Każdy z nas, rodziców, chciałby, żeby nasze dzieci zajmowały się swoją zabawą, bez wciągania w nią nas. W obecnej sytuacji koronawirusa, kiedy większość z nas spędza ze swoimi dziećmi całe dnie, potrzebujemy przestrzeni tylko dla siebie. Chwili z kawą czy herbatą, bez ciągłego wołania mamo, tato chodź się pobawić.
Często kupujemy przeróżne zabawki w nadziei na to, że ta kolejna może je zainteresuje, wciągnie na wiele godzin. Niestety okazuje się, że gadżet jest ciekawy przez kilka minut, po których dziecko wraca do nas z prośbą o wspólną zabawę. Nie ważne, czy nową zabawką są puzzle, autka czy wymarzona lalka – samodzielna zabawa dziecka nigdy nie trwa długo.
Mam wrażenie, że kilkanaście lat temu dzieci o wiele więcej czasu spędzały na samodzielnej zabawie, choć miały do dyspozycji mniej zabawek. Zapewne wielu z nas, dorosłych, pamięta tych kilka swoich zabawek, które miało do dyspozycji, a które zajmowały nas nawet przez kilka godzin. Na mnie wrażenie zrobiła pierwsza lalka plastikowa, z którą się nie rozstawałam, ale pamiętam też, jak zabierałam mamie miski czy garnki do tworzenia instrumentów, czy zabawę w kuchnię. Teraz w każdym domu znajdziemy pudła wypełnione przeróżnymi zabawkami, które często nie zajmują dzieci na długo. Wydaje się, że im więcej zabawek posiada dziecko, tym mniej się nimi bawi. Prawda jest taka, że naszym pociechom nie potrzeba zbyt dużo, najważniejsza jest dla nich uwaga i obecność rodziców. Mama, tata, babcia czy dziadek, są najlepszymi kompanami zabawy, których nie zastąpią nawet najnowsze modele zabawek.
Nasze oczekiwania zdecydowanie różnią się od oczekiwań dziecka. Chcielibyśmy, aby maluch nauczył się samodzielnej zabawy i pozwolił nam w spokoju posprzątać, popracować, czy po prostu odpocząć. Tymczasem dwulatek, który potrzebuje naszej niemal stałej obecności, to nic dziwnego (podobnie jak nastolatek, którego ciężko zachęcić do wspólnego czasu). Dla takiego malucha samodzielna zabawa może być po prostu ponad jego możliwości. Dzieci koncentrują swoją uwagę na danej czynności na tyle, na ile pozwalają im ich czynniki biologiczne: wiek czy wrażliwość układu nerwowego. Koncentracja uwagi to umiejętność skupienia się na tym, co robimy w obecnej chwili. Jest ona niezbędna we wszystkich czynnościach dnia codziennego: ubieraniu się, jedzeniu, słuchaniu bajki czytanej przez dorosłego czy samodzielnemu układaniu puzzli. Sytuacja, w której dziecko zajmuje się sobą przez kilka minut i przybiega do rodzica, gdy ten tylko usiądzie, nie wynika ze złośliwości malucha czy jego niechęci do samodzielnej zabawy, a po prostu z etapów jego rozwoju.
Maluchy do 3. roku życia mają uwagę mimowolną, która polega na odruchowym i nieświadomym przyciąganiu koncentracji przez nagłą zmianę w otoczeniu. Dźwięk, kolorowy obrazek czy poruszający się przedmiot skupiają uwagę dziecka na krótką chwilę, rozpraszając tym samym jego zajęcie.
Wraz z wiekiem i rozwojem dziecka (powyżej 3. roku życia) rozwija się uwaga dowolna, czyli taka, którą jesteśmy w stanie świadomie skierować na konkretny obiekt. Dzięki niej jesteśmy w stanie naprowadzić naszą uwagę, dostrzegać i robić to, co istotne w danym momencie. Uwaga dowolna wymaga wysiłku skupienia się na jakiejś czynności czy przedmiocie. Może wynikać z wewnętrznej potrzeby dziecka zajęcia się jakąś czynnością czy przedmiotem, lub pochodzić z zewnątrz np. od rodzica, który próbuje nauczyć dziecko samodzielnej zabawy, nakierowując jego uwagę na daną zabawkę czy sytuację.
Koncentracja zależy od wieku dziecka:
Często jako rodzice martwimy się o nasze dzieci, bo nie są w stanie usiedzieć dłużej w miejscu, łatwo się rozpraszają i mają trudności w wykonywaniu zadań, które wymagają skupienia. Przede wszystkim należy pamiętać o indywidualnych różnicach w zdolności do koncentrowania się, na które wpływ ma wiele czynników, zarówno po stronie dziecka, jak i otaczającego go środowiska. Wpływ na koncentrację mają między innymi:
Dzieci potrzebują uważnego dorosłego, bo dzięki niemu czują, że przynależą do rodziny, są ważne i kochane. Tylko autentyczny kontakt z rodzicem pozwala budować poczucie bezpieczeństwa i równowagi. W Pozytywnej Dyscyplinie mówimy o poczuciu przynależności i znaczenia, jako jednej z potrzeb ludzi. Nie oznacza to jednak, że trzylatek potrzebuje naszej uwagi przez 24h na dobę.
Dzieci (dorośli zresztą też) mogą zyskiwać poczucie przynależności i znaczenia w użyteczny społecznie lub nieużyteczny sposób. Naszym zadaniem jest wspieranie dziecka w tym, by czuło się ważne i potrzebne na różne sposoby, a nie tylko poprzez ciągłe dawanie mu uwagi.
Tak naprawdę, gdy zachowanie dziecka zaczyna nas irytować możemy mieć do czynienia jedną z błędnych strategii zyskiwania przynależności i znaczenia jaką jest nadmierne żądanie uwagi. Wtedy dziecko zachowuje się tak jakby wierzyło, że przynależy tylko wtedy (i tylko wtedy), kiedy zwracamy na nie uwagę, kiedy jest traktowane w specjalny sposób lub gdy się nim zajmujemy. Każdemu z nas, czy to dziecku, czy dorosłemu, zależy na uwadze i nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się, kiedy dziecko domaga się naszej nadmiernej uwagi, poszukuje poczucia przynależności w sposób irytujący, nie pozwala na dystans. To nasze emocje: irytacja i poczucie winy mówią nam o tym, że być może coś stoi za tą ciągłą potrzebą bycia blisko. Nadmierna uwaga w żaden sposób nie wspiera dziecka.
Co możemy zrobić by wspierać zdrowe poczucie przynależności i znaczenia, ale zmniejszyć irytujące zachowanie?:
Poza tym zastanów się jak możesz pomóc dziecku czuć, że jest ważne i przynależy nie dając jemu swoją uwagę, ale tworząc dziecku okazję do wnoszenia wkładu w życie rodziny. Pytaj je o zdanie w różnych, odpowiednich do wieku, kwestiach, dawaj ograniczony wybór, proś o pomoc w wykonywaniu obowiązków domowych, a starsze dzieci po prostu włączaj do prac. (Webinar dzieciaki i obowiązki)
Bądźmy detektywami i szukajmy niezaspokojonych potrzeb, które stoją za zachowaniem naszego dziecka. Czy jego zachowanie wynika z błędnego poczucia, że jest ważny tylko, gdy się nim zajmujemy? A może rzeczywiście ma problem z koncentracją uwagi? Koncentracja to taka umiejętność mózgu, którą możemy trenować w sposób przyjemny i kreatywny:
Zaczynajmy stopniowo przyzwyczajać malucha do samodzielnej zabawy. Zapytajmy, co będzie robić, podczas gdy my będziemy rozmawiać przez telefon.
Mniejsze dzieci
Dzieci do około 2 go roku życia potrzebują dorosłego obok cały czas. Nie znaczy to, że musisz ciągle skupiać uwagę na dziecku i się z nim bawić.
Przygotuj miejsce zabawy np. stół z kartkami i kredkami czy plasteliną i oddal się na kilka minut. Powiedz gdzie będziesz (np. w kuchni) i za ile wrócisz. Pamiętaj o tym, aby dotrzymać słowa, nawet jeśli dziecko wciągnęło się w zabawę i Cię nie woła.
Zmieniaj zabawki co 2, a czasem co 4 tygodnie. Chowaj część zabawek i wyciągaj inne, tak aby dzieciaki miały jakieś „nowości”, wtedy dużo chętniej się nimi bawią. Mniejsza liczba zabawek pomoże także w skupieniu uwagi.
Starsze dzieci
Możesz razem z dzieckiem stworzyć plan jego zabawy.
Pomoże on dzieciom zaplanować różne aktywności, którymi można się zająć, podczas gdy rodzic będzie pracował czy czytał książki.
Warto zacząć od wybrania odpowiedniego momentu, najlepiej robić to w atmosferze przyjaznej, spokojnej, kiedy mamy dużo czasu, a nie gdy się spieszymy czy jesteśmy zdenerwowani.
Porozmawiaj z dzieckiem, o tym że są takie chwile, w których potrzebujesz popracować. Poproś je by rozejrzało się po swoim pokoju i powiedziało, w co - w takich sytuacjach - może samo się pobawić. Możesz zasugerować dziecku czym może się zająć np. klocki, ciastolina, układanie puzzli, wymieńcie jak najwięcej aktywności. Na bieżąco rysujcie z dzieckiem plan. Możesz po prostu rysować obrazki symbolizujące wymieniane przez dziecko zabawy. Narysujcie wszystko to co wymyśliliście, dobrze się przy tym bawiąc.
Kiedy przyjdzie czas na pracę, odwołaj się do planu i zapytaj dziecko “w co teraz będziesz się bawić ze swojego planu? a co jak Ci się znudzi ta czynność, co później będziesz robić?”
Pamiętaj, że maluchy potrzebują czasu na naukę, nie możemy oczekiwać, że samo narysowanie planu wystarczy, aby zapewnić dorosłym 3 godziny pracy. Zaczynaj od około 5-10 minut samodzielnej zabawy. Określaj potrzebny Ci czas mówiąc: wybierz trzy rzeczy ze swojego planu (pamiętaj, że dziecko będzie skupiać się na każdej zabawie około 10 minut).
Oprócz czasu wspólnej zabawy, czasu samodzielnej zabawy, w życiu jest też czas obowiązków. Ważne jest angażowanie dzieci do pomocy - kiedy robimy pranie możemy zaprosić dzieci do asystowania przy wkładaniu czy segregowaniu. Wiele obowiązków domowych możemy wykonywać wspólnie z dziećmi, np. ścierać kurze, odkurzać, wyciągać naczynia ze zmywarki (w przypadku maluchów: po uprzednim zabraniu noży i przedmiotów łatwo tłukących się). Nie dość, że maluch nauczy się potrzebnych umiejętności to dodatkowo będzie czuł, że jest potrzebny, ważny i wnosi wkład w życie rodziny.
Dzieci lubią naśladować dorosłych, więc jeśli potrzebujemy popracować przy biurku czy poczytać książkę, zaproponujmy dziecku podobną aktywność, np. niech rysuje przy biurku z nami.
Stwórz okazję do zabawy z innymi dziećmi. Maluchy w wieku przedszkolnym zaczynają bawić się wspólnie z innymi dziećmi, a nie tylko obok siebie. Wykorzystaj to. Zapraszaj koleżanki i kolegów z przedszkola dziecka. Wbrew pozorom często łatwiej zająć grupę dzieci, niż jedno.
Często rodzice poświęcają dzieciom mnóstwo uwagi, czytają książki, bawią się lalkami czy pociągami, cały wolny czas spędzają na wygłupach. A dzieci chcą więcej, więcej i więcej. Wszystko jest dobrze, kiedy tą uwagę otrzymują. Kiedy zdarza się, coś co odwraca zainteresowanie rodzica, dzieci odczuwają to jako stratę i starają się zrobić wszystko, by opiekun znów na nich spojrzał czy wrócił do zabawy. Dzieci zachowują się jakby wierzyły, że są ważne i przynależą tylko i wyłącznie dostając 100% uwagi. A przecież chcemy, żeby czuły że są ważne zawsze.
Dlatego tak ważne uczenie ich zaspokajania potrzeby przynależności i znaczenia, w różny sposób, nie przez dawanie nadmiernej uwagi. Sposoby te wymieniłyśmy już wyżej 🙂
Pozytywne zaangażowanie buduje potrzebę przynależności, więź oraz eliminuje potrzebę nieodpowiedniego zachowania.
Zauważaj dziecko, nazywaj jego potrzeby, emocje i jednocześnie dąż do kompromisu czy odwołuj się do planu, “pamiętasz teraz jest czas dla mamy, sprawdź na planie w co możesz się teraz pobawić”. Uważnie słuchaj i obserwuj swoje dziecko, aby reagować na przekonanie, potrzebę, a nie na aktualne zachowanie. Zastąpienie standardową reakcję dorosłego na ciągłe nawoływania do zabawy, wspierającym uściskiem, jest rozbrajające i często wystarczy, aby dziecko było chętne do współpracy.
Mów “Kocham Cię i wierzę, że potrafisz się znaleźć ciekawe zajęcie na planie”.
Pamiętaj, że dziecko komunikuje swoje potrzebę przynależności i znaczenia i naszym celem jest zastanowić się, jak sprawić by czuło się ważne i wnosiło wkład w życie rodziny, a nie tylko reagować na nadmierna potrzebę uwagi.
Katarzyna Ryczkowska we współpracy z Joanną Baranowską
Edukatorka PD Katarzyna Ryczkowska (WIĘCEJ)
Marzec. Miesiąc, w którym dużo mówi się o kobiecości, obdarowuje, celebruje kobiecość. Ale czy my same jako kobiety pozwalamy sobie na spełnienie?
Ile z nas ma poczucie zagubienia, niespełnienia? Ile rezygnuje z siebie, kiedy pojawia się dziecko, gdy przytłaczają wychowawcze i domowe obowiązki? A ile wręcz na odwrót, staje się siłaczkami, niezależnymi bizneswoman dźwigając zmiany z nadzieją, że jakoś to będzie, nie mając czasu na prawdziwe usłyszenie siebie. Ciągle szukamy sposobów, a nie zaglądamy we własne potrzeby, albo zaglądamy, gdy życie da nam solidnego kopniaka w postaci wypalenia, frustracji do granic, depresji…
Jest nas tyyyyyle, a historie macierzyństwa i bolączki związane z pogodzeniem go z życiem zawodowym tak podobne. Tyle w nich frustracji, żalu, złości. Chcemy być spełnione, a po pojawieniu się dziecka pojawia się ściana nie do przeskoczenia. Zamiast się cieszyć z bycia mamą, dusimy się w domach, a perspektywa rozwoju, dbania o siebie, swoje potrzeby odjeżdża pierwszym pociągiem.
Wszystkie chcemy być spełnione! Kiedy zaglądamy w siebie, znajdujemy odpowiedź na to, co tak naprawdę lubimy robić w życiu. Wszystkie jesteśmy tak różne, a jednak podobne. Dlaczego? Każdej z nas zależy na satysfakcjonującym życiu, byciu mamą na własnych zasadach i kobietą realizującą się zawodowo.
Moje działania i historię bycia mamą z Pozytywną Dyscypliną znasz, bo prowadząc własny biznes on-line, wydawnictwo, chcąc nie chcąc jestem w tym wirtualnym świecie widoczna.
Ale prócz mnie jest tu społeczność rodziców Pozytywnej Dyscypliny, a w niej ogrom kobiet, o których nie widzisz w social mediach. Są piękne, odważne, biorą życie w swoje ręce, ogarniają macierzyństwo, decydują się na zmiany. To kobiety, którym Pozytywna Dyscyplina pomogła być spełnionymi. To mamy, nauczycielki, prowadzące własne biznesy, House Managerki. Wybrały Pozytywną Dyscyplinę jako metodę wychowawczą i znalazły w niej wsparcie budowaniu spełnienia.
Z okazji Dnia Kobiet podzieliły się swoimi historiami. Poznaj ich historię i to, jak Pozytywna Dyscyplina skutecznie pomaga im budować filary kobiecości, bez frustracji i poczucia winy. Zapraszam do lektury!
„Pozytywna Dyscyplina pomaga mi być spełnioną kobietą na wiele sposobów. Po pierwsze uświadomiła mi, że nie muszę mieć wszystkiego pod kontrolą. Że mogę dzielić się obowiązkami z mężem, dziećmi. Prosić o pomoc innych, gdy wymaga tego sytuacja lub gdy zwyczajnie chcę spędzić czas sam na sam z mężem (wyjść do kina, na koncert, wyjechać na weekend). Po drugie dzięki niej zrozumiałam, że mam prawo do popełniania błędów i nie muszę się ich obawiać. Odpowiednie podejście do nich sprawi, że będą to lekcje, a nie porażki. Odważyłam się prowadzić własną działalność gospodarczą. Dzięki PD zrozumiałam, że nie zawsze warto mieć rację i na siłę to pokazywać. Lepiej zadbać o RELACJĘ. Spowodowało to, że mam lepsze kontakty z bliskimi mi osobami. Odkąd zaczęłam zgłębiać PD, jestem bardziej spokojna, zadowolona, wyrozumiała, nie tylko w stosunku do dzieci, ale też do innych ludzi i świata. Dbam o siebie, bo wiem, że moje potrzeby i granice są równie ważne jak pozostałych członków rodziny. Czuję się spełnioną kobietą, matką, żoną, córką, siostrą, wnuczką. Wiadomo, zdarzają się słabsze momenty, ale nie "biczuję" się z tego powodu, bo wiem, że mam do tego prawo. Jestem ogromnie wdzięczna, że w pewnym momencie mojego życia spotkałam się z PD i póki co zostaje ze mną:)”.
„Pozytywna Dyscyplina przywróciła mi poczucie sprawczości. Późno zostałam mamą, a do tego momentu byłam spełnioną, ceniącą sobie wolność kobietą. Trójka dzieci, a szczególnie "atak bliźniaków", uwięziły mnie w obowiązkach, które wcale nie równoważyły się dzięki satysfakcji z rodzicielstwa. Spokój, klarowność, zobaczenie każdego członka rodziny z całym pakietem jego cech i potrzeb. Nieustannie się dokształcam, ale Pozytywna Dyscyplina to samonakręcające się koło. Chce więcej, chce świadomie, chce prawdziwiej. Dziękuję” ❤
„Już samo doświadczenie bycia mamą dało mi szansę na własny rozwój. Nigdy nie byłam osobą cierpliwą. Dzieci uczą zupełnie innej wrażliwości, uważności. Pozytywna Dyscyplina nie zadziała od razu, ale dla mnie jest jak korzeń drzewa. Podlewam to drzewo codziennie, stosując się do zasad PD, ono rośnie i teraz powoli zaczynam zbierać pierwsze owoce. Przykład: synek niecałe 2 lata, faza gryzienia, przyczyny różne (od ząbkowania po błędne cele zachowania). Spokojne tłumaczenie i pokazywanie (na początku wydawało się nieskuteczne), że "gryzak jest do gryzienia, a mamusia do tulenia" dało owoc i teraz, gdy syn chce ugryźć lub ugryzie (co też zdarza się coraz rzadziej) to po chwili się reflektuje - patrzy tylko na wyraz mojej twarzy, nawet już nie muszę nic mówić - i zaczyna się do mnie przytulać i mnie całować ("MAMA PSITUJ")❤️❤️❤️ Pozytywna Dyscyplina pomaga mi spełniać i realizować siebie w byciu spokojną, kochającą kobietą, żoną i mamą, jaką chcę być. Pozwala mi samej wzrastać, ustalać priorytety oraz przezwyciężać w sobie wady i kompleksy”. ?
„Jestem nauczycielką w przedszkolu (mam krótki staż w zawodzie). Pozytywna Dyscyplina utwierdziła mnie w przekonaniu, że w wychowaniu/ kształceniu jest miejsce na bliskość, czułość, zawieranie głębszych relacji, itp. Co więcej, że bez tego proces kształcenia nie jest kompletny. Dopóki nie poznałam Pozytywnej Dyscypliny bardzo przejmowałam się różnymi "porażkami", które spotykały mnie w pracy z dziećmi np. kiedy dziecko mnie "nie słuchało". Myślałam wtedy, że się nie nadaję do tego zawodu. Bo nie potrafię zmusić dziecka do robienia czegoś w danym czasie, w określony sposób, itp. - jak robiły to inne nauczycielki (wymuszając to np. groźbą kary). Pozytywna Dyscyplina wlała nadzieję w moje zawodowe życie; pomaga mi być spełnioną kobietą poprzez "używanie" moich cech osobowościowych dla lepszego rozwoju dzieci”.
„Filozofię Pozytywnej Dyscypliny miałam w sercu, zanim dowiedziałam się o jej istnieniu i pojawieniu się w moim życiu Pani Asi, Sylwii, ich zespołu, książki oraz narzędzi PD. Jednak analizowanie książki i wsparcie, jakie mam dzięki poradom, czy na FB, czy na YouTube, od zespołu PD pozwala mi, z dnia na dzień, być coraz lepszą nie tylko mamą, a również przyjaciółką, partnerką, córką, koleżanką, wersją siebie samej !!!...i jestem za to wdzięczna. 🙂
1. Poczucie przynależności i znaczenia jako Kobieta, właśnie w tej roli, uwzględniając różne aspekty: zawodowy, relacyjny, partnerski, niedługo macierzyński.
2. Naukę bycia Kobietą uprzejmą i stanowczą jednocześnie , co wydaje mi się być niezwykle ważne w tych czasach w jakich żyjemy.
3. Planować długofalowo moją rolę jako Kobiety, uwzględniającej własne potrzeby, marzenia, wizje i priorytety.
4. Uczyć innych podstawowych umiejętności społecznych i życiowych, również tych bardzo ważnych z perspektywy roli Kobiety.
5. Odkrywać siebie i innych, być ciekawą siebie i innych. Własnych kompetencji i zdolności na płaszczyźnie bycia Kobietą. PD pozwala pełniej żyć! 🙂
Pozytywna Dyscyplina zmieniła moje życie (rodzinne, zawodowe, osobiste), zmienia życie setek edukatorek i tysięcy rodzin w całej Polsce. Pozwala żyć pełniej, świadomiej i bez poczucia winy.
Jestem za to wdzięczna pod każdym względem.
A jak to wygląda u Ciebie?
Macierzyństwo jest jednocześnie przecudowne i frustrujące. Stopniowo zakochujemy się w tym małym człowieku, który jest naszym dzieckiem i jednocześnie gubimy siebie i to kim My jesteśmy. Brak czasu na pielęgnowanie kontaktu ze sobą (którego tak bardzo potrzebujemy) powoduje frustrację, a gdy staramy się sięgnąć po czas dla siebie, mamy poczucie winy...
To błędne koło zdaje się nigdy nie kończyć...
Znasz to? Jeśli tak, weź udział w kursie Mama na własnych zasadach i rozpocznij proces stawania się mamą bez frustracji i poczucia winy.
Wyjdź z mojego pokoju - nie, nie wyjdę! Zostaw to - nie, nie zostawię! Nie patrz tak na mnie - przecież nic nie robię?
Jestem mamą trzech facetów, są prawie dorośli, a bynajmniej tak o sobie myślą... W końcu 9, 6 i 3 lata to kawał czasu, by rozszyfrować rodziców i wiedzieć, co zrobić w celu zwrócenia uwagi dorosłych. Ponieważ sporo czasu spędzamy razem, mamy wiele okazji do wspólnych interakcji. Jak każda mama, chciałabym mieć synów zaradnych, kulturalnych, zachowujących się nienagannie, pomagających sobie nawzajem, empatycznych... mogłabym wymieniać i wymieniać, a tu przychodzi poniedziałek...
Rano - wyłaź, no mówię Ci, wyłaź (słyszę walenie w drzwi łazienki).
Po południu - mamo, on mi rozwala w pokoju, no powiedz mu coś, wynoś się (słyszę krzyk, płacz, chyba lecą klocki).
Wieczorem - idź stąd, to moje, odwal się (słyszę trzask drzwi, tupot małych nóżek, płacz, krzyk - kto co woli).
Są! W swoich pokojach, są gdy się przytulają, gdy komuś dzieje się krzywda, gdy starszy nalewa mleko do kubka młodszemu, gdy się razem bawią, grają, gdy czekają na siebie w drodze do szkoły. To dlaczego są takie poniedziałki?
Pewnego dnia moja znajoma, prowadząc rozmowę ze swoimi dziećmi, usłyszała: mamo czego się czepiasz, przecież...
...my się kochamy, a kłócić się musimy.
Tak, dzieci muszą się kłócić, docierać, bronić i atakować. Lepiej jednak, gdy przećwiczą te zachowania we własnym domu otoczone miłością bliskich, a później znajdą satysfakcjonujące je rozwiązanie, by zdobyte w ten sposób kompetencje przenieść do świata dorosłych.
Kiedy zaczęłam poznawać Pozytywną Dyscyplinę uśmiechałam się sama do siebie, bo przecież to takie proste, takie oczywiste - tylko dlaczego tak rzadko wykorzystuję to w codzienności, no przecież ja to wiem, a tu nagle pojawia się poniedziałek i...nie wiem nic.
W Pozytywnej Dyscyplinie mówi się o łamaniu kodu, o próbie rozszyfrowania zachowania dziecka. Żeby to zrobić musimy przyjrzeć się sobie, swoim uczuciom i reakcjom. Co takie zachowanie moich dzieci uruchamia we mnie? Co robię, słysząc krzyk, kłótnię, odgłosy walki?
Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że chłopcy w ten sposób rywalizują o moją uwagę, o mój czas... Robią wszystko by dostać moją uwagę, chociaż tak naprawdę (wiemy to z Pozytywnej Dyscypliny) chodzi im o poczucie przynależności i znaczenia.. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że wywołuje to tak silne emocje, w końcu mogłam do całego tego zamieszania podejść merytorycznie.
Wracając do mojej wcześniejszej myśli - tak, dzieci muszą się kłócić, docierać, bronić i atakować. Jednocześnie potrzebują uczyć się życiowych kompetencji , które sprawią, że ich nieporozumienia będą rozwiązywane w coraz bardziej cywilizowany sposób. Do tego potrzebują takich umiejętności, jak: samoregulacja, odpowiedni sposób komunikacji, pewność siebie, umiejętność szukania rozwiązań i przestrzegania zasad.
Nie nauczą się tego podczas naszych wykładów i tłumaczeń, ale dzięki doświadczeniu -podczas prowadzonych w domu spotkań rodzinnych, gdy szukają rozwiązań, ustalają wspólne zasady. Nauczą się naśladując nasze opanowanie i dotrzymywanie słowa (np. wyjdziesz do kolegi, gdy odrobisz pracę domową, nie wcześniej, nawet jeśli nie jesteś z tego zadowolony) i ćwicząc nowo nabyte umiejętności w bezpiecznych warunkach.
Agata Pawlak - kobieta, żona niesamowitego faceta, mama trzech niepowtarzalnych synów (10, 7, 4 lata) a do tego pedagog, dziennikarz, neurologopeda, logopeda medialny i oczywiście Certyfikowany Edukator Pozytywnej Dyscypliny (ZOBACZ). Kocham widzieć, słyszeć, wiedzieć i robić.
Żona, mama i …. 🙂 dużo by pisać 😉