaczęło. Od spotkania grupy, poznania ich pomysłu na wspólny czas razem, przez pierwszy zbiorowy kontrakt. Cały proces przeprowadziliśmy korzystając wzorca spotkania rodzinnego/klasowego, opisanego w książkach Pozytywnej Dyscypliny. Po 5 dniach usłyszałam od 7 letniego chłopca z nadpobudliwością, że chciałby, aby jego rodzice nie kłamali i trzymali się zasad, tak jak dorośli tutaj na wyjeździe. To mi dało dużo do myślenia.
U dzieci z jakimi typami niepełnosprawności sprawdza się Pozytywna Dyscyplina w mojej pracy?
Moje przemyślenia wynikają z doświadczenia pracy z dziećmi z autyzmem, zespołem Aspergera, upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim, upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym, osobami z padaczką, nadpobudliwością ruchową, osobami z kruchym chromosomem X, z zespołem Williamsa, osobami z zespołem Downa, osobami z alkoholowym zespołem płodowym (FAS). U osób z mózgowym porażeniem dziecięcym (MPDz), niedosłuchem, wodogłowiem, posługującymi się alternatywnymi sposobami komunikacji. Spora część z tych osób to wcześniaki. Każde dziecko z gwiazdką jest inne. Potrzeba czasu by poznać się, otwartej komunikacji z rodzicami, którzy znają przecież swoje dziecko najlepiej. Te elementy pomagają mi podjąć decyzję co z Pozytywnej Dyscypliny sprawdzi się u tego konkretnego dziecka. Ale nie wiem czy u wszystkich dzieci z gwiazdką PD się sprawdzi. Tutaj potrzeba jest głębszego spojrzenia w sytuację rodziny i rozwój dziecka.
12 narzędzi Pozytywnej Dyscypliny, które najbardziej mi pomagają na wyjazdach:
- Spotkania grupowe (o strukturze spotkań rodzinnych/klasowych) (E-BOOK SPOTKAŃ RODZINNYCH). Policzyłam je w te wakacje i poprowadziliśmy ich ponad 30. Jak na 5 tygodni wyjazdu to całkiem spora liczba. Nie wyobrażam sobie działania bez nich. Bez wdzięczności, która nam towarzyszy. Bez mówienia i skupienia się na tym, co dobrego zadziało się dla każdej z osób.
- Planowanie dnia – ten element był z nami od zawsze, czyli od ok. 9 lat. Jest dla nas absolutną podstawą. W związku z tym, że w naszym gronie znajdują się osoby, które potrzebują przewidywalności, to plan dnia nam ten obszar rewelacyjnie wypełnia. Układamy go każdego wieczoru, razem z całą grupą. Rozliczamy się z podopiecznymi z ich pomysłów na dany wyjazd, w ten sposób dajemy im znać, że są dla nas naprawdę ważni.
- Koncentracja na rozwiązaniach. Nie wyobrażam sobie pracy bez tego narzędzia. Skończyło się gderanie, narzekanie. Jest problem, nie umiem sobie z nim poradzić, to trafia on na wokandę spotkania grupy i przyznaję się, że potrzebuję pomocy. Grupa mnie wspiera w poszukiwaniach. Daję im sygnał, że są mi potrzebni, ponieważ nie umiem sobie z czymś poradzić. Co jednocześnie oznacza, że dorośli też czasami potrzebują pomocy i też czegoś nie wiedzą. To działa w dwie strony. Moje dzieciaki piszą swoje „problemy”, a jeśli nie potrafią pisać, to je rysują i szukają „tłumacza”, który pomoże im wyjaśnić sytuację.
- Popełnianie błędów. Pozwalam na to zarówno sobie, jak i grupie. Śmiejemy się razem z tych sytuacji. Potrafimy przyznać się do błędu i przeprosić. A po wszystkim wracamy do szukania rozwiązań, w końcu błędy są wspaniałą okazją do nauki!
- Koło wyboru. W sytuacjach konfliktowych, nie stajemy za jakimś konkretnym dzieckiem (Traktujemy dzieci tak samo i nigdy nie szukamy winnego). Jeżeli nie radzą sobie same, pomagamy im stworzyć koło wyboru, a one decydują co dalej robią, czy rozwiązują problem we dwójkę czy sprawę zapisują na tablicy i na spotkaniu pomagamy im znaleźć rozwiązanie. To sytuacje dosyć częste na początku wyjazdu dłuższego, 7-14 dniowego. (Koło wyboru)
- Dbaj o siebie i pozytywna przerwa. Kiedy komukolwiek w grupie „odpada klepka” idzie zrobić coś przyjemnego dla siebie. Jak trzeba – przypominamy o tym. Kiedyś tego nie było. Ta ogromna zmiana wprowadziła więcej spokoju w nas i w dzieciaki. Daje im przyzwolenie na uczucia, jakie przeżywają. Okazujemy im akceptację takimi, jakimi są. Szukamy rozwiązań zamiast obwiniać siebie lub okazywać wyższość.
- Pytania pełne ciekawości – pomagają nam uczyć myślenia samodzielnego i przyczynowo-skutkowego: A dlaczego tak myślisz? A co byś zrobiła? A Jak uważasz? Co dalej? Co teraz trzeba zrobić? Teraz już te pytania przychodzą mi do głowy mechanicznie, bo wiele z nich wykorzystywałam zanim poznałam hasło „pytania pełne ciekawości”.
- Za przygotowanie wyjazdu dzielimy się odpowiedzialnością z całą grupą. Sprawy typu umowa, korespondencja mailowa, dopięcie kwestii organizacyjnych – dotyczą tylko organizatorów i rodziców, ale są też takie sprawy, w których to grupa może wieść prym np. ustawienie stołów, by zrobić spotkanie grupy, zorganizowanie ćwiczeń porannych, muzyka na ćwiczenia, zorganizowanie spotkania w ramach imprezy popołudniowej lub pikniku w ogrodzie.
- Kiedy potrzebuję, proszę dzieci o pomoc: w obieraniu ziemniaków na frytki, zrobieniu soku na piknik, przygotowaniu lodów według własnej receptury, pomysłu na zajęcia popołudniowe. Zawsze mówię o tym głośno i proszę o wsparcie swoją mądrą grupę. Wierzę w potencjał każdej osoby, która nam towarzyszy na wyjeździe i prośby kieruję osobiście do danej osoby.
- Szukamy wspólnie rozwiązań. Kiedy mamy sytuację, która wymaga spotkania indywidualnego czy rozmowy, to siadamy z daną osobą i mówimy jak jest. Szukamy razem strategii na rozwiązanie sytuacji. Tak było kiedyś, jak jeden chłopiec potrzebował spać jeszcze w pieluszce ze względu na dysfunkcje, które mu towarzyszyły. Dla mnie to była sytuacja trudna, bo tę pieluchę trzeba było mu założyć, zapiąć. Był na tyle duży, że mógłby to robić samodzielnie, ale z różnych przyczyn tego nie robił. Szukając pomysłu zdecydował, że pojedzie z wychowawcą do apteki po zapas odpowiednich pieluch i sam będzie je zakładał. Idealnie.
- Ustalenia i umowy. Zawieram je sama ze sobą, z terapeutami i dzieciakami. Każdy z nas uczy się dotrzymywać słowa. To pomaga nam w lepszej koncentracji i budowaniu zaufania do innych.
- Działam bez słów. Są ze mną też takie sytuację, kiedy samo działanie pomaga. Wtedy nie mówię nic. Uprzedzam, co zamierzam i działam. Mam wpływ tylko na to co sama zrobię.
Różnica w pracy zanim poznałam Pozytywną Dyscyplinę i po jej wprowadzeniu
Przed PD | Z PD | |
Niby robiłam to samo ale… | Uspójniłam swoją pracę, potrafię spojrzeć z lotu ptaka na całą sytuację, na kierunek w którym zmierzam, lepiej rozumiem kierunek w którym zmierza mój rozwój. | |
Korzystałam z wielu podejść, z poczuciem „skakania” : to z obszaru SI, inne z terapii behawioralnej, coś z coachingu itp. |
Filary Pozytywnej Dyscypliny trafiły do mnie mocno i pokazały, jak zyskać spójność. Dały ramę i podparcie wszystkim moim działaniom. Przez wiele lat swojej pracy szukałam „złotego środka”, czegoś pomiędzy terapią behawioralną a coachingiem dla dzieci i PD okazała się świetnym „środkiem”?. | |
Byłam czasami zbyt stanowcza a mniej uprzejma… |
Dyscyplina to jeden z moich dominujących talentów i być może tak mocno przemawia do mnie cała PD? i pozwala popracować nad uprzejmością, swoim błędnym celem i bardziej przyjrzeć się prywatnej logice… | |
Efekty:
*skupienie na umiejętnościach, *mniej elastyczności *nie rozumiałam przyczyn zachowania dzieci, które dostrzegam teraz znając błędne cele *napięcie i więcej stresu w pracy |
Efekty:
*więcej spokoju *lepsza koncentracja, moja i grupy *słuchanie siebie nawzajem z szacunkiem *lepsza współpraca pomiędzy dziećmi, a terapeutami *podział odpowiedzialności *dzieciaki wysyłają sygnały rodzicom, że chcą jechać *mniej trudnych zachowań w grupie *dużo pracy nad sobą – nas, terapeutów *uczymy się skupienia na rozwiązaniach i nie tracimy czasu i energii na obwinianie *nastolatki się nie buntują, bo nie mają powodu – słuchamy się wzajemnie *dobre relacje w grupie *grupa wie, że jej zdanie jest dla nas ważne *regularne spotkania dają przestrzeń na testowanie rozwiązań i ewaluację. Dzieci lubią działać i mieć wpływ, a spotkania to namacalny dowód, że coś idzie do przodu lub okazja do ponownego szukania rozwiązań. *przy tym wszystkim dzieci uczą się masy życiowych kompetencji: samodzielności w myśleniu i działaniu, kreatywności, komunikacji, poczucia bycia ważnym i znaczącym, poczucia kompetencji, słowności, punktualności, zaradności, funkcjonowania w grupie, współpracy, koncentracji, szukania rozwiązań i wielu, wielu innych rzeczy, które trudno wymienić. |
Edyta Kamińska-Pacha, mama 6 letniej Heli.
Pedagog specjalny, terapeuta Integracji Sensorycznej, konsultantka snu dzieci, edukatorka Pozytywnej Dyscypliny.
W swojej pracy, ze względu na grupę osób z którymi pracuję, być może mocniej niż inni zwracam uwagę na obszar zdrowia, snu, jedzenie, aktywności fizycznej.
0odpowiedz na "Pozytywna Dyscyplina w grupach z wieloraką niepełnosprawnością"