Koszyk
Produkt dodany do koszyka Produkt zaktualizowany Produkt usunięty z koszyka Brak produktu na magazynie Podaj prawidłową ilość

Brak produktów w koszyku.

Pogotowie rodzicielskie cz. 2 dotycząca nagród i pochwał - zapraszam do uczestnictwa w naszych cotygodniowych

spotkaniach! (więcej…)

POCHWAŁA A ZACHĘTA 21 karta technik Pozytywnej Dyscypliny.

W dzisiejszej technice na wtorek o tym, czym się różni chwalenie od zachęcania? (więcej…)

Karty Technik PD - KARTA 20 - ZACHĘTA

"Dziecko potrzebuje zachęty jak roślina wody" Rudolf Dreikurs - u podstaw Pozytywnej dyscypliny leży przekonanie,

że ludzie zachowuję się lepiej, gdy czują się lepiej, a zachęta usuwa potrzebę złego zachowania... (więcej…)

Pochwały i nagrody - pogotowie rodzicielskie w kolejnej odsłonie!

Dziś zajmiemy się jednym z elementów miłości bezwarunkowej czyli, pochwałami i nagrodami. (więcej…)

Wychowywać bez kar...

Pogotowie rodzicielskie kontynuuje temat kar, który zaczęliśmy w zeszłym tygodniu. (więcej…)

W poprzednim artykule z cyklu "Jak być mamą pracującą i nie zwariować?" (KLIKNIJ) pisałam o narzędziach Pozytywnej Dyscypliny, które stanowią ogromną pomoc dla pracujących rodziców w organizacji ich dnia codziennego. Dzięki nim nasze życie jest zwyczajnie łatwiejsze i bardziej harmonijne. W tym artykule skupię się na technikach, które pomagają zadbać o jakościowe spędzanie czasu z dziećmi, co przekłada się na budowanie więzi pełnej zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Często są to dla nas wszystkich najpiękniejsze chwile w ciągu dnia.

 

SPECJALNY CZAS (karta technik PD nr 46)

 

Pierwszym z tych narzędzi jest SPECJALNY CZAS - doceniany przez wszystkie dzieci, a mający ogromne znaczenie zwłaszcza dla tych, które nie spędzają całego dnia u boku któregoś z rodziców. Celem Specjalnego Czasu jest budowanie trwałej więzi z dzieckiem poprzez skupienie się na jego potrzebach. To jak spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem. Kimś, kto poczuje się w moim towarzystiwe wyjątkowy. Bo choć kochamy nasze dzieci nad życie, to w codziennym zabieganiu nie zawsze pamiętamy o tym, by im to pokazać. A dla dzieci zobaczenie i przeżycie ma dużo większe znaczenie niż usłyszenie deklaracji "kocham Cię".

 

Aby Specjalny Czas spełniał swe zadanie, ustalamy jego ramy z dzieckiem, tzn. umawiamy się: kiedy i gdzie, ile czasu będzie trwał i zakładamy, że ten czas NALEŻY do naszego dziecka. Co to znaczy, że czas do niego należy? Tzn., że:

 

- dotrzymujemy obietnicy: nie odwołujemy, nie skracamy;

 

- nie robimy innych rzeczy w tym czasie, np. wyłączamy lub odkładamy telefon na bok, nie oglądamy telewizji, nie rozpraszamy się prasowaniem czy czymkolwiek innym, co mogłoby sprawić, że dziecko poczuje się na drugim planie;

 

- słuchamy dziecka - skoro to jego czas, niech ono wybierze, co chce robić w tym czasie, a my - jako rodzice - podążamy za nim, oczywiście w granicach naszych możliwości i zdrowego rozsądku.

 

Dzieci bardzo doceniają Specjalny Czas i często na niego czekają. Dziecko, które wie, że taki czas dostanie, chętniej poczeka i pozwoli rodzicowi np. skończyć pracę.

 

Oczywiście możemy z naszym dzieckiem rozmawiać o tym, jak spędzamy ten czas - dokładnie jak wtedy, gdy widzimy się z przyjaciółmi. Mówimy o chwilach wyjątkowych dla nas wszystkich, więc najlepiej, by to, jak je wykorzystamy, było przyjemne i budujące zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Jeśli mamy różne pomysły na wykorzystanie tego czasu, możemy proponować, że dziś decydujesz Ty, a jutro ja. Na zmianę.. Albo zapisujemy różne pomysły, które podobają się Tobie i mi, a potem losujemy jeden z nich.

 

Zgodnie z Pozytywną Dyscypliną, minimum czasu określanego jako Specjalny różni się w zależności od wieku dziecka i wynosi:

 

- dla dzieci w wieku 2-6 lat: 10-15 min dziennie,

 

- dla dzieci w wieku 7-12 lat: 30 min tygodniowo,

 

- dla 13-latków i starszych: raz w miesiącu coś (np. wspólne wyjście), czemu Twój nastolatek nie będzie potrafił się oprzeć.

 

Naprawdę niewiele. Oczywiście to jest minimum Specjalnego Czasu, który wystarczy dziecku. Jeśli możemy, warto go przedłużyć. Są też dzieci, które mają większe potrzeby i tutaj warto być czułym na to, co dziecko nam komunikuje. Słuchać raczej swojej intuicji niż instrukcji. Zdarzają się dni w tygodniu, kiedy ten czas może być dłuższy, i takie, kiedy musimy go ograniczyć? Warto omówić to z dzieckiem, o ile jest na tyle duże, że możemy o tym swobodnie rozmawiać.

 

Dla mnie osobiście Specjalny Czas jest ważną aktualizacją moich realcji z dziećmi. Jeśli tylko mam taką możliwość, staram się, aby Specjalny Czas był oddzielny dla każdego z dzieci, choć bywa inaczej, kiedy jestem z nimi sama. Zachęcam też do pewnej elastyczności. Specjalny Czas zakłada ramy, jak umawianie się na określoną ilość minut i na to, co będziemy robić. Jednak, jeśli zauważysz, że coś, na co już się umówiłaś, z jakiegokolwiek powodu nie działa lub przestało działać - zmieniaj. Narzędzia są dla Ciebie, a nie Ty dla nich.   

 

W naszym domu nie nazywa się tych chwil "Specjalnym Czasem". Po prostu codziennie jednym z moich priorytetów jest uważna zabawa z każdym z dzieci. Z moich obserwacji wynika, że to, co dla naszych szkrabów najcenniejsze, to sama stuprocentowa obecność rodzica, która sprawia, że dziecko czuje się zauważone i wyjątkowe.     

 

SPOTKANIA RODZINNE (karta technik PD nr 23)

 

Inną techniką, o której chcę wspomnieć w tym artykule, są spotkania rodzinne, które w zabieganej codzienności pozwalają domownikom pobyć razem, wyciszyć się, skupić się na sobie nawzajem i świadomie, intencjonalnie budować relacje. W moim odczuciu dla osób pracujących są one jeszcze ważniejsze niż w przypadku rodzin, w których dzieci mogą spędzać większość dnia z którymś z rodziców. Takie spotkanie jest otwarte dla wszystkich członków rodziny, przy czym dzieci poniżej 4-go roku życia mogą mieć kłopot z wysiedzeniem na krześle czy uczestnictwem w niektórych dyskusjach. Warto zrobić im miejsce i pozwolić na dowolność wyboru, czy chcą uczestniczyć, czy nie. Nawet, jeśli nie będą brały aktywnego udziału, to będzie się w nich wyrabiał nawyk i szacunek do tej formy bycia razem.

 

Pozytywna Dyscyplina proponuje konkretne etapy takiego spotkania rodzinnego, aby jak najlepiej spełniało ono swoją funkcję. Te etapy to:

 

  1. Docenianie. Każdy mówi pozostałym uczestnikom spotkania, za co im dziękuje. To pozwala budować i wzmacniać poczucie wdzięczności za to, co dostajemy na co dzień od naszych bliskich. Każdy z nas lubi też być doceniony, więc korzyści są wymierne dla wszystkich. 🙂

 

  1. Ocena wcześniej wybranych rozwiązań. Jeśli wszystko działa - super! Często jednak co jakiś czas warto weryfikować, czy to, co jest dla nas ważne, działa jak należy: ustalenia, umowy, realizacja obowiązków. Spotkanie rodzinne to idealny czas na krótkie podsumowanie.

 

  1. Jeśli chcemy, możemy zapisać punkty spotkania. U nas dzieci są małe i spotkania krótkie. Część dyskusyjna łącznie z szukaniem i wyborem rozwiązań trwa około 10 minut, żeby była przyswajalna dla maluchów. Każdy ma głos i każdy może wybrać, czy rozpoczyna dyskusję, czy szuka rozwiązań czy chce podzielić się ważną sprawą lub uczuciami.

 

  1. Jeśli szukamy rozwiązań - najpierw robimy burzę mózgów, w której KAŻDY pomysł jest mile widziany i nieoceniany. Dopiero po zapisaniu i zakończeniu burzy mózgów wspólnie wybieramy rozwiązanie dobre dla wszystkich. Ważne jest to, aby każdy zgodził się na przyjęte rozwiązanie.

 

  1. Nie zawsze na spotkaniu rodzinnym musimy roztrząsać "problemy". Jeśli aktualnie tego nie potrzebujemy, warto wykorzystać czas na opowiedzenie sobie o ważnych rzeczach z minionego tygodnia, jak na spotkaniu z przyjaciółmi, albo na wybranie wspólnej zabawy / miejsca / pomysłu na wyjście rodzinne / wakacje / przemeblowanie pokoju / wybór prezentu dla solenizanta itp. Możesz poprosić bliskich o wsparcie w podjęciu ważnej dla Ciebie decyzji. Dozwolone jest wszystko, co buduje, zacieśnia i uzdrawia relacje w rodzinie.

 

  1. Zapisanie / narysowanie (dla maluchów) przyjętych ustaleń / rozwiązań.

 

  1. Spotkanie ma być dla nas wszystkich przyjemnością, dlatego kończy się wspólną zabawą / grą / pieczeniem ciasta / oglądaniem filmu oraz deserem.

 

Wiem z doświadczenia, że dzieci, dopóki nie osiągną wieku nastoletniego, kiedy to potrzebują wyłamać się z systemu - uwielbiają spotkania rodzinne, o ile tylko zadbamy o ich przyjazną formę. My organizujemy nasze spotkania w piątki po południu. Widzę, jak ten wspólny, wyjątkowy czas ładuje nam akumulatory i wprowadza w luźną atmosferę weekendu.

 

DOCENIANIE (karta technik PD nr 10) oraz ZACHĘTA (karty technik PD nr 20 i 21)

 

I na koniec - dwie techniki, które wspaniale wspierają nasze dzieci, a nie wymagają ani specjalnych umiejętności, ani dodatkowego czasu: docenianie i zachęta.

 

Jedną z najważniejszych dla mnie kwestii w budowaniu relacji z dziećmi jest mądre docenianie ich. Nie byle jakie, jak pochwała, które nagradza, ale buduje zależność od motywacji zewnętrznych. Mam na myśli docenianie, które buduje samoświadomość dziecka i zwraca jego uwagę na te zachowania i wartości, które chcemy mu przekazać w procesie wychowania. Jak już wspomniałam, najchętniej współpracują dzieci, które dobrze się czują, a bycie docenionym, kiedy się staram, jest po prostu miłe i zachęcające. Jesli masz wątpliwości, jak to ma wyglądać, zastanów się, jak Ty sama lubisz być doceniana i jak to robisz w stosunku do przyjaciół. I traktuj dzieci tak samo.

 

Docenianie to: zauważanie, że ktoś się postarał albo zrobił coś ważnego dla mnie; że działa dla wspólnego dobra; zwykłe słowo "dziękuję za / dziękuję, że...". Np. mam z synkiem układ dotyczący tego, jak wygląda nasze sprawne wyjście z przedszkola. Widząc, że o nim pamięta i trzyma się ustaleń, mówię: "Znów dzisiaj zadbałeś o sprawne wyjście. Dokończyłeś zabawę, posprzątałeś i sam przyszedłeś do szatni, żeby ubrać buty. Bardzo to doceniam, bo wiem, że dobrze się bawiłeś. Dziękuję." Jeśli dbasz o docenianie swoich dzieci, na pewno dostrzegasz, jak dumne się czują, kiedy ktoś zauważa ich staranie.

 

"Dziecko potrzebuje zachęty jak roślina wody." Rudolf Dreikurs

 

O czym muszę pamiętać, kiedy chcę skutecznie i etycznie zachęcić moje dziecko (do współpracy / nauki / ryzyka...)?

 

  1. Dziecko, które "źle" się zachowuje, to dziecko zniechęcone. Kiedy tylko poczuje się zachęcone, samo będzie dążyło do współpracy. Dlatego pamiętam o bardzo ważnej zasadzie, o której mówi się w Pozytywnej Dyscyplinie: "Nawiąż relację, zanim naprawisz sytuację". Kiedy się dobrze zastanowisz, przyznasz, że to działa tak samo na Ciebie, jak na Twoje dzieci.

 

  1. Zachęta nie ocenia dziecka, wręcz przeciwnie - skłania je do samooceny. Aby tak się stało, potrzebuję zadbać o odpowiednią formę i treść komunikatu, który powinien skupić się nie na cechach dziecka, ale na konkretnym zachowaniu i na wzmocnieniu tej wartości, której hołdujemy, np. "tak wytrwale próbowałeś kopać piłkę, aż nauczyłeś się strzelać gole do bramki! Czy napracowałeś się przy tym? Jakie to uczucie, strzelać takie piękne gole?"

 

Jakie są zagrożenia?

 

Głównym zagrożeniem w stosowaniu zachęty jest mylenie jej z pochwałą, która uzależnia od opinii otoczenia i nie wpływa korzystnie na rozwój dziecka. Czym się różni pochwała od zachęty?

 

Pochwała:

 

- skupia się na cechach, a więc przykleja łatki np. "Jesteś takim dobrym bratem / grzeczną córeczką / dobrą koleżanką" zamiast wskazać na konkretne zachowanie,

 

- chwali rezultat, np. piątkę w zeszycie, skończony rysunek itp. zamiast wysiłku, starania, intencji, motywacji,

 

- wyraża ocenę chwalącego, np. "podoba mi się" zamiast zapytać dziecko, jak ono się z tym czuje i co samo sądzi o swoim zachowaniu / osiągnięciu,

 

- przywłaszcza chwalącemu efekt pracy dziecka, np. "jestem z Ciebie taka dumna!" zamiast "ale się napracowałeś! pewnie rozpiera Cię teraz duma?"

 

- odbiera osobie chwalonej poczucie sprawczości poprzez wszystkie wymienione wyżej zabiegi.

 

Zatem: doceniać i zachęcać warto, chwalić - nie. Jeśli nikt do tej pory nie zachęcał cię, a raczej chwalił, na początku możesz mieć kłopot z odróżnieniem jednego od drugiego w praktyce i znalezieniem właściwej formy. Możesz mieć wątpliwości, czy chwalisz, czy doceniasz. Nie przejmuj się tym. Nauka rozróżnienia to proces, który już się rozpoczął, skoro to czytasz. Z czasem, przez doświadczenie, nabierzesz wprawy i sama będziesz wiedziała, jaki komunikat sprawia, że TY czujesz się z nim dobrze. Zwyczajnie daj sobie czas i bądź dla siebie wyrozumiała.

 

***

 

W tym artykule opisałam kilka sposobów na wartościowe wykorzystanie wspólnego czasu, budowanie więzi w rodzinie i wzmacnianie w dzieciach zachowań, które uważamy za korzystne. Jeśli jesteś pracującą mamą i masz swoje sprawdzone działania, dzięki którym dbasz o jakość więzi z dziećmi - podziel się nimi w komenatrzu. Twoje wskazówki mogą okazać się dla kogoś bardzo wartościowe.

 

Jeśli jeszcze nie czytałaś pierwszych dwóch artykułów z serii: Jak być mamą pracującą i nie zwariować?, to zachęcam Cię do kliknięcia w poniższe linki:

 

Jak być mamą pracującą i nie zwariować? (KLIKNIJ)

 

Jak być mamą pracującą i nie zwariować? Część 2. – narzędzia PD wspierające codzienną organizację w domu. (KLIKNIJ)

 

Jakie inne tematy chciałabyś poruszyć w tym cyklu? Co jest dla Ciebie ważne i trudne jednocześnie? Napisz o tym w komentarzu pod artykułem lub do mnie na email kontakt(@)wszystkoostresie.pl , a ja postaram się podejmować ważne dla nas - pracujących rodziców - wątki w kolejnych postach na blogu.

 

W poprzednim artykule z cyklu "Jak być mamą pracującą i nie zwariować?" pisałam o sposobach na przywrócenie i zachowanie równowagi (KLIKNIJ) między różnymi częściami życia. W tym artykule skupię się na narzędziach Pozytywnej Dyscypliny, które stanowią ogromną pomoc dla pracujących rodziców w organizacji ich dnia codziennego. Napiszę o zaletach, ale też zagrożeniach związanych z używaniem tych właśnie narzędzi.

 

OBOWIĄZKI (karta technik PD nr 27) i POŚWIĘĆ CZAS NA UCZENIE (karta technik PD nr 47)

 

Dzielenie się z dziećmi obowiązkami ma wiele zalet. Oprócz tego, że ułatwia życie zapracowanym rodzicom, bo ich odciąża, to jeszcze uczy dzieci przydatnych umiejętności i wartości. Taką wartością jest np. SAMODZIELNOŚĆ, bo wspiera niezależność, skuteczne radzenie sobie w życiu, poczucie kompetencji i dumy z własnej sprawczości. Dziecko, które pomaga w domu, czuje się też ważne, bo coś od niego zależy. Czuje się częścią społeczności, w której odgrywa istotną rolę. Uczy się dawać, działać w grupie i być odpowiedzialnym. Mnóstwo zalet, prawda?

 

Jak więc zadbać o skuteczne włączenie dzieci do obowiązków domowych? Przede wszystkim włączyć je do ustaleń. Dzieci chętniej trzymają się ustaleń, które zaproponowały lub współtworzyły. Możemy tego dokonać przez rodzinną burzę mózgów, podczas której wypiszemy listę prac domowych i w sposób widoczny oraz zrozumiały dla wszystkich podzielimy je między członków rodziny. Ważne, aby ustalenia były dostępne i klarowne dla wszystkich, np. narysowane dla dzieci, które jeszcze nie piszą; wywieszone w widocznym miejscu, aby każdy mógł je sobie przypomnieć. Nie zniechęcaj się, jeśli coś ustalicie i to nie zadziała - ważne, że próbujecie i zaszczepiacie w dzieciach istotność ich udziału w tej części życia domowego. Ustalenie, które się nie sprawdzi, możecie omówić na osobności z dzieckiem, pytając, co by mu pomogło; lub na spotkaniu rodzinnym. Zrezygnuj ze wskazywania winnych i rozmawiania w tym kierunku. Dzieci będą o wiele bardziej chętne do współpracy, jeśli wspólnie ustalicie, co nie działa i poszukacie ROZWIĄZAŃ - aż do skutku. To jest tak naprawdę kolejna metoda, która uczy dzieci sprawczości: skupienie na rozwiązaniach zamiast na winie.

 

Od jakiego wieku włączać dzieci do obowiązków domowych? Dwulatek jest wg mnie jeszcze za mały na takie ustalenia, natomiast możemy powoli już wyrabiać w nim pewne nawykki, zwracając uwagę na kolejność rzeczy i pomagając mu je wykonać. Małe dzieci zazwyczaj są chętne do pomocy, kiedy rozumieją, co i jak mają zrobić. Możemy więc pokazywać mu, że po jedzeniu odkładamy naczynia do zlewu lub zmywarki; że śmieci wyrzucamy do kosza; że rozlane mleko wycieramy, a zabawki po skończonej zabawie - sprzątamy. Dwulatek, choć ma jeszcze ograniczone rozumienie zależności przyczyna-skutek, jest już w stanie stopniowo uczyć się tych sekwencji. O ile będziemy konsekwentni w stosowaniu tych zasad, i będziemy mu pomagali w tych czynnościach, wyrobi sobie na ich podstawie swoje nawyki.

 

Trzylatek może już mieć swoje pierwsze "ustawowe" obowiązki, przy czym warto doceniać jego wkład w tworzenie zespołu i wartość, jaką wnosi przez swoją pomoc. Jeśli zapomnimy o docenieniu, łatwo może stracić zapał, kiedy obowiązki przestaną być nowe i ciekawe. Dzieciom do szóstego roku życia pomagamy w wykonywaniu ich obowiązków, poświęcając czas na uczenie, okazując cierpliwość i wyrozumiałość, kiedy się starają, mimo, że nie radzą sobie jeszcze idealnie. Na tym etapie ważny jest nawyk i poczucie ważności całego procesu. W końcu nie chodzi nam o musztrę, tylko o zaszczepienie w dzieciach pewnych wartości, o stopniowe rozwijanie umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach i o wyrobienie w dziecku poczucia odpowiedzialności poprzez oddanie mu części sprawczości w tworzeniu naszej małej społeczności.

 

Jak uczyć dziecko? Najpierw w obecności dziecka wykonaj czynność, której chcesz go nauczyć. Nawet kilka razy. Potem, wykonując tę czynność, pytaj dziecko, co następne? Co robimy potem? Tutaj jest ważne, by dziecko aktywnie towarzyszyło w wykonywaniu tej czynności. Kiedy będziesz pewna, że Twoje dziecko zna już schemat, zróbcie to razem. Nie skupiaj się na rezultacie. Doceń staranie. W kolejnym podejściu poproś dziecko, by wykonało swój obowiązek samo. Jeśli będzie marudzić i narzekać, że nie umie, bądź przy nim, zapewniając, że nauczy się dopiero, jak zacznie próbować. Zachęcaj i doceń nawet najmniejszy sukces. Jeden talerz w zmywarce, jeden zapięty guzik, kilka klocków w koszyku. Z czasem odpuść kontrolę i pozwól dziecku działać samodzielnie.

 

Istnieją różne sposoby na urozmaicenie ustalania i wykonywania obowiązków. Aby Wam się nie nudziło, możecie zmieniać się przy różnych obowiązkach: głosować, losować, narysować tabelki i odhaczać, stworzyć grę planszową w tym celu, itp. Możecie wprowadzić wspólny czas wykonania określonych obowiązków, włączając ulubioną muzykę albo umawiając się na wspólne ciasto czy film jako zwieńczenie np. sprzątania. Wcześnie rozpoczęta nauka przejmowania obowiązków przez dzieci (2-4 lata) zaowocuje realną pomocą, kiedy będą w wieku szkolnym. A to, oprócz faktu, że ma mnóstwo zalet dla samych dzieci, odciąży rodziców i da im cenny czas na odpoczynek i budowanie więzi rodzinnych.

 

USTALENIA I UMOWY (karta technik PD nr 3) oraz PLANY DZIAŁANIA (karta technik PD nr 41)

 

Dzięki planom i umowom nasze życie stało się prostsze i bardziej poukładane. To, co wzięłam sobie z Pozytywnej Dyscypliny, to przede wszystkim ustalenia dokonywane WSPÓLNIE z dziećmi. W każdej umowie, która dotyczy mojego dziecka, ma ono prawo głosu. Jeśli coś mu się nie podoba, może powiedzieć co i dlaczego oraz przedstawić swój pomysł na rozwiązanie. Oprócz tego, że okazujemy w ten sposób dziecku szacunek, to stosujemy metodę praktyczną z rodzicielskiego punktu widzenia, bo dzieci dużo chętniej współpracują, gdy są (współ)autorami rozwiązań. Uwierz mi, że nieraz już moje dziecko wymyśliło rewelacyjne rozwiązanie, na które sama bym nie wpadła, a króre działa! Tak było z pomysłem na to, co zrobić ze złością. Synek (3,5 lat) wymyslił, że kiedy ma ochotę kogoś uderzyć, mam go pogilgotać. Działa. Wychodzenie z przedszkola przedłużało nam się do granic mojej wytrzymałości. Wymyślił, że kiedy odbieram go z przedszkola, włączamy minutnik na 5 min i to jest jego czas na dokończenie zabawy. Potem przychodzi i ubiera się do wyjścia. Działa.

 

Jak wprowadzać takie ustalenia, żeby działały? Po pierwsze, wysłuchaj swoje dziecko bez pouczania, doradzania, wyrażania opinii. Kiedy poczuje się zrozumiane i zaakceptowane, chętnie wysłucha też Ciebie i każdej strony zainteresowanej tematem. Po drugie, wypiszcie lub narysujcie (zależnie od wieku) wszystkie rozwiązania, jakie przyjdą Wam do głowy - na zasadzie burzy mózgów, a więc bez oceniania, co lepsze a co gorsze. Potem wykreślcie te niemożliwe do zrealizowania i zaznaczcie te, które podobają się wszystkim ustalającym. Doprecyzujcie. Niech każda umowa będzie konkretna: osadzona w czasie, dopowiedziana kto za jaką część odpowiada, na jakie odstępstwa się zgadzamy. Tutaj oczywiście poziom komplikacji też musi być dostosowany do wieku. Musimy mieć pewność, że dziecko jest na poziomie, na którym rozumie naszą umowę. Jeśli nie jesteś pewna, przetestuj - niech wyjdzie w praniu, czy się sprawdza.. Nic nie jest ostateczne. Po kilku dniach możecie wrócić do tematu i coś zmienić.

 

A co, jeśli już się umówiliście, dziecko zaakceptowało/wymyśliło warunki, a potem się ich nie trzyma? Jest na to kilka sposobów. Przede wszystkim - nie krytykuj i nie karz. Z dwóch prostych powodów: sama nie lubisz być tak traktowana i to nie działa. Nikt nie zapala się nagle do współpracy, kiedy sprawiam, żeby poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej.

 

  1. Stosuj proste i zwięzłe komentarze: „Zauważyłam, że nie posprzątałaś zabawek. Możesz zrobić to teraz. Poproszę 🙂 ”.

 

  1. Po odpowiedzi przeczącej zapytaj „Jaka była nasza umowa?”

 

  1. W odpowiedzi na dalsze opory, zamknij usta i użyj komunikacji niewerbalnej. Np. wskaż na twój zegarek. Uśmiechnij się, przytul i znowu wskaż na zegarek.

 

  1. Kiedy dziecko zgadza się, aby dotrzymać umowę (często widocznie poirytowane), powiedz: „Dziękuję za dotrzymanie naszej umowy".

 

Plan działania to nic innego, jak harmonogram kolejnych czynności na liście zadań. Świetnie sprawdza się do sprawnej organizacji rano, kiedy się śpieszymy do wyjścia, i wieczorem, kiedy czas kłaść się spać. Zasada ta sama: dziecko jest współautorem planu, którego później ma sie trzymać. Najpierw zapytaj dziecko o wszystkie czynności, które trzeba wykonać rano lub wieczorem. Zanotujcie je wspólnie. Możesz pozwolić mu wybrać, w jakiej kolejności chce je robić, czy chce jakoś je urozmaicić, np. mycie zębów piosenką, jedzenie układaniem buzi z ziarenek, kładzenie się do łóżka usypianiem pluszaków, itp. Jeśli dziecko jest jeszcze niepiśmienne, zdecydowanie pomoże mu narysowanie każdego z etapów lub załączenie do planu zdjęć jego samego, kiedy wykonuje te wszystkie czynności. Plan powinien wisieć w widocznym i łatwo dostępnym dla dziecka miejscu, żeby zawsze mogło się do niego odnieść.

 

Jakie są zagrożenia?

 

  1. Na początku dziecko może testować nowy układ i sprawdzać granicę, podważać. Zachowaj wtedy spokój, i - zgodnie z Pozytywną Dyscypliną - bądź uprzejma i stanowcza. Pokaż, że ten plan to na poważnie. Trochę wyżej podaję sposoby postępowania, kiedy dziecko odmawia współpracy już po dokonanych ustaleniach. Spróbuj.

 

  1. Zmiany wprowadzaj stopniowo i powoli. One są trudne nawet dla nas, dorosłych, a co dopiero dla dzieci. Jeśli nowy plan będzie prawdziwą "rewolucją" w domu, bo do tej pory usypialiście przed telewizorem o dowolnej porze, a teraz wszystko ma być inaczej - jest duże ryzyko, że się poddacie. Nie tylko dziecko, również Wy.  

 

  1. Jeśli plany i umowy świetnie działają, łatwo się tym zachłysnąć i narobić ich za dużo. Sama wpadłam w tę pułapkę. Co się wtedy dzieje? Przesyt. Wszystko szło jak z płatka, aż któregoś dnia synek (4 lata) się zbuntował, pogniótł i podeptał kartki z planami. Tak po prostu. Powiedział, że ma dość. Wtedy zmieniłam trochę podejście. Zaczęłam np. pytać, w jakiej kolejności chce zrobić niektóre rzeczy; wieczorem pozwalałam na krótką wieczorną zabawę zamiast zwyczajowej książki na dobranoc; plan na ubieranie się zamieniliśmy na magiczne słowo "hokus pokus ubieramus" i ku mojemu zdziwieniu - działa. Synek często sam mi przypomnia: "mamo, dziś jeszcze nie powiedziałaś magicznego słowa!" - czeka na nasze hokus pokus, po którym startuje i się ubiera.

 

  1. Niejasne dla dziecka kryteria. Jeśli pociecha jest mała, musimy zwrócić uwagę na to, czy na pewno dobrze rozumie nasze ustalenia. Spotykam sfrustrowanych rodziców, którzy twierdzą, że plan nie zdał egzaminu, a dziecko zwyczajnie nie zdawało sobie sprawy, że go nagina albo nie wiedziało, ile ma dokładnie czasu na zrobienie czegoś, bo tego poczucia czasu jeszcze nie wykształciło. Jeśli umawiam się z przedszkolakiem, który nie umie jeszcze dobrze liczyć, to moją odpowiedzialnością jest zadbanie, aby poinformować go, że już jest czas zrobienia czegoś, bo potem wychodzimy.

 

  1. Zbyt szybkie poddanie się. Kiedy dziecko wpada w któryś z czterech błędnych celów - nie współpracuje tak, jak bym tego chciała. Może to dotyczyć również planów i ustaleń. Zamiast rezygnować ze strategii - zastanów się, czy Twoje dziecko czuje się dobrze, i jeśli nie - przypomnij sobie maksymę, że zachowują się źle te dzieci, które czują się źle. Zachęcone dziecko prawdopodobnie wróci do ustaleń z Waszego planu.

 

Zagadnienie umów i planów opisałam obszernie, ponieważ te techniki stanowią ogromne wsparcie dla pracujących rodziców, którzy z wieloma sprawami muszą wyrobić się w ograniczonym czasie. Przewidywalność pomaga w tym przypadku i dzieciom i rodzicom.

 

***

 

Wszystkie techniki Pozytywnej Dyscypliny, jakie znam i stosuję, pomagają mi być dobrą mamą. Wszystkie mogą być też ogromnym wsparciem dla mam pracujących. Jednak te, które opisałam wyżej w artykule:

 

- Obowiązki

 

- Poświęć czas na uczenie (samodzielności),

 

- Ustalenia i Umowy,

 

- Plany działania,

 

w największym stopniu pomogły mi zorganizować naszą codzienność tak, aby była przyjazna dla całej rodziny.

 

W kolejnym artykule: "Jak być mamą pracującą i nie zwariować? Część 3." (KLIKNIJ) opiszę zastosowanie w praktyce technik, dzięki którym spędzany wspólnie czas staje się jeszcze bardziej wartościowy. Jest to ważne szczególnie dla zapracowanych rodziców, którzy wolnego czasu nie mają wiele. Możemy jednak tak nim zarządzić, by więź między nami a dziećmi rozwijała się i umacniała w kierunku poczucia bezpieczeństwa i bliskości.  

Trudny temat. Tak obszerny, że kilka razy zabierałam się do napisania artykułu. Jane Nelsen poświęciła temu zagadnieniu osobną książkę. Wiele kobiet, w tym ja, boryka się z dylematem: jak być dobrą mamą, kiedy jednocześnie chcemy lub musimy pracować? Życie rodzinne i zawodowe to dwa bardzo wymagające obszary - każdy z nich mógłby zjeść 100% naszego czasu i energii, gdybyśmy tylko się na to zgodziły. Gdzie, jak postawić granicę, żeby nie zwariować? Jak ogarnąć to wszystko i jeszcze zdążyć odpocząć?

W tym artykule opiszę 5 zasad, które pomagają mi zadbać o równowagę między życiem rodzinnym a zawodowym.

Dlaczego ze wszystkich możliwych tematów zaczynam od równowagi? Bo bez niej tracimy energię do życia i wytrzymałość na trudne sytuacje. Narażamy się na wyczerpanie, gdy nie dbamy o siebie, lub na niskie poczucie własnej wartości, gdy nie dbamy o zewnętrzne zobowiązania. Wiele razy doświadczyłam, jak bardzo opłaca się postawić na kilka obszarów życia jednocześnie (z umiarem) i gorąco do tego zachęcam.

Pierwszą zasadą, której się trzymam, a którą promuje Pozytywna Dyscyplina jest: "mieć swoje życie".

"Swoje życie", czyli różne jego części, które się uzupełniają, ale nie pokrywają. Które zaspokajają różne potrzeby. Przykładowo: w domu, będąc aktywnie z dziećmi, odpoczywam od pracy; sprzątając dom, odpoczywam od siedzenia przy biurku; pracując, odpoczywam od dzieci i domu; ucząc się i realizując pasje, odpoczywam od całej reszty. Nie wynika to wyłącznie z aktywności fizycznej, ale też z BYCIA TU I TERAZ ciałem i umysłem. Dlatego warto ćwiczyć umiejętność zostawiania innych spraw za drzwiami, kiedy przechodzimy do innej części życia. To jest ten czynnik, który pozwala rzeczywiście odpocząć. Chęć dzieci do bycia z rodzicem jest nieskończona (póki są małe). Każda mama znajdzie takie formy spędzania czasu, które będą ciekawe i dobre dla jej dzieci a jednocześnie jej pozwolą odpocząć. Zapytaj swoje Wewnętrzne Dziecko, za czym tęsknisz? Czy jest to spacer po lesie, układanie puzzli, malowanie, budowanie z klocków, czy tarzanie się z maluchami po podłodze? Na którą myśl robi Ci się lżej? Jeśli nic takiego nie znajdujesz, zapytaj siebie: Po czym poznaję, że jestem szczęśliwa? Jak to się objawia w moim ciele? Co wywołuje takie uczucie? Jak mogę je wywołać będąc razem z dziećmi?

Drugą zasadą, równie ważną, jest znajomość moich PRIORYTETÓW I WARTOŚCI.

Kiedy wiem, co jest dla mnie ważne i dlaczego, to jednocześnie łatwiej mi wybierać, czyli odpuszczać rzeczy atrakcyjne, ale na ten moment mniej ważne niż coś innego, co chcę realizować. Bo wybór jednego to zawsze rezygnacja z czegoś innego. A żyjemy w czasach przepychu i kultu sukcesu, w których nie lubimy rezygnować. Tutaj bardzo pomaga dążenie do takiej pracy, którą się lubi. Wiem, że w niektórych okolicznościach to jest trudne. Potrzeba czasem wielkiej odwagi, determinacji i poświęceń, by zmienić pracę na taką, która nas będzie uskrzydlać. Wiem też, że warto, bo każde świadome poświęcenie w tym kierunku, starannie przeprowadzone, zaprocentuje czymś ogromnie cennym: dumą z samej siebie! Znając i realizując nasze priorytety i wartości, z łatwością określamy też CELE, do których chcemy dążyć. Ich świadomość daje bardzo dużo siły i - co niemniej ważne - poczucie SENSU.

Trzecią zasadą, która wynika z drugiej, jest ODPUSZCZANIE.

Doba ma dla wszystkich 24 godziny i jest to jedyna sprawiedliwa, po równo rozdzielona rzecz na świecie dla każdego człowieka. W 24 godziny możemy wykonać określoną ilość czynności. Często chcemy więcej, niż się zmieści, co powoduje złość i frustrację - i wcale nie poprawia jakości życia, a dodatkowo promieniuje na nasze otoczenie. Odpuszczanie to umiejętność, którą można ćwiczyć. Często oznacza zadowolenie z zatrzymania się na poziomie "wystarczająco dobry" zamiast "doskonały". Jednak inną kwestią jest oddanie wystarczająco dobrego raportu, a inną - wewnętrzna zgoda na niebycie doskonałą. W tej zasadzie kluczem do równowagi są RADOŚĆ i SPOKÓJ wynikające z tego, że czuję się wystarczająco dobra. I że nie muszę się z nikim porównywać, żeby tak się czuć. Jeśli to dla Ciebie trudne - wróć do swoich wartości, priorytetów, celów. Do czego każdy z nich jest Ci potrzebny? Daj sobie chwilę na przemyślenie: co tracę, dążąc do doskonałości? Czy cena, jaką płacę, jest warta tego, co dostaję w zamian? Czy w ogóle doskonałość jest osiągalna? Czy kiedykolwiek ją mam? Jak z niej korzystam?

Czwartą zasadą, ogromnie ważną, jest budowanie swojej własnej sieci wsparcia.

Bo o ile w niektórych zawodach jesteś w stanie samodzielnie wykonywać pracę, o tyle bycie mamą, żoną i panią domu to trzy etaty jednocześnie, mało realne do pogodzenia z pracą, jeśli tego wsparcia nam brakuje. Próbowałam różnych form godzenia pracy z domem: sama ze wszystkim; na zmianę z mężem; z pomocą żłobka; z pomocą opiekunki; z pomocą sąsiadki i rodziców itd. Rozmaicie to działało i nie dam Ci gotowego przepisu na układ idealny. Bo wiele zależy od sytuacji w rodzinie, od możliwości, miejsca i potrzeb. Wiem natomiast, że nie jest łatwo znaleźć układ idealny i zachęcam Cię do tego, byś się nie poddawała. Jeśli nie jest optymalnie - szukaj dalej. Może przedszkola, które jest bliżej? Może innej opiekunki? Może dzielenia opiekunki z jeszcze innym dzieckiem, co ograniczy koszty? Może są w Twojej okolicy/sytuacji jeszcze inne rozwiązania: klub dziecięcy przy zakładzie pracy, możliwość częściowej pracy z domu, dyżury z koleżankami na opiekę nad dziećmi...? Wiem, że zmiany są trudne. Wymagają nie tylko wysiłku, ale też odwagi, bo trzeba zaakaceptować niepewny rezultat. Jednak jeśli ceną jest Twoja radość z życia - ZAWSZE WARTO! Aż do momentu, gdy już będzie wystarczająco dobrze. 😉

Do mojej grupy wsparcia zaliczają się mąż, moi rodzice, opiekunka, pani sprzątająca, czasami któraś koleżanka lub sąsiadka. Wypracowanie dobrego, zdrowego układu trwało trzy lata. I najwięcej pracy wykonałam wcale nie szukając na zewnątrz, tylko pracując nad sobą. Nad tym, żeby doceniać to, jaką ktoś chce i potrafi dać pomoc, a nie taką, jaką mogłabym sobie wymarzyć w idealnym świecie. W czasie, kiedy po raz pierwszy w życiu zostałam mamą, miałam na początku odrealnione wyobrażenie tego, jak mąż i rodzice mogliby mi pomagać przy dziecku. Rzeczywistość wyglądała inaczej. Trochę czasu straciłam na narzekanie, że inni nie chcą spełniać moich oczekiwań. A przecież nie muszą. Mają swoje życie, swoje sprawy i chęć dawania pomocy na tyle, na ile to będzie w jakiś sposób dla nich dobre, nagradzające. Czasem zapominamy docenić to, co ktoś może dać, zobaczyć tego wartość, a zamiast tego skupiamy się na obwinianiu otoczenia za nasze niespełnione oczekiwania. A bardzo trudno jest być wsparciem dla kogoś, kogo oczekwiania trudno spełnić. Ja np. miałam marzenie, żeby moi rodzice chcieli widzieć wnuki częściej niż raz na 7-14 dni. A szybko dowiedziałam się, że nie mają takiej potrzeby. Byłam też rozczarowana, że, widząc wnuki, nie chcą się nimi zajmować w 100%, żebym ja mogła w tym czasie wyjść czy pracować. Co więcej, okazało się, że mamy też różne spojrzenia na wychowanie dzieci. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że absolutnie nic nie zyskuję moim rozczarowaniem i pretensjami, wręcz przeciwnie. Nauczyłam się szanować i doceniać to, co mają do podarowania. Dopiero kiedy moje podejście się zmieniło, okazało się, że rodzice poczuli się lepiej i zaczęli chętniej i częściej zostawać z dziećmi. Potrzebowali, jak każdy, atmosfery akceptacji. Nie zdawałam sobie sprawy, jak surowo czuli się przeze mnie oceniani. Pomogła im też moja wewnętrzna zgoda na to, że ktoś zajmie się dziećmi inaczej niż ja i to jest w porządku. A dla moich dzieci to może być bogactwo - zobaczą różne rodzaje relacji, zasad, tym samym ich świat się rozszerzy. Wypracowaliśmy z dziadkami zdrowy układ, w którym oni czują się docenieni, a ja szczęśliwa, że mam ich pomoc i wsparcie w potrzebie. Aby czuć się z tym szczęśliwa, musiałam też nauczyć się o to wsparcie prosić, co wcale nie było dla mnie łatwe. Dlatego właśnie uważam, że praca nad stworzeniem grupy wsparcia jest w dużej mierze pracą nad sobą samą. Trzeba w niej wypracować przede wszystkim:

Ostatnią, piątą zasadę, stanowi konieczność zadbania o siebie...

...czyli uzupełnienia wewnętrznego kontenera energii po to, by móc potem z niego czerpać: w domu i w pracy. Bo z pustego nie nalejesz. By mieć tę energię, musisz ją sobie DAĆ. Innej drogi po prostu nie ma. Jak można dać sobie energię? Śpiąc, kiedy jesteś niewyspana. Idąc na samotny spacer, kiedy brakuje Ci czasu z samą sobą. Uprawiając sport, kiedy brakuje Ci ruchu. Zdrowo się odżywiając. Nagradzając siebie samą, choćby aromatyczną herbatą, za dobrze wykonaną pracę. Uznając, że jestem dla siebie samej NAJWAŻNIEJSZĄ osobą na świecie - jedyną, z którą na sto procent spędzę całe życie. Taką, bez której moje dzieci nie będą miały szczęśliwego dzieciństwa. I mogę za to siebie doceniać, być swoją najlepszą przyjaciółką, lub odwrotnie, używać ciała jak maszyny do wykonania kolejnych zadań. Tylko kto by chciał znaleźć się w takim ciele??

Na tym polega różnica między podmiotowym a przedmiotowym traktowaniem samej siebie.

Traktując siebie jak podmiot - zaspokajam moje potrzeby; traktując siebie jak przedmiot - używam siebie do zaspokajania potrzeb innych lub swoich ambicji, ale bez szacunku do własnych potrzeb. W Pozytywnej Dyscyplinie uważamy, że dzieci najskuteczniej uczą się przez MODELOWANIE, czyli obserwując i naśladując rodziców. Zakładam, że chcesz wychować dorosłych, którzy będą potrafili traktować siebie podmiotowo, którzy będą rozpoznawali i zaspokajali swoje potrzeby. Nawet, jeśli będziesz dużo swoim dzieciom o tym opowiadać, jednak nie dbając o własne potrzeby, wypracujesz w nich nieświadome przekonanie, że one też nie mają do tego prawa. Dzieci uwierzą w to, co swoim przykładem pokazujesz, a nie w to, co mówisz. Nie będą też potrafiły traktować z szacunkiem kogoś, kto sam siebie nie szanuje.

***

Wiem, że łączenie kilku wymagających ról nie jest łatwe. Dużo energii pochłonęło mi wypracowanie równowagi, o której piszę. Jednak ani przez chwilę nie żałowałam wysiłku, który w to włożyłam: w pracę nad sobą - żeby umieć cieszyć się tym, co jest; w zmianę miejsca zamieszkania - żeby być bliżej natury, którą kochamy z mężem; w przebranżowienie - żeby móc pracować mniej i bliżej dzieci; w dodatkowe studia - żeby realizować moje pasje; w długie szukanie dobrej (wg mnie) opieki do dzieci - trwające prawie rok. Każda z tych zmian wprowadziła w życie moje i mojej rodziny chwilowy chaos, niepewność, często zmęczenie i konieczność proszenia o pomoc. Każda z nich opłaciła się po tysiąckroć. Procentują uczuciem radości, spełnienia i dumy, które dają mnóstwo energii do tego, by łączyć rodzinę, pracę i studia. Procentują też lepszą znajomością samej siebie, która sprawia, że coraz szybciej i sprawniej przychodzi mi rozpoznawanie własnych potrzeb. Nie wypalam się - dzięki zachowanej równowadze i świadomości tego, co mi ją daje.

I tego samego życzę Tobie, Droga Mamo, bo na to zasługujesz! 🙂

W następnym artykule opiszę narzędzia Pozytywnej Dyscypliny, które pomagają nam zorganizować codzienne życie i zadbać o jakość czasu, który spędzam z dziećmi, a który jest ograniczony.

Anna Moszko - Certyfikowana Edukatorka Pozytywnej Dyscypliny z Niepołomic pod Krakowem

Jak wychowywać dzieci bez kar, to kolejny temat, którym zajmie się pogotowie rodzicielskie. (więcej…)

crossmenu