Dzisiejszy wpis będzie niezwykle krótki i zwięzły. Natchnął mnie do niego artykuł pani Magdaleny Boćko-Mysiorskiej (link pod artykułem) o tym dlaczego dzieci nie lubią szkoły i całej masy rzeczy, które są z chodzeniem do niej związane.
Dodałabym jeszcze, że szkoły równie gorąco jak dzieci nie lubią rodzice, którzy spędzają (w każdym razie tak wygląda moja rzeczywistość mamy piątoklasisty) mnóstwo czasu namawiając dzieci do odrobienia lekcji i niekiedy odrabiając je z nimi. Mam w domu syna wolnomyśliciela, który w sztywnych ramach tego, co wolno, a czego nie wolno, jak należy myśleć, dopowiadać i pisać testy dusi się i krztusi. Jego bunt w dużej mierze wynika właśnie z braku poszanowania przez nauczycieli odmiennego punktu widzenia, potrzeby nieskrępowanego wyrażania własnych opinii, nieszablonowego myślenia i niestandardowego rozwiązywania problemów stawianych przed uczniami.
A przecież potrzeba tak niewiele, by zmienić naszą szkołę.
Wystarczyłoby, by każdy i rodzic i nauczyciel pamiętał, że najważniejsza jest relacja. Bez niej nie można zrobić kroku w przód, ponieważ braknie fundamentów zaufania, poczucia bezpieczeństwa i zgody na wyrażanie siebie. Prosta prawda jest taka, że mój syn najchętniej uczy się przedmiotów nauczanych przez nauczycieli, których lubi i szanuje, a nierzadko są to osoby bardzo wymagające. Każdy uczeń potrzebuje być zauważonym i docenionym ze względu na to kim jest już teraz, a nie ze względu na to, kim może się stać. Każdy człowiek potrzebuje być zauważonym i docenionym w tym, co już mu dobrze wychodzi. Nawykowo jednak i jak rodzice i jako nauczyciele skupiamy się na tym, co nie działa, a to podcina skrzydła.
Nie bez kozery jedna z zasad Pozytywnej Dyscypliny mówi o tym, by odbudować relację, zanim przystąpimy do naprawy sytuacji. Tak łatwo o tym zapomnieć – mnie zdarza się ostatnio dość często. Dziecko, które zachowuje się nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli, to dziecko zniechęcone, a zachęta to często po prostu okazanie zrozumienia i empatii. Skupienie się nie na przedmiocie, a podmiocie.
Zatem, kiedy wydaje ci się, że już nic nie działa, zrób krok w tył, policz o dziesięciu i spójrz na całą sytuację z góry, z lotu ptaka, z balonu – skądkolwiek uda ci się porzucić schematyczny sposób myślenia i być z dzieckiem. Być może to, o co kruszycie kopię, nie jest warte zachodu, być może ocena, wynik testu, czy nauka wiersza na pamięć przegrywa z chwilą spędzoną razem na grze lub czytaniu ulubionej książki. Być może dzięki temu właśnie Twoje dziecko nauczy się znacznie więcej i tu i teraz będzie radośniejsze i szczęśliwe. Być może. Ty to wiesz.
Wspomniany we wpisie artykuł znajdziesz TU
0odpowiedz na "Relacja, relacja i jeszcze raz relacja"